Sylwestrom i Melaniom należy trochę współczuć a trochę zazdrościć. Współczuć, bo to jednak z lekka przesrane mieć imieniny w dniu, w którym wszyscy czekają aż wybije północ i ów dzień się skończy. Zazdrościć zaś można całkiem widowiskowej oprawy – fajerwerki z roku na rok coraz piękniejsze. Zanim jednak niebo zapłonie i roziskrzy się tysiącem świateł, warto całkiem zwyczajnie złożyć im życzenia.
Kciuki i Ciotka Haluta zawsze pomagają. PanKot zaczął jeść i pić. Antybiotyk zaczął działać i chyba najgorsze minęło. Teraz usadowił się na moich kolanach i mruczy. PanKot, nie antybiotyk. Wprawdzie z płuc nadal słyszę "Jaka to melodia", ale jakby ciszej i bez saksofonu.
Skleiliśmy z Lokatorem model samolotu a teraz zamieniamy pokój w plac budowy. Są panowie w kaskach ale jacyś tacy średnio przystojni. Może to kwestia plastiku. Cóż, nie będę udawać, że świetnie się bawię – w dodatku jak na złość w telewizji dziś marność nad marnościami – tyle tylko, że jestem spokojniejsza. Nie kupiłam szampana. Z bąbelków mam cherry coke i wapno musujące z witaminą C. Zresztą do lustra pić nie lubię, więc mi inne bąbelki zbędne. Za to wygrzebię chyba spod sterty kreskówek Constantina i zrobię popcorn.
Podsumowań nie będzie. Według Mamuta każdy kolejny rok powinien być lepszy od minionego, z niecierpliwością oczekuję więc 2078. Będę miała sto lat i zejdę śmiertelnie ze śmiechu kiedy goście spróbują odśpiewać mi to co zwykle z okazji jubileuszu.
Tym zgryźliwym akcentem chyba zakończę. A że zazwyczaj pokrywam taki raczej smutnawy uśmiech zgryźliwością i chyba mi to już zostanie, pewnie nie mam po co sobie życzyć kogoś do kochania. Jednakowoż prócz zgryźliwości bywam też przewrotna, więc sobie życzę. Mam nadzieję, że zapas toksycznych gnomów wyczerpany. W przeciwnym wypadku spełnię swoje głęboko skrywane marzenie i jednak zostanę seryjnym mordercą.
Na marginesie dodam, że ostatnio doszłam do wniosku – jakże błyskotliwego, ach – iż seryjnymi mordercami na tysiąc pięćset procent są Panie Przedszkolanki. Przecież one muszą jakoś odreagowywać jak pragnę podskoczyć. Nic tylko wychodzą z pracy i podgryzają aorty przygodnie napotkanym staruszkom. Co prawda nie wiem jak wygląda statystyka zabójstw na emerytach, rencistach i kombatantach, ale gdybym miała przesiedzieć osiem godzin w takim tyglu i harmiderze jaki potrafi wyprodukować dwadzieścioro Małoletnich bawiąc się w Kto Głośniej i Dłużej Zapiszczy, otworzyłabym ogień. Z kałasznikowa bądź z paszczy smoka – nieistotne.
Dobra, idę pogmerać w PanKocie. Położył głowę na klawiaturze i patrzy wyczekująco. Trzymajcie się ciepło.