Odklejam się od świata…
Jest niedobrze.
Niestety nie da się tego zwalić na jesienną depresję czy PMS.
Ale nie daję się.
Choć raczej wypadałoby założyć prezerwatywy na uszy by podkreślić ch… nastrój.
Jak jedno się wyprostuje to drugie się spieprzy…
Jestem chora… poważnie
Co tu dużo kryć.
Nie umrę, choć pewnie byłoby znacznie prościej… biorąc pod uwagę kartę stałego klienta w większości szpitali od dnia moich narodzin.
Nie wiem co będzie, ale jeszcze się nie załamałam.
Halka z Tajemniczym Kimś robią dla mnie stronkę, będziemy zbierać pieniądze, wszystkie moje oszczędności to i tak o całe niebo za mało by za to wszystko zapłacić, więc tylko w ten sposób da się jeszcze myśleć o czymkolwiek.
Ból pomijam… bo jeśli jest nadzieja to da się o nim nie pamiętać…
Człowiek nie sznurek wszystko wytrzyma.
Od dzieciństwa wytrzymuję.
Czasami po prostu jestem tym wszystkim już bardzo zmęczona, ale wiem, że muszę walczyć – nie wolno mi się poddać…
Trudne to wszystko
W pracy nikt nic nie wie.
Za to świąteczna atmosfera od października czyli ‚robić od rana do nocy i się nie skarżyć’ + nowy nadgorliwy asystent w typie niedowartościowanego Hitlerka, który próbuje przeforsować jakieś swoje pomysły rodem z Auschwitz.
Czuję się jak w fabryce z koszmarnych filmów obrazujących nieludzkie traktowanie pracowników.
Całe szczęście, że nie wpadł jeszcze na pomysł rozdania nam pieluch, by firma zaoszczędziła jeszcze bardziej, bo przecież wychodzimy do wucetów.
Odpukuję…
W domu… szkoda gadać.
U rodziców zaciskanie pasa i węgiel, którego tona kosztuje ponad 600 złotych.
Tona to jak przeminęło z wiatrem.
Na Bielanach pusto, smutno i samotnie.
Widzimy się z Dżejkobem w przelocie, bo na ogół jak wraca z pracy to już śpię a jak ja wychodzę do pracy to on jeszcze śpi. Mopka tylko tęsknie miauczy pod drzwiami gdy nas nie ma i nie schidzi z kolan, gdy wracamy.
Wczoraj już spałam gdy wrócił.
Gdy kładł się koło mnie, przez sen poczułam jak mocno się we mnie wtula… jakby świat miał się skończyć wraz ze świtem…
Kocham Cię
dobrze, że jesteś…
Bajka