Nie wiem jak się nazywam. Serio.
Jeśli ktoś byłby w stanie mi to uświadomić, zapraszam na maila.
No dobra, dość tych żartów.
Oczywiście jest czarownie, całymi dniami leżę w hamaku i opalam stopy… miedzi i uranu kurde.
Pierwszego dnia w pracy nauczyłam się obsługiwać ekspres do kawy i poznałam całą masę innych rzeczy, którymi naturalnie nie zaprzątnęłam sobie głowy zbyt wnikliwie. Potem ekspres to mnie mógł cmoknąć w pompkę co najwyżej. Okazało się, że wzmiankowany już poprzednio pożar w burdelu to eufemizm. W rzeczywistości to katastrofa ekologiczna. Czasem to dosłownie czuję się jakbym jechała kabrioletem tuż za szambiarką. Ale luz, że tak powiem – na szczęście nie umiem pływać. Przynajmniej będzie szybko.
I nie chodzi o to, że to, co Tam robię jakieś wybitnie trudne jest. Raczej o fakt, że wściekam się gdy czegoś tak jak trzeba nie ogarniam, a przecież już powinnam. Bo tak. Dopiero później do głosu dochodzi nieśmiała refleksja, że w sumie to w czwartek minie dwa tygodnie. Dopiero.
Daję radę.
Śniło mi się, że usiłowałam wcisnąć sporych gabarytów łaciatej krowie tłumaczenie przysięgłe z hebrajskiego na suahili. Tysiąc stron. Na wczoraj oczywiście. I chciałam je dostać w formie reklamowych ulotek, które mogłabym radośnie rozrzucić z wysokości Mount Everestu. O taki miałam kaprys.
Ale ja przecież kocham pracować. I tylko czasem marzę o emeryturze.
Co przypomina mi, że ostatnio przy okazji ślubu Malinki i Jej wieczoru panieńskiego pozyskałam drogą szantażu Tajemniczą Listę Pytań.
Tajemnicza Lista Pytań tytułowych pytań miała od metra i jeszcze ciut a otrzymałam ją z poleceniem wypróbowania na sobie w tandemie z Nowym. Bo wzmiankowana Lista miała wersje dla obu stron. No i zrobiliśmy. Śmiesznie było bardzo bo pytania w stylu: Kiedy urodziny i imieniny obchodzą Twoi Teściowie? utwierdziły nas w przekonaniu, że jednak mamy wiele wspólnego – zwłaszcza w kwestii nic_nie_obchodzenia_i_mania_wiadomo_gdzie a niektórzy (nie chcę pokazywać palcem ale to nie o mnie się tu rozchodzi) to nawet nie wiedzą kiedy ich osobiści Rodzice świętują.
Bardzo mi się też podobało: kiedy pocałowaliście się po raz pierwszy i ulubiona pozycja seksualna partnera. Spore rozbieżności. Ale można się też wielu rzeczy dowiedzieć. Na przykład przy pytaniu: Jak dacie na imię Dziecku jeśli urodzi się chłopcem? prawie padłam gdy Nowy śmiało wyznał, że Patryk. Jaki Patryk?! Ja Ci dam Patryka! A w ogóle jakie Dzieci? Halo! Ja jeszcze jedno takie Młode mam na chodzie i z wieczystą gwarancją. Jakem serwis. Żadnych Dzieci.
No może jakieś jedno malutkie, kieszonkowe, za jakiś czas…
***
Przy okazji pisania tej notki spytałam zresztą pogrążonego w lekturze Nowego z niewinną miną antylopy gnu: A pamiętasz jak chciałeś dać na imię naszemu ewentualnemu Synowi?
Zaraz po tym padło: Czy chciałabyś mi o czymś powiedzieć??
Trzeba było widzieć Jego minę. Cud, że nie zakrztusił się powietrzem. No ale niby skąd miał biedak wiedzieć, że w celach czysto literackich pytam.
***
W ogóle śmiesznie było. Ulubiony film? Żadne z nas nie pamiętało, choć oboje byliśmy świadomi, że raczej nie „Wściekłe pięści węża 2”. Diametralnie różne od stanu obecnego mamy też typy kobiet/mężczyzn, które nam się dotychczas w życiu podobały. Nowemu oczywiście cycate brunetki. Ha haha hahaha. Za to bezbłędnie wyczuliśmy na jaki kolor pomalować ściany, choć nigdy wcześniej o tym nie rozmawialiśmy. Albo w jaki sposób najbardziej lubimy spędzać czas? Albo co jest największą zaletą partnera? Oboje zgodnie napisaliśmy, że mądrość.
W sumie głupio było mi napisać: zmywa.
Najzabawniej jednak było gdy doszliśmy do pytania: Jak wyobrażamy sobie siebie razem za 50 lat? Ja odpowiedziałam z siekierą w plecach Nowy też coś w stylu, że jak się nie pozabijamy to wyobraźnia padnie z wrażenia. A prawda jest taka, że będziemy stetryczałymi cynikami chowającymi się przed wnukami w szopie i pijącymi wino prosto z butelki. Zaraz po udanym seksie. A reszcie świata każemy oczywiście spadać na drzewo. Radośnie i z przytupem.
A Wy jak wyobrażacie sobie siebie samych za 50 lat?