Czy oddanie krwi do 9 próbówek w ramach badań przedoperacyjnych i leżenie w związku z tym na leżance w gabinecie można potraktować jako aktywność i zaznaczyć w Endomondo?
Pani pobierająca z pewnością ze stresu spaliła sporo kalorii. Ja ograniczyłam się do zmiany koloru twarzy. Biel, szarość, bure linoleum na podłodze. Kiepski byłby ze mnie dawca i nie całkiem honorowy.
Zazwyczaj nie mam kłopotu. Trzy ciąże plus trochę czasu w szpitalach uodporniają niby dość trwale. Ale życie jest pełne niespodzianek i skaczącego ciśnienia.
W przychodni zainstalowano wynikomat. Po zabiegu dostaje się kartonik z kodem kreskowym, następnego dnia przychodzi się z kartonikiem, przykłada kod do czytnika i maszyna po krótkim „ping” oraz „buszszsz” wypluwa z siebie kartki z wynikami badań. Czary z mleka. I to dość intuicyjne. Przeszkolenie zafundowała mi dziarska Pani w okolicach osiemdziesiątki. Rach, ciach i już wiem wszystko. Oraz nadal pozostaję pod wrażeniem jej etoli z lisa i koronkowych rękawiczek. Dama jak z pożółkłych kartek dobrej powieści.
***********************
W bibliotece publicznej lubię tę podniosłą atmosferę skupienia. W sensie, że szeptem a najlepiej wcale. I taki spokój jaki tylko w lesie albo w Danowskich po sezonie. Nawet wygolony chłopak z trzema paskami na spodniach zniża ton. Spotykamy się przy regale. Pyta mnie, czy wiem gdzie są komiksy. Wskazuję, ciesząc się razem z bibliotekarką, że w ogóle tu trafił. W dzisiejszych czasach to buduje.
Lubię wybierać metodą wzrokową. Książki na ogół same mnie przyciągają. Zawsze wyławiam te najbardziej wyczytane, poklejone, z połataną okładką i zagiętym rogiem. Albo trzema. Za nowe nie mówią „weź mnie”.
W książkach, które wybieram można znaleźć kolejowy bilet z Krakowa, albo zdjęcie uśmiechniętego Mikołaja i lekko zacukanego przedszkolaka przy krzywej choince, albo paragon. Zostawiam. Przecież się zżyły z kartkami. Podejrzewam, że książki nie lubią być samotne. Całkiem jak ludzie.