Trzy miesiące

Zleciało, nie?
Nawet nie wiem kiedy.

Za chwilę zrobi nam awanturę o brak zasięgu w dziurze, do której ją wbrew jej woli zabraliśmy na wakacje.

image

Ta zaciśnięta pięść zapowiada niezły charakterek.

A tymczasem, w niezwykle rzadkich a cennych chwilach świętego spokoju, ja spędzam czas tak jak lubię najbardziej.

image

Za siebie

Za siebie można się oglądać, można rzucić coś za siebie, albo splunąć, gdy lewe ramię mamy akurat zajęte.

Ja postanowiłam za siebie się wziąć,  gdyż ponieważ nigdy w życiu nie czułam się tak źle w swojej własnej skórze.

Może dlatego, że objętość mam olbrzymią… Dziś kupiłam sukienkę w rozmiarze 44. Halo! Jak to się mogło stać? Coś mnie ominęło? Zahibernowano mnie i wszczepiono mi do wnętrza jakiegoś pełnowymiarowego walenia?  Niestety obawiam się, że sama na wszystko ciężko zapracowałam a powrót może nie być różowy.

Przed urodzeniem Igora miałam garderobę w rozmiarze 36, przed Jankiem było 38 a potem wydarzyła się chyba jakaś katastrofa i producenci odzieży chamsko preparują rozmiarówkę by mnie pogrążyć. Ale to nie takie proste, bo taki kawał ciała nie tak łatwo pogrążyć. W czymkolwiek.

Gdy byłam w ciąży zawsze mówiłam, że dbam o linię,  żeby była gruba i wyraźna. Teraz zdecydowanie zmieniam front.

Aerobiczna szóstka Weidera sprawia, że z nudów chcę zagryźć własny dywan. Jestem jednak bardzo dzielna i aktualnie skończyłam piąty dzień drugiego tygodnia. W ostatnim tygodniu prognozuję masowe mordy ludności, albowiem przy dwudziestym czwartym machnięciu nóżką wyrośnie mi na plecach podręczne działko artyleryjskie.

Oprócz tego zapisałam się na aerobik. Teraz mówi się na to fitness ale ja na szczęście robię, mówię oraz piszę to, co chcę. Dwa razy w tygodniu taką przyjemność sobie zapewniłam. Dzisiaj byłam na pierwszych zajęciach pod tytułem: Brzuch, uda,  pośladki. Tak się składa, że wszystkie te części posiadam, więc to ćwiczenia akurat dla mnie.

Oczywiście umarłam wielokrotnie a koszulka po ćwiczeniach nadawała się wyłącznie do wyżęcia. Wracałam do domu dużo wolniej i dostojniej niż idąc na ćwiczenia. Oraz na twarzy malowała mi się purpura wręcz legendarna. Całe szczęście, że okolica opustoszała z uwagi na mundial, takoż ulice. Im mniej świadków, tym lepiej. Amunicja dziś kosztowna.

Teraz umieram na raty, począwszy od małego palca stopy, na który upadł mi ciężarek, skończywszy na końcach włosów. A jutro będzie jak wiadomo jeszcze ciekawiej. Rozbolą mnie nawet paznokcie.

W czwartek czeka mnie Totalna Kondycha. Poproszę defibrylator, respirator i lektykę. I lobotomię. Nie chcę być świadoma ile dokładnie mięśni będzie mnie bolało.

Za siebie

Za siebie można się oglądać, można rzucić coś za siebie, albo splunąć, gdy lewe ramię mamy akurat zajęte.

Ja postanowiłam za siebie się wziąć,  gdyż ponieważ nigdy w życiu nie czułam się tak źle w swojej własnej skórze.

Może dlatego, że objętość mam olbrzymią… Dziś kupiłam sukienkę w rozmiarze 44. Halo! Jak to się mogło stać? Coś mnie ominęło? Zahibernowano mnie i wszczepiono mi do wnętrza jakiegoś pełnowymiarowego walenia?  Niestety obawiam się, że sama na wszystko ciężko zapracowałam a powrót może nie być różowy.

Przed urodzeniem Igora miałam garderobę w rozmiarze 36, przed Jankiem było 38 a potem wydarzyła się chyba jakaś katastrofa i producenci odzieży chamsko preparują rozmiarówkę by mnie pogrążyć. Ale to nie takie proste, bo taki kawał ciała nie tak łatwo pogrążyć. W czymkolwiek.

Gdy byłam w ciąży zawsze mówiłam, że dbam o linię,  żeby była gruba i wyraźna. Teraz zdecydowanie zmieniam front.

Aerobiczna szóstka Weidera sprawia, że z nudów chcę zagryźć własny dywan. Jestem jednak bardzo dzielna i aktualnie skończyłam piąty dzień drugiego tygodnia. W ostatnim tygodniu prognozuję masowe mordy ludności, albowiem przy dwudziestym czwartym machnięciu nóżką wyrośnie mi na plecach podręczne działko artyleryjskie.

Oprócz tego zapisałam się na aerobik. Teraz mówi się na to fitness ale ja na szczęście robię, mówię oraz piszę to, co chcę. Dwa razy w tygodniu taką przyjemność sobie zapewniłam. Dzisiaj byłam na pierwszych zajęciach pod tytułem: Brzuch, uda,  pośladki. Tak się składa, że wszystkie te części posiadam, więc to ćwiczenia akurat dla mnie.

Oczywiście umarłam wielokrotnie a koszulka po ćwiczeniach nadawała się wyłącznie do wyżęcia. Wracałam do domu dużo wolniej i dostojniej niż idąc na ćwiczenia. Oraz na twarzy malowała mi się purpura wręcz legendarna. Całe szczęście, że okolica opustoszała z uwagi na mundial, takoż ulice. Im mniej świadków, tym lepiej. Amunicja dziś kosztowna.

Teraz umieram na raty, począwszy od małego palca stopy, na który upadł mi ciężarek, skończywszy na końcach włosów. A jutro będzie jak wiadomo jeszcze ciekawiej. Rozbolą mnie nawet paznokcie.

W czwartek czeka mnie Totalna Kondycha. Poproszę defibrylator, respirator i lektykę. I lobotomię. Nie chcę być świadoma ile dokładnie mięśni będzie mnie bolało.