Szpitalna poradnia pedodoncji na Miodowej 18.
Janek, moja mała puchata kulka, siedzi grzecznie na fotelu z otwartą paszczą i spokojnie znosi gmeranie w uzębieniu przez dość liczne konsylium w białych fartuchach. Nasza wada jest rzadka, więc i zainteresowanie lekarzy spore.
Młody rzeczowo odpowiada na pytania jaką pastą i ile razy dziennie myje zęby, że owszem lubi, nie przepada za fluoruzacją żelem, ale myje, bo trzeba. Pani Doktor jest pod wrażeniem. Po zakończonym badaniu tłumaczy Jankowi, że za trzy miesiące założy mu metalowe korony na dwa ząbki, żeby się trochę wolniej ścierały, potem na kolejne dwa. A potem zobaczymy.
Na do widzenia Janek słyszy jeszcze, że był bardzo dzielny.
Z miną komandosa odpowiada na to:
– Mama obiecała mi koparkę, to jestem.
A po chwili dodaje:
– Mama u dentysty też nie płacze.
Gdy wychodzimy, bardzo szybko mrugam i usiłuję pozbyć się tej guli, którą mam w gardle.
O wiele bardziej wolałabym obdarować Go tylko kolorem oczu i paskudnym kłótliwym charakterem. Tę jedną rzecz naprawdę mogłam sobie darować.
Koparka jest żółta.
Świetnie odnalazła się w piaskownicy.