Jak jednym zdaniem spowodować święty spokój i wdzięczność pasażerów w autobusie linii 517 kierunek Ursus Niedźwiadek o 6:45?
Nic prostszego.
Weźmisz czarno kure…
A nie, to nie to.
Wystarczy jedno chłopię w wieku około lat 20, które wściekłym bitem dobiegającym z własnych prywatnych uszu terroryzuje poranny letarg umęczonych tak wczesną porą współpodróżnych.
Nieznośny ów i jazgotliwy dźwięk wwiercał mi się w płaty czołowe do tego stopnia, że uniosłam swą boskość, zmaterializowałam się obok podrygującego młodzieńca, pochyliłam się nad nim z troską dawnego operatora gilotyny i znacząco spojrzałam usiłując zogniskować jego rozbiegany wzrok na sobie.
Chłopię złapało ostrość, wyjęło słuchawkę i pytająco zastrzygło uchem.
Wielomatka we mnie przybrała TĘ minę a następnie głosem nie znoszącym sprzeciwu wycedziła:
– Kolego, albo zainwestuj w lepsze słuchawki, albo w lepszą muzykę – tej wszyscy mamy już dość.
Książę Małżonek mawia, że w razie wojny On mnie wyśle na tyły wroga i wystarczy, że będę z wojskami nieprzyjaciela rozmawiać, wszyscy sami zbiegną w popłochu.
Nie wiem dlaczego tak twierdzi. Zupełnie.
Mój mąż, w obliczu podobnych sytuacji, opowiada z upodobaniem poniższy dowcip:
-Co by pan zrobił, gdyby pańską żonę zaatakował niedźwiedź?
-Nic bym nie zrobił. Sam zaatakował, niech się sam broni.
Powinnam się obrazić?
PolubieniePolubienie
Świetny tekst!:) O matko, jak się uśmiałam. A do giny – jak to się obrazić? Ja bym to potraktowała raczej jako komplement, wyraz podziwu i respektu. I dobrze, że jesteśmy takie twarde, z ikrą i zadziorne, a nie miągwy gotowe na każdy skinienie!
PolubieniePolubienie