U Was też?
Czas zapiernicza niczym wentylator.
Przed chwilą byłam młoda, piękna, niebogata ale miałam świat u stóp i mnóstwo pomysłów na wolny wieczór.
A teraz mąż, dzieci i kurze łapki za oczami a na wieczór to ewentualnie mogę wziąć dodatkowo efedrynę tudzież paralizator, żeby się uporać z hałdą prasowania i nie zasnąć – być może stosowane naprzemiennie zadziałają. Kto wie.
Igor ogląda moje zdjęcia.
– Kiedyś byłaś bardzo piękna mamusiu – stwierdza ze znawstwem mój młodociany koneser kobiecej urody.
– Dziękuję Ci bardzo słoneczko Ty moje… – odpowiadam z uśmiechem.
Ale zaraz. Dlaczego kiedyś i dlaczego byłam? – nim dokończę tę niepokojącą myśl, pada ścichapęk:
– I byłaś chudziutka! – szczebiocze radośnie Syn osobisty pierworodny
– Mhm – odmrukuję i w myślach wgryzam się w tętnicę przygodnie napotkanej młodej, ładnej i chudej lafiryndzie, których niestety pełno wokół.
Istnieje związek frazeologiczny: wyhodować żmiję na własnej piersi.
Zastanawiam się, czy nie powinno być tam wzmianki o dzieciach.
I tak o drodzy Państwo. Wentylator. Nie wiadomo kiedy. Pozamiatane. I jeszcze młode pyskują naszymi własnymi argumentami.
Takim dinozaurom też musiało się wydawać, że dopiero co się pojawiły, zrobiły trochę zamieszania, pokręciły się, kilka roarów wydały, wtem jakiś lodowiec przyszedł i już ich nie było. Po herbacie.
Ale są też aspekty pozytywne.
Niczego już nie muszę. Większością rzeczy się nie przejmuję, bo mi się nie chce. Mam głęboko w poważaniu co powinnam, a czego nie i wisi mi kalafiorem właściwie większość rzeczy. Cycki na szczęście nie i dobrze, bo bym się nieco zmartwiła, ale znając życie i wentylatory to stan przejściowy. Oby jednak później niż wcześniej. Ponadto inaczej mi się patrzy na świat i ludzi – już się tak nie napinam i nie szarpię. Nie to, że mi nie zależy. Zależy. Ale nic na siłę.
C’est la vie jak mawiają Eskimosi.
A czy ja wspominałam, że Janek od miesiąca jest Człowiekiem Przechadzającym Się?
Nie?!
To wspominam.
W poniedziałek 1 lipca, podczas emisji Faktów na TVN-ie, tak dalece zaabsorbowała go sprawa pokoju na świecie, że…
i tu następuje dawno oczekiwane WTEM!
… wstał i poszedł. Albo po prostu mamy za mały telewizor i potrzebował przybliżenia.
Możliwe, bo pudło jest raczej starym gratem i przy moich -4 dioptriach nawet w okularach trudno mi się przyzwyczaić do ewentualnych głównych bohaterów…
W każdym razie Młody chodzi do teraz. I wygląda mi na bardzo zadowolonego z życia. Cóż, w końcu zmiana perspektywy dużo wnosi 🙂
Zgodnie z zaleceniem żłobka stawiliśmy się oczywiście we wskazanej poradni na umówioną jeszcze w czerwcu wizytę. Z wypisaną przez Panią Psycholog ze żłobka diagnozą rozwoju, że dziecko nie chodzi, jest statyczne, nie podejmuje większej aktywności i generalnie prawie wyłącznie siedzi i się kiwa…
U Pani Doktor z poradni Janek biegał, skakał, salutował, demonstrował jakie dźwięki wydają zwierzątka paszczą, pokazywał jak potrafi jeść łyżką i pić z kubka, wykonywał ćwiczenia ekwilibrystyczne i uśmiechał się szelmowsko. Jak w domu. Pani Doktor nie mogła uwierzyć, że diagnoza dotyczy tego samego chłopca.
Widocznie wcześniej nie miał ochoty a w żłobku w ogóle mu się nie chciało. Albo nie podoba mu się Pani Psycholog i jej obserwacje. A może po prostu był zajęty układaniem klocków i nie chciał się rozpraszać.
Bo Janek, jak już zdążyliśmy zaobserwować, robi dokładnie to, na co ma ochotę i dokładnie wtedy, gdy ma na to ochotę.
Po mamusi.