Śniło mi się pukanie do drzwi. Im bardziej ktoś w te drzwi łomotał, tym bardziej nie mogłam się zmusić, by wstać i otworzyć. Oraz coraz bardziej bolała mnie głowa.
W końcu otworzyłam jedno oko. Zabrałam Lenie książkę, którą okładała mnie po czaszce. Pukanie do drzwi ustało.
Nie ma jak bliskie spotkania z literaturą.
Z młodą mam podobnie, ale u nas dodatkiem do sromotnego łomotu jest rozbrajająco niewyraźne „cytaj mi”
PolubieniePolubienie