Z opisów na GG – Nowy urugwajski pornos 'Urynator 2' i zaowulowane formy przestrzenne w kosmosie

Porky
Tu świnia, tu świnia… Termos, halo termos… słyszysz mnie? over
Bajka
łłłiiii słyszę chlew… tu bajnonur, odbiór
Porky
dobra okey, podaj współrzędne, over
Bajka
91-92 w biodrach… tu maciorka, ja chciałam się prosić
Porky
Coś… przerywa… termos!
Bajka
ale… stosunkowo rzadko 😉
Porky
nic nie słyszę
Bajka
halo… znaczy hau!
Porky
Termos! proszę o identyfikację
Bajka
znaczy co, mam cyc do monitora przystawić czy jak? lewy? zrobione 😉
Porky
Termos! Jaja sobie robisz
Bajka
jaa? a czy ja wyglądam na koguta?
Porky
Chcesz żebym Cię zestrzelił
Bajka
a spróbuj tylko… rykoszetem się odbije i trafi cię w sam palnik
Porky
To wojna a nie zabawa
Bajka
zabawa w wojne, wojna plemnikow, czy z owulacją? no i kto wygrywa 😉
Porky
owulatorom – NIE!
Bajka
żaden owulator tylko Urynator II – nowy pornos urugwajski – wpisuję akurat do bazy danych świerszczyki… mój bosz…
Porky
Bajka ? Czy ten namolny nie za bardzo Cię rozmarzył!?
Bajka
rozmazał raczej
Porky
Może i tak ale z tym tramwajem to trochę przesadziłaś
Bajka
jaaa? a czemu? Freuda nie czytałeś nigdy? u niego tramwaj to wielki penis
więc to dla ciebie powinien być komplement mój drogi 😉
Porky
aaa… to było od razu powiedzieć że na T R A M W A J czeka a nie jakiś tam tramwaj
Bajka
😉
Porky
he he ale jeśli tak to ja też mam wymówkę: motorniczy zasłabł! albo, tramwaj dalej nie pojedzie bo nie ma prądu… bo widzisz kobieta w sumie (technicznie) może zawsze a facet niestety nie… ciekawe co wtedy
Bajka
no kobieta technicznie nie zawsze może
Porky
ups. no powiedzmy
Bajka
no powiedzmy… no i wtedy jest zonk
Porky
i co dalej…
Bajka
dalej mamy fazę techniczno-psychiczną
czyli ona robi wszystko żeby on się tym faktem nie zdołował… a on żeby ona nie spostrzegła, że on już się zdołował…
Porky
on zawsze będzie zdołowany
Bajka
a jeśli ona mu się zwyczajnie nie podoba – i dlatego hydraulika szwankuje – to od razu możemy przejść do fazy końcowej, czyli ‚papa’ i ‚tam jest winda’
Porky
chyba, że to on był u niej
Bajka
no to wtedy ‚sorry żelazko mam włączone’ i po sprawie
Porky
no
Bajka
ech, ciężkie to owulowanie jest
Porky
jak dla kogo, mnie tam nie sprawia to problemu 😉
Bajka
ja sie nie znam
Porky
a tak do opisu… Urynator – to raczej serial medyczny a nie pornos
Bajka
kudbi, ale sa momenty 😉
Porky
np. Manuela! O boże! Ty owulujesz…
Bajka
hy hyhy hyhyhy hyhyhyhy
Porky
O Roberto , nie chciałam Ci tego robić… Wybacz mi….
Bajka
Zmieszaj kakao…
Porky
Doktor Gonzales powiedział, że to ustąpi…
Bajka
… miejsca rzeżączce 😉
Porky
hyhy, dobre 😉
Bajka
ajnoł 😉
muszę wracać do arbeita
Porky
dobra, dobra wiem gdzie jest winda…
Bajka
oj Porky
Porky
Oj Bajka Ty to jesteś 😉
Bajka
no wiem… cudowna, kochana, piękna, czarująca i w ogole… nie musisz… naprawdę… no dobra mów dalej ;))
Porky
Dobra, dzięki, doszedłem, hyhyhy. Muszę spadać na ziemie 😉
Bajka
plum… to była świnia… a to jest lej po… wieprzowinie

Nie ma jak dialogi na cztery nogi 😉

Tymbark na dziś – Zaraź kogoś radością

Empik – pełna kultura

W pracy mamy burdel na kółkach. Akcja – podręczniki. Rok szkolny wystartował a ja zamiast wyhamować – po przeca do wurwy jasnej i nagłej do tego września już dwa miesiące się przygotowywaliśmy i nadal przysłowiową ręką w nocniku gmeramy – nadal zapier-papier-stary-rapier na wysokości lamperii. Po nocach śnią mi się ‚Wesołe numerki’ i ‚Stefan! Umiem już pisać’. Całe biurko tonie w papierach a ostatnio w przypływie dzikiej rozpaczliwej furii myślałam o ognisku. Przy okazji można by sprawdzić działanie czujników co to niby się w prysznice bawić mają w razie dymu. Jak na razie to ja mam siwy dym… z uszu. Obwody mi się przegrzewają. Ja chcę na wagary!!!

Przyszły. Już są. Już widzę na drukarce te cholerne, znienawidzone, naścibolone maczkiem, że odczytać bez dwóch Tymbarków nie można, skretyniałe, wyliniałe… PROMOCJE. Wrrrr, nie mogę nawet chodzić do supermarketu bo jak widzę ten napis i słyszę to słowo to mi się siekiera sama do skoku z drewutni szykuje. Dżizas!

Boguś cichaczem kładzie mi na biurku kolejną hałdę makulatury… nieszczęsne promocje… Jest tego tyle, że chyba zaraz wytapetuję jakiś warszawski Empik… nienawidzę nienawidzieć…

Ja – Rety! Ile tego. Cycki mi opadły
Boguś – Tak wcześnie?
Ja – No… masz racje… w końcu jest jeszcze przed 16.00

Rechot

Boguś – Miałem raczej wiek na myśli ale też jest zabawnie 😉

Jak dla kogo, pfff

Tymbark na dziś – Kto za a kto przeciw?

Wyniki sondy sierpniowej – mocno alkoholowej

Czego nie jesteś w stanie wypowiedzieć po spożyciu?

* kocham teściową (3 osoby) 3%
* Cieśnina Bornholma (2 osoby) 2%
* więcej mi nie nalewaj (10 osób) 9%
* wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu (22 osób) 20%
* wcale nie mam ochoty na seks (30 osób) 27%
* zarzewie tężca (2 osoby) 2%
* idę już spać, rano nieszpory (10 osób) 9%
* Gibraltar (21 osób) 19%
* nie powiem (11 osób) 10%

Osobistym pijaństwem werbalnym chwaliło się 111 osób.

Wyniki wynikami…
Ale my i tak wiemy, że najtrudniej jest powiedzieć ‚Gibraltar’… zwłaszcza jak się jest pięknie wciętym… w talii 😉

Bajka sondująca

Bzdurki z górki na pazurki

Lubię Warszawę nocą…
Mam takie zboczenie i dobrze mi z tym nawet. Bo nocą wszystkie koty są czarne. A ja jak kot zawsze własne ścieżki wydeptuję. Bo tylko noc, ja i dobra muzyka na uszach. Bo nocą Pola Mokotowskie przyjemnie ‚parują’ po całym pracowitym dniu i kaczki (rozwydrzone ciągłym dokarmianiem i nie odlatujące już nigdzie) cicho kwilą przez sen. Bo nocą wszystko jest prostsze i zawsze można trafić do domu… nawet gdy patrzy się tylko w gwiazdy… nawet jeśli tego domu właściwie nie ma… i trafia się gdziekolwiek… Lubię poświatę na wiślanych mostach i barwną łunę nad miastem. Lubię klimat zatęchłych przejść podziemnych gdzie wałęsają się tylko zapomniane gazety i aż prosi się o zdjęcia. Gdybym tylko miała aparat… Lubię błąkać się uliczkami Starego Miasta wystukując sobie tylko znany rytm na bruku, który pamięta znacznie lepsze czasy. Lubię siedzieć po turecku na środku najbardziej ruchliwego za dnia tramwajowego torowiska i patrzeć jak po kolei gasną światła w bryłach z betonu i szkła. Tak tak, panom policjantom też lubię odmachiwać. Lubię łazić tam, gdzie mnie jeszcze nie było. Lubię patrzeć jak moje miasto zasypia… i jak śpi… i jak się budzi… Lubię las i ciszę. Lubię parki, których nie zamyka się na noc kluczami, kłódkami, złymi psami i ochroną co to ledwie ‚won’ wydukać potrafi. Choć rozumiem, że ten cały cyrk po to, by się młodzież nie miała gdzie alkoholizować po nocach. Ale teraz przecież i tak młodzież alkoholizuje się w dzień biały i słoneczny… w szkołach, bramach, klatkach schodowych, porannych autobusach i tramwajach, w metrze, w pociągach, na przystankach, w windach… wszędzie… Ale park nocą jest zawsze najpiękniejszy. Bo nie ma w nim nikogo poza mną… Zwłaszcza nad ranem, gdy niebo jaśnieje od wschodu i pierwsi przechodnie szarzeją na horyzoncie zamglonymi majakami. Szkoda, że już jesień. Trzeba będzie się cieplej ubierać (sklerokarteczka – nie mam kurtki na zimowe śniegi!) i ławki mokre od deszczu omijać tęsknym spojrzeniem niereformowalnego włóczęgi… Ale wiem, że i tak będę się błąkać po mieście, obserwować życie w nocnych autobusach, ostatnie metro lubię i lubię poznawać ścieżki w negatywie i wchodzić na trawniki, na które wchodzic absolutnie nie wolno. Ja to już chyba mam taką naturę wiecznego włóczykija… stety czy niestety… i tak się nie zmienię…

A przy Nowym Świecie rośnie piękna grusza i owoców na niej tyle, że aż się człek cały w środku ciepły robi… taki maleńki sen o ogrodzie w środku miasta… Ilekroć koło niej przechodzę to się uśmiecham 🙂

Dzień dobry, miło mi

Pierwszy września

W mediach walka – Westerplatte czy Wieluń, Wieluń czy Westerplatte?
Kto pierwszy… a czy to właściwie ważne kogo najpierw zaatakowano? Zabito ludzi, zaczęła się wojna – to jest najważniejsze. Nie kwestia lokalizacji. Na trochę innych przesłankach skupiam uwagę. Dla mnie liczy się sam fakt niemieckiej agresji na Polskę. Ale może inaczej mówiłabym gdybym mieszkała w Wieluniu, który przez 65 lat był zapomniany… może to o to chodzi. Może rzeczywiście o to, że łatwiej było się przyznać do miejsca, gdzie odbyła się jakakolwiek walka niż do kompletnie bezbronnego i uśpionego miasteczka, na które spadły bomby. Tylko po co to wszystko. Ofiary to ofiary. Nie trzeba dodatkowo dokładać sobie bohaterstwa w chwili ewidentnej słabości. Po co? Sama nie wiem. Tak sobie głośno myślę…

Konflikt Rosja – Czeczenia… Zamachy terrorystyczne, samoloty, bomby, powiązania… Jakoś mi to wszystko mocno śmierdzi. I coś za dużo mi się w tym wszystkim nie zgadza ale na razie pozostawię to dla siebie. Poczekam, popatrzę – zrozumiem więcej. A jeśli nie zrozumiem to może przynajmniej dowiem się co tam się stało naprawdę. Jedno jest pewne – Rosjanie świetnie potrafią naginać fakty i układać je w takie mozaiki jakie akurat im kolorystycznie-politycznie odpowiadają. Kwestia przypadku? Nie, raczej dziesiątek, a może i setek lat praktyki…

Takie moje nic nie znaczące wydumania…
Bo w sumie dookoła tylko fatamorgany i mistyfikacje. Takie czasy niestety. Bez nakładki system nie odpali, że się tak kolokwialnie wyrażę. Kto wie ten wie… co chcę powiedzieć…

A u nas na ulicach zaświeciło słońce. I dzieciaki do szkół pognały na galowo… choć chyba tylko te maluchy najmniejsze pierwszoklasowe. Takie przejęte, międlące brzegi tornistrów i plecaków, ściskające mamutową czy tatową rękę jak ostatnią deskę ratunku… bo niby same do tej szkoły (co to o niej wszyscy mówili, że fajna) chciały… a teraz cykor. Ale wstyd się przyznać… tylko czasem się pobeczy w kącie, że tak w zasadzie to wcale niespecjalnie chce się dzisiaj mieć te zwyczajowe siedem lat… Tylko te pierwszaki odświętne, eleganckie, omundurkowane. Reszta jakaś taka trendi czy glamur czy dżezi… jeden chłam. Teraz wszyscy niby tacy oryginalni i wyjątkowi… a na jedno kopyto, taśmowo, jak klony. Plastikowi chłoptasie znów plują po chodnikach nieumiejętnie zaciągając się papierosami i mogą wreszcie do woli porzucać mięsem a błyszczące laleczki raczej pasowałyby na okładkę czasopisma ‚tylko dla dorosłych’ niż do szkolnej ławki.

Ale może ja się nie znam… może już za stara jestem i dlatego dziwi mnie pierwszy września – praktycznie rzecz ujmując – na golasa i w pełnym ‚twarzowym’ rynsztunku lepszym raczej jako wieczorowy makijaż na sylwestrowy bal niż do siódmej czy ósmej klasy podstawówki. Ja też zawsze w sumie raczej szokowałam nauczycieli (zwłaszcza w szkole średniej) wyglądem i ubiorem a panią od geografii to już w ogóle wprawiałam w dziką furię… ale chyba sztuka polega na tym aby na tyle umiejętnie zasłonić by… odsłonić… żeby jednak pozostawić trochę pola do popisu dla wyobraźni…
Mało kto lubi szarlotkę na ciepło z lodami przed pomidorówką…

Bajka powakacyjno-dywagacyjna

Tymbark na dziś – Tu się mieści masa treści