Jan, znawca kobiet

Poranek. Piąta trzydzieści.

Mam wrażenie, że dopiero co położyłam się do łóżka. To niemożliwe żeby już minęła noc. Przez ułamek sekundy łudzę się, że to zakrzywienie czasoprzestrzeni i tak naprawdę dalej śpię.

Moje powieki są bezwładne podobnie jak reszta. Pod lewą łopatką czuję plastikowy młotek. Prognozuję, że ów młotek będę wspominać wielokrotnie w biurze pochylając się nad laptopem. I to raczej niezbyt miło. Otwieram jedno oko i usiłuję zwlec się z łóżka, bo budzik odbębnił już dwie drzemki i trzeciej nie będzie. Okropna męka.

Po wykopaniu się spod kołdry dostrzegam Jana, wpatrującego się we mnie z uśmiechem. Bo ot tak przyszedł się przytulić.

Po czym powiedział:
– Mamo, jesteś stanowczo za ładna żeby iść do pracy!

Oooooo…

Tak, wiem. Czterolatki są urocze i tak mają tuż przed przemianą w foszastego potwora. Ale mogłabym go jeść łyżkami 🙂

Oraz podkreślam, że padło tam „stanowczo”. Ach. Teraz się ponapawam. Proszę mnie nie uświadamiać, że jest nieobiektywny.

Jedna uwaga do wpisu “Jan, znawca kobiet

Dodaj odpowiedź do ~mała Anuluj pisanie odpowiedzi