W czasie choroby Leny jej żłobek się przeniósł. Znaczy nie, że podkasał fundamenty i podreptał gdzie indziej. Ot, stary żłobek się remontuje, więc dzieci wraz z personelem zyskały nowy adres.
Nowy budynek, nowa dzielnica – Wesoła, bardzo radośnie i biorę to za dobry znak. Wszystko jest nowe, pachnie świeżością a grupy są dwie, kameralnie. Nie wiem jeszcze czy mi się tam podoba, bo to mini żłobek, więc nie mają tam kuchni i dzieciom przywozi posiłki żłobek z Gocławia. Ale umówmy się, nie mnie ma się tam podobać a Młoda jest z gatunku tych, którzy swoje zdanie wyrażają zawsze, dobitnie i do skutku. Da sobie radę.
W związku z powyższym dziś rano, po wyprawieniu Igo na Zimę w mieście i odwiezieniu Janka do przedszkola, cudem i w ostatniej chwili przypomniałam sobie, że Halo! Matka! Ty nową trasą jedź bo azymut masz nadal na stare śmieci!
Udało się. Pojechałam, zawiozłam. Młoda rozejrzała się, założyła kapcie, wygładziła sukienkę. I poszła. Nie spodziewałam się scen rozpaczy i histerii, bo to zupełnie nie w jej stylu, ale zdumiała mnie brakiem jakichkolwiek obaw. No i nie było papa.
Dorośleje młodzież 🙂