Drzewa. Samotnie, rządkiem, dwuszeregiem, gęsiego, zagajnikami, alejkami, młodnikami, dłonią… Od zawsze chyba służyły wyrażaniu emocji, przekazywaniu treści, zaklęciom chwili. Bo jeśli nie od zawsze to nie wiem odkąd. I któredy. Służyły. To dobre słowo. Prawdziwe. Bo można dowolnie wycinać sączące się żywicą serca i strzały, przybijać kartki z kotkiem co się zagubił, albo o mieszkaniu co go szuka ktoś. Nieprawdziwe. Bo przygięte, zmurszałe, powalone… zawsze się odegną, odrodzą. Wieczne. Silniejsze niż człowiek.
Jadę na koncert Davida Gilmoura. Pełnia szczęścia. Droga na Gdańsk, do stoczniowych żurawi prosta jak struna szyn. Przy szosie szpaler drzew. Odartych z kory. Kalekich. Pomiędzy nimi krzyże. Żółte punkty, telewizja, zwolnij, myślałem, że zdążę. I te drzewa kalekie. Naznaczone. Milczące pomniki. A deszcz zacina. Jak kartka papieru. Wąsko. Głęboko. Coraz głębiej…
jesień trwa
rdzawych liści czas
kaloszy, peleryn i mgły
jesień trwa
szpetnej aury czar
pod płaszcze się pcha
wyziębia nam serca…
Gdy jeżdzę samochodem, zamykam oczy i słucham reagge…gdy chodzę po ulicy, gapię się w chmury i słucham reggae, podśpiewuję sobie, nie patrząć na dziwne spojrzenia przechodniów (to już se śpiewać nie można,he?).
Umrę pewnie słuchając czegoś…umrę pewnie, gdy akurat będę marzyć o dalekich krajach, umrę z uśmiechem na ustach w rytmie jamajskich korzeni….
Chyba,że nie umrę w wypadku, to też jest możliwe:)
PolubieniePolubienie
Pięknie widzisz te drzewa.
PolubieniePolubienie
A z Tymi drzewami to ja tez miałem . Takie drzewa co krew mroziły, albo te co się pamięta z dzieciństwa..bo przeciez kolana i złamania , bo przecież skrytka i dom na drzewie i książki po drzewach, albo też rabunki sąsiadów i te drzew trzęsiny, bo nagle sądsiedzi i zeskoczyć za późno!
Miłego koncertu życze zatem
PolubieniePolubienie