Napęd antygrawitacyjny?

Tak kolacyjnie i śniadaniowo zarazem, czyli o chlebie z masłem. Mam zasępa. Bo skoro wiadomo, że kromka spadnie zawsze tą posmarowaną stroną do dołu, to co otrzymamy, gdy posmarujemy ją masłem z obu stron? Nie spadnie wcale i będzie małym perpetum mobile? Spadnie na któryś z nieumaślonych brzegów niwecząc tym samym sens popularnego przeświadczenia? A może otrzymamy po prostu stuprocentową pewność w rachunku prawdopodobieństwa, że spadnie masłem w dół, bo spaść musi? Ot zagwozdka 😉

No tośmy sobie popracowali…

… powiedziała Bajka klepiąc się po puk-pukowej koszulce mocno wybrzuszonej w wiadomych okolicach. Pani Doktor zobaczyła moje wyniki, przybrała blady a poważny wyraz twarzy i kategorycznie nakazała placka przez kilkanaście godzin na dobę. Niestety leżenie a nie spożywanie wyżej wzmiankowanego. Szkoda wielka bo najbardziej lubię ze śliwkami. I z kruszonką. W związku z tym, że ona sobie nie życzy żebym pracowała, nie pozostaje mi nic innego niż nie życzyć sobie także. Wypisała zwolnienie i kazała się pilnować, obserwować, nasłuchiwać i uważać. Myślę, że chciała mnie przestraszyć ale nie przebrała się za Draculę to i jej nie wyszło. My z Lokatorem póki co jesteśmy spokojni. Mamy własną teorię spiskową Białych Fartuchów Na Tropie Wielkich Tragedii. Wychodzimy z założenia, że pomartwić to się jeszcze zdążymy a teraz robimy wszystko by się nie stresować bardziej niż potrzeba. Nie ukrywam oczywiście, że pobyt w domu ułatwi to nam bardzo. Tylko jak ja mam samą siebie przekonać, że kiedyś w końcu trzeba to tempo życia zwolnić? Chyba potrzebny będzie większy młotek. Na razie uprasza się o dobre myśli w nadmiarze, pomoc w zwalczaniu hormona co to mnie strzela znienacka i ogólnie pojętą cierpliwość. Wyruszam na podbój świata skurczów i bulgotów. Bez akwalungu i bez netu. jak nam Thorr nie zastrajkuje to notki będą. Chyba, że wena też pójdzie leżeć. Na inny oddział.

No to bą włajaż dla nas obojga i machajcie mocno.

(Tu miejsce na buzial okolicznościowy)

Bajka i Obcy,
pierwszy pasażer na gapę

Dodatek nadzwyczajny esemesowy:

– Jak tej doktorce? Kupie jej kfiotka za to, że cię tak sprawnie spacyfikowała.
– Anna 🙂
– Wiedziałam 🙂
– Ja też, ostatnio jak u niej byłam to też tak miała 😉

Dziś

Dziś jest niesamowicie ważny dzień.

Bzubza poszła do zerówki. Teraz będzie już naprawdę dorosłą panną. I nie da się już wmówić jej, że jest inaczej. Ani mnie. Aż się boję tego upływu czasu. Pamiętam gdy była tak malutka, że mieściła mi się dokładnie pomiędzy zagłębieniem łokcia a dłonią. Na dłoni ufnie trzymała opadającą z zaspania łysą głowę a z obu stron łokcia zwisały mi jej serdelkowate niemowlęce nóżki. I lubiła ‚Do Ani’ w formie kołysanki. Teraz odzwyczaiłyśmy się od siebie. Już nie robi mi malinek na szyi i nie haftuje uroczych plamek z kaszki na ramieniu. Teraz ja jestem Ciotka a ona jest Duża. Granice zostały ściśle i nieodwracalnie wyznaczone. Pamiętam, że strasznie kiedyś zazdrościłam Siostrzycy, że ma taką Bzubzę. Potem Motyla.

A teraz już niedługo będę miała Lokatora. Niby własnego a odrębnego ode mnie zupełnie. Autonomiczne państwo w państwie, które pierwsze co zrozumie całkiem na serio, to to jak być asertywnym, mówić ‚nie’, ‚ja’ i ‚chcę’. Bo ja tylko pomagam przecież. Noszę, ochraniam, karmię i dbam. Po to, by mógł być zupełnie sam i dla siebie. A kiedyś być może dla kogoś jeszcze. Z chwilą gdy się pojawił, już zaczął żyć na własny rachunek. Ja tu tylko sprzątam. Póki co. Warto to zrozumieć. Wtedy nie nadużywa się znaczenia emocji w pojęciu ‚moje dziecko’. Bo to przecież nie kwestia przynależności. Raczej frazeologii. Pewnie, że tak się mówi, też tak będę mówić. Ale wolałabym nie być smyczą i kagańcem. Wolałabym być drogowskazem, który można zignorować… albo wybrać. Ważne, że to nasza własna decyzja.

Dzieci rosną szybciej niż nasze wyobrażenia. Im łatwiej zaakceptować zmiany. Nam coraz trudniej. Od dziś Bzubza w zerówce. Dorasta w tempie, które wymaga ode mnie refleksji. Raptem parę lat i któregoś pierwszego września to ja będę się denerwować jak dziś Siostrzyca. I jakąś łezkę ocierać ukradkiem. Jak to matka. Mało zrozumiałe dla tych, co to mówią mi jak bardzo się zmieniłam. Całkiem dla tych, co wiedzą, że to sytuacja, nie ja. Bo to w nich, nie we mnie. To inni nie umieją się przestawić, że mimo mamutowania można być nadal… sobą.

Dziś jest też ważna rocznica, o której często zapomina się w ferworze walki z przygotowaniami do nauki w szkołach, czyli ubiorowo-podręcznikowo-kwietnymi przepychankami. Ja nie zapominam, ale też ten dzień zdominowały mi moje osobiste sklerokarteczki. Powrót do pracy ‚jeszcze na trochę’ (bez komentarza za to z wieloma myślami), czy poranna cienka brązowa linia od pępka w dół – znak, że już niedługo sie przywitamy drogi Obywatelu. Już bliżej niż dalej nam do siebie. I uczucia mieszane jak niezły koktajl.

Dziś jednak najmocniej skupiam się na trzymaniu kciuków i przesyłaniu najcieplejszych myśli komuś bardzo ważnemu w mojej rodzinie. Bo dziś najtrudniejszy chyba dla niego dzień. I nie tylko dla niego. Mam nadzieję, że jest tak silny jak zawsze. I że wszystko będzie dobrze. Trzymam więc.

Chciałabym móc więcej.

Wyniki sondy

function ResultWindow(my_win_param) { window.open(„http://www.sonda.pl/wait.php3″,”sondaplwin”,my_win_param); return false; }

SONDA
Latem

piwo jest ciepłe, kobiety spocone a komary żrą jak oszalałe
…nic mi się nie chce… ciągle bym tylko spał…
lepiej nie jeździć środkami komunikacji miejskiej… najlepiej w ogóle nie jeździć środkami
najchętniej wyjechałabym(-łbym) na Seszele i dała się porwać jakiemuś przystojnemu lawdżojowi (bądź przystojnej Miss Oczytania)… na strzępy
noszę różowe podkolanówki, ciemne okulary po zmroku, mam rozległy tatuaż na lewej łydce, jestem trędi, glamur i nie wiem co robię na tym blogu
topię się jak te hektolitry lodów co mi się śnią po nocach
marudzę
jestem szczęśliwy(-a)
tradycyjnie mam wszystko w dupie