Pan Dochtor Od Samolotów z dziwnym uśmiechem pogratulował mi wtoczenia się na to ‚nasze wysokie pierwsze piętro po TAKICH schodach’ (fakt, te nasze przychodniane mają stopnie jakby trzy razy wyższe niż standardy wszelakie przewidują), co skwitowałam spojrzeniem w stylu ‚chcesz się bić czy co?!’ ale po namyśle (krótkim) stwierdziłam, że nie będę robić mu obciachu i odstąpiłam od walki wręcz na gołe brzuchy. Jak się później okazało w przychodni jest… winda, która jednak wrednie umknęła mojej uwadze mimo ostatniego półrocznego, niemal stałego tamże pobytu. Cóż. Grunt to spostrzegawczość. Potem Samolot popatrzył kilkakrotnie i z nieukrywanym przerażeniem to na mnie to w papiery rozmaite co to je zdążyłam z pomocą tych przeróżnych badań i testów zgromadzić, rzucił mi przyczajonego rentgena sponad okularów i stwierdził kategorycznie, że więcej się nie spotkamy zanim Lokator z Dolnego Piętra się nie uzewnętrzni towarzysko i on na to właśnie by stawiał. Co on tam wie. Buc jeden. Może sobie stawiać na Tolka Banana. Jak ja mu mówię, że się spotkamy to się spotkamy. Przytrzymam gnojka. Niech się uczy, że matka zawsze wie lepiej. Potem posłuchaliśmy sobie jeszcze bicia obywatelskiego serducha, a prócz nas jeszcze z pewnością cała poczekalnia i kilka okolicznych domostw – taką ma pikawkę skubaniec. Na koniec dostałam prikaz udania się do okulisty na kontrolny przegląd migaczy. Jeszcze zdążyłam spytać go o koncertowy wyjazd: – ‚wie pani, szpitale są wszędzie’ – i poturlałam się dalej. Cieszę się, że się zrozumieliśmy.
W weekend poznałam w końcu Nielota (z czego bardzo się cieszę) jak również jej kurę o nieustalonej dogłębnie płci (z braku otworu na jajko i takie tam inne przesłanki) oraz ciasto, które nazywa się Głupie, choć według mnie powinno zmienić imię na Pyszne. Poznałam jeszcze kilka osób ale w przypadku bloga ich opisy okazują się dla sprawy dość mało istotne. Nielot ma w przeciwieństwie do ciasta znaczną inteligencję, poczucie humoru (choć ukrywa) a na głowie chustkę (której nie ukrywa bo głowa w odróżnieniu od humoru poczucia jest zazwyczaj na wierzchu). Kurę międoliła rzetelnie, co jednak zainteresowanej wcale a wcale nie przeszkadzało.
W weekend był też pierwszy koncert. Pominę może ze znaczącym zgrzytnięciem dojazd na Bemowo, który na moje usta cisnął coraz to wymyślniejsze epitety tudzież metafory jak również liczne życzenia zdrowia i szczęścia dla Zarządu Transportu i całej Kurde Mol Komunikacji. Pominę również fakt, że tak brzydkiego bod względem architektonicznym i akustycznym kościoła to ja jeszcze nie widziałam. Współczesne budownictwo sakralne przypomina mi raczej bryły bunkrów, niż miejsce spotkań i modlitwy. Chyba, że właśnie o to chodzi, żeby nic nie było słychać. Fakt – wierni często śpiewają dość… specyficznie, ale jeśli się organizuje koncert chóru, to chyba możnaby wcześniej o tym pomyśleć. Słyszalność była praktycznie żadna. Jak się człek wydarł to ledwie siebie słyszał nie mówiąc już nic o sąsiedzie, czy tak istotnej w sumie kwestii jak strojenie dźwięku do reszty głosów. W tych warunkach teleturniej ‚Jaka to tonacja?’ wydaje się bardzo na miejscu. Normalnie zdobyliśmy chyba puchar Strong Mana w utrzymaniu tejże. Przynajmniej po japońsku – jako tako. Ale luz, nikt sie nie zorientował. Ciekawe czy ci ludzie w ławkach w ogóle słyszeli cokolwiek poza kakofonią brzmień odbijających się od ścian osiem sekund po ich z nas wydobyciu.
Mam nadzieję, że dziś będzie lepiej. Chociaż po przebiegu poranka na wszelki wypadek sprawdziłam w kalendarzu, czy trzynasty się jakoś niebezpiecznie nie obsunął. Na drastyczną godzinę 7.30, która w moim obecnym stanie psychofizycznym jest doprawdy godziną strzyg i upiorów – czy to z uwagi na fazę notorycznego letargu czy przez wzgląd na moją bagienną ostatnimi czasy urodę – wybrałam się bowiem do Pana Okulisty. W recepcji dowiedziałam się, że gabinet 119 i że pierwsze piętro. O zgrozo. Windy nie było. Przeszukałam. Pod pokojem ludzi moc ale na szczęście większość do dermatologa, co to przyjmuje obok. Tak tak. Jesień, pyłki, alergie. Do Dochtora Od Gałek nikogo. Jakoś po drodze zrobiła się ósma, więc zapukałam, bo co tak będę stać na korytarzu po próżnicy. Odpowiedziała mi cisza, więc przyjęłam to za dobra monetę i chwyciłam za klamkę. Wiem, że to może niegrzecznie ale lata praktyki nauczyły mnie, że w przypadku lekarzy trzeba się najpierw przekonać, czy w ogóle tam gdzie powinni być o danej porze istnieją. Drzwi otworzyły się i moje ‚dzień dobry’ kazało mi się cmoknąć w pompkę. Zamiast Pana Okulisty, którego nie było – chyba, że schował się pod biurko – w pokoju unosił się ostry zapach szczypiorku. Acha! – pomyślałam sobie niezwykle odkrywczo – śniadanko! – i wycofałam się taktownie. Niech się bidula przed pracą posili. I tak nie lubię szczypiorku. Tylko gdzie on to śniadanko konsumuje? Za oknem czy jak?
Wszystko wyjaśniło się jednak po chwili, gdy Master Of Muszkatołowa wychynął na korytarz i gniewnie spojrzeł w mym kierunku. Co było robić – przywitałam się i weszłam do gabinetu. Nie odpowiedział. Przez moment myślałam już, że niemowa ale zagrzmiał – Pesel!! – i wyciąnął przed siebie dłoń olbrzymią jak bochen chleba. Dochtor ów generalnie pasowałby mi raczej na Rzeźnika Z Przedmieścia niż lekarza okulistę ale nie będę wnikać co tam on robi po godzinach. Ale za to jestem pewna, że rzeźnicy są dla swych ofiar milsi. Pewnie dlatego, że wyżej wymienione nie zakłócają im spożywanych w godzinach pracy posiłków. Kolejnym słowem jakie usłyszałam było – Skierowanie!! Tu mnie przyznam szczerze zażył, bo byłam przekonana, że do lekarza tej specjalności żadne kwity potrzebne nie są. Zaraz też podzieliłam się z nim swoją refleksją. Wielka Łapa najwyraźniej również o tym wiedział bo tylko obrzucił mnie uroczym spojrzeniem z cyklu ‚wolisz nóż czy tasak?’ i zamruczał coś pod nosem. – A to badanie to dla lekarza czy dla pani? – zagaił czarującym warkotem. Na końcu języka miałam, że jak dla lekarza to pewnie przyszłabym z jego gałkami ocznymi w kieszeniach, ale uśmiechnęłam się tylko, mrugnęłam znacząco i wyjawiłam jakby nigdy nic, że dla mnie.
Potem Łapa Grizzly kazał mi się przesiąść na jakieś dzikie stado foteli. Najpierw wyświetlił mi film o mrówkach i dopiero gdy takim śmiesznym pilotem popikał w kierunku ekranu i powiększył wszystko trzy razy okazało się, że to były litery. Hmmm. Nie musiałam nic mówić, bo sam stwierdził, że fatalnie. Nie dość, że bez okularów jestem kret to i w nich nie lepiej. Tak sobie myślę, że dziwne nieco, że jeszcze do domu jakoś trafiam. Swojego. Potem kazał mi zdjąć wspomagacze, wcisnął do oczu szczypiące krople i kazał posiedzieć 20 minut w poczekalni. Posiedziałam. Przez pierwsze pięć minut jeszcze widziałam, że obok mnie siedzi jakiś pan. Po upływie tego czasu pan rozmazał mi się perspektywicznie i nie widziałam już nic poza własną dłonią. W zarysie. Oczy szczypały piekielnie, źrenice zrobiły się wielkie dla tęczówki zostawiając ułamek niebieskiego milimetra i generalnie wyglądałam jak dziki narkoman. Dziki, poczochrany i zmrużony narkoman w dziewiątym miesiącu. Bosko. Musiałam wyglądać doprawdy rozbrajająco, bo przechodząca obok zakonnica zatrzymała się pytając czy coś się stało. Powiedziałam, że rutynowe badanie i podziękowałam za troskę. Następnie z gabinetu wytoczył się znajomy Rzeźnik i wciągnął mnie do środka. Następne trzy fotele zaliczyłam przy jego ustawicznych pomrukach niezadowolenia. Nie chciał jednak dokładnie wyjawić co mu sie dokładnie nie podoba i dlaczego. Przyciśnięty do muru podzielił się ze mną niechętnie tymi informacjami i nawet wpisał mi cały elaborat w kartę ciąży.
Fajnie nie jest. Generalnie poznałam to nawet po tym, że zmienił ton. Na znacznie milszy i przystępniejszy. Jak widać jakieś resztki uczuć ludzkich w nim zostały. Pomimo braku śniadania. To co powiedział też nie jest specjalnie budujące. Tak czy inaczej po uzewnętrznieniu się Obywatela muszę zająć się swoim wzrokiem i to na poważnie. Dowiedziałam się, że w ciałku szklistym mam jakieś męty (rety co za nazwa…) i że siatkówkę mi jasna cholera wezmie za niedługo jak się jej nie poprawi. A nie poprawi jej się samo raczej. Poradził laserową korektę wzroku, która oczywiście – niech nam żyje służba zdrowia kurna jego olek – jest odpłatna jak stado diabłów. I to na kierowniczych stanowiskach w piekle. No i najlepsze… czeka nas poród krojony, fachowo zwany cesarskim cięciem.
To co. Na pewno dziś nie trzynasty?
Szfak…
no coz.uwazaj na siebie.
PolubieniePolubienie
Oszfak 😦
Kciuki trzymię.
PolubieniePolubienie
Uważaj i dbaj.
PolubieniePolubienie
ponoć cesarka jest lepsza 🙂
PolubieniePolubienie
oszfak. Ożeszty w te i nazad czesany…
PolubieniePolubienie
Aż mi się oczy załzawiły, gdy sobie przypomniałam jak dobrze jest dostać kropelki na rozszerzenie źrenic.
Cesarka? Też dobrze: Lokator będzie miał przynajmniej kształtną główkę 🙂
PolubieniePolubienie
a nie uciekniesz im ze stołu???
PolubieniePolubienie
taaa, trzymajcie się!
PolubieniePolubienie
Dziękuję za sympatyczny opis mojego jestestwa. Poczucie humoru posiadam typu „ścichapęk”, stąd podejrzenia o ukrywanie. Ono tak samo z siebie.
A cesarka ma swoje zady i walety. Byle dobrze noże naostrzyli… ;-/
PolubieniePolubienie
Ale się narobiło! Ale Cię kocham, więc wszystko musi pójść dobrze! A Obywatelowi dasz imię?
PolubieniePolubienie
to kiedy obywatel wychynie z brzucha?
PolubieniePolubienie
Nono. Dawno takiej budującej notki tutaj nie udało mi się czytnąć, a bywam tu od grudnia.
Co do cesarki, to przynajmniej żadna pani w białym kilcie nie powie „A teraz niech pani sobie wyobrazi, że robi kupę”. Po takich poradach na świat wychodzą jednostki podobne do mnie, więc don’t worry, be happy.
PolubieniePolubienie
lepsza, lepsza… pół godziny cię nie ma, a potem nieprzytomnaś następne pół dnia – kiepściutko. ale jeśli chodzi o samą Jejmość Siatkówkę, to trzymaj się tego kierunku. wiesz, że jestem z Tobą.
PolubieniePolubienie
z oczkami niefajnie, jakby było mało jeszcze to, no nie Baj?
a na pocieszenie cesarki przynajmniej myszkę będziesz miała jak z obrazka ;-))))
PolubieniePolubienie
No i tylko sie cieszysc, ze cesarka. 30 minut i po imprezie, dzidzia sliczna, bez plam i dotleniona. Ja skakalam z radosci mimo skurczy, gdy powiedzieli, ze ida mnie kroic 🙂
PolubieniePolubienie
jakies chore jestescie – cieszyc sie na cesarke??????
PolubieniePolubienie
za przeproszeniem
PolubieniePolubienie