Chodzę a raczej toczę się z trudnością. Z łatwością za to się rozpuszczam. Jak włosy na wietrze. I roztapiam. Jak kostka lodu na języku. Tylko tak grzechotać o zęby jak landrynka nie potrafię. Ale się nauczę. Najbardziej lubię cytrynowe. I lody i landrynki. Z przewagą lodów. Oczywiście z dużą zawartością orzeźwiającej wody. W takich temperaturach to zrozumiałe. Poza tym staram się trzymać w stałym stanie skupienia, co, biorąc pod uwagę, że składam się głównie z wody a Obcy ma nawet swój prywatny basen, więc wcale matce nie pomaga, jest niemałym osiągnięciem. Mam raczej spore szanse na zagotowanie. Tylko gwizdać ładnie nie umiem. Ale mogę brzydko.
Kilka dni temu zadzwoniła do mnie Koleżanka Z Grzywą. Koleżankę Z Grzywą pamiętam ze studiów, gdzie obijała się równo jak jajo od jaja w transporcie, zajadała kanapki z szynką w bufecie Żaczek znane z zawrotnych cen i mikrej zawartości tytułowej habaniny.
Koleżanka Z Grzywą charakteryzowała się również systematycznym zarzucaniem imponująco asymetrycznym zwracaczem uwagi, który miała na oczach i połowie żuchwy jak też podstępnym wyżebrywaniem notatek metodą na ‚ten ostatni raz’. Notatki z reguły współkołchoźnikom udostępniałam i nawet cieszyły się zawrotnym wprost powodzeniem. Jednak czasem leserstwo razi. Po razie fefnastym i zwróceniu mi niekompletnych zapisów, powiedziałam, żeby znalazła sobie jelenia na innym polowaniu i że nie bawi mnie ta piaskownica bo nie mam nawet odpowiedniej foremki żeby jej na czole odcisnąć. Od tamtej pory nasze stosunki ochłodziły się. Bez żalu z mojej strony. Przynajmniej w notatkach miałam w końcu wszystkie kartki i nikt nie trzymał na nich placków ziemniaczanych. Ochłodzenie było trwałe.
Skończyłam studia i poszłam na lewo. To było trzy lata temu. A kilka dni wstecz Koleżanka Z Grzywą dzwoni i pyta co u mnie. Pomijam już zdziwienie, skąd ma mój numer ale sam fakt reaktywacji wydał mi się mocno niecodzienny. Podejrzliwość ustawiła mi się z miejsca na trzy kreski i jakoś od razu pomyślałam o notatkach. Jak widać intuicja dziala mi bez zarzutu. Okazało się, że jej matki żony brat rodzony bardzo by chciał studiować psychologię i ona od razu sobie pomyślała o mnie. Tu padł szereg pochwał dupowleźnych i jeden pytajny konkret: To jak, pożyczysz? Oczywiście zgodnie z prawdą odparłam, że nie bo nie mam do niej zaufania a jeszcze będę korzystać i wolałabym komplet a nie ogryzki. Poza tym notatki mam na strychu a jestem w ciąży i nie będę się tam kitrać nawet dla jej krewnego, który może być nawet dobrym człowiekiem.
W tym miejscu Koleżanka Z Grzywą zamiast powiedzieć mi, żem wredna maciora i żebym wlazła z tyłkiem w pokrzywy, wykazała niezwykłe zainteresowanie moim stanem:
– A czy już wiadomo co to będzie?
– Lekarz nie był pewien ale podejrzewa, że dziecko.
– Ha ha ha. Zawsze byłaś zabawna. Ha ha.
– Prawda?…
– Ale powiedz. Znasz już płeć?
– Znam.
– I co? I co to będzie? No powiedz.
– Chłopiec…
– Oooo…
– … albo dziewczynka 😉
– No tak… A jak dasz na imię jak jak będzie On?
– Myślę, że Kalikst albo Nepomucen. Waham się jeszcze nad Gracjanem.
– Uhm… A to jest takie imię Kalikst??
– No pewnie. Nie znałaś?
– Eee… Nie.. Raczej nie… Eee. Wiesz, będę już kończyć. Chyba mam kogoś na drugiej linii…
– To miłego. Pa.
Chyba bała się zapytać o ewentualną córkę 😉
Jak to miło czasem taką ‚ukochaną’ osobę zwalic z nóg ;P
Po przeczytaniu kilkuuudziesięciu Twoich notek stwierdzam, ze masz ewidentnie do tego talent 😉
PolubieniePolubienie
A córeczka to oczywiście będzie Perpetua 🙂
PolubieniePolubienie
A to nader wredne było… (-;
Albo Prudencja jeszcze dla dziewczynki mam propozycję.
PolubieniePolubienie
A to nader wredne było… (-;
Albo Prudencja jeszcze dla dziewczynki mam propozycję.
PolubieniePolubienie
chciałbym być tak asertywna.
PolubieniePolubienie
upały w ciąży to je bajka [nomen omen];-)))
a ta…no…Hermenegilda? albo też Gizela? Irmgarda? Ingrida? Violetta? Bernadeta [tak, przez jedno „t”:-)]? to są bardzo fajne imiona, zastanów się;-)
PolubieniePolubienie
Pelagia, Klotylda…
A może tak… Xena???
Ale suchar… :]
PolubieniePolubienie
nawet jak sie nie ma lysiny to tez mozna miec tupecik:>
PolubieniePolubienie
heh…dobrze, że nie malujesz portretów zawodowo, a może jednak? a ludzie potem myślą, że na Krupówkach w Zakopanem dostają karykaturę
PolubieniePolubienie
Perpetua do spółki z Felicytą to dwie pierwsze męczennice w k-le katolickim, bardzo pomocne w sesji:)
polecam, jak ktoś jeszcze studiuje i nie tylko:)
PolubieniePolubienie
🙂 Zwracacz uwagi na połowie żuchwy… 🙂 No no…
PolubieniePolubienie
P.S. A miałam sen, że Kacper go nazwiesz 😉 Hm.
PolubieniePolubienie