Polak potrafi. To maksyma znana jeszcze z czasów głębokiej przyjaźni z tymi, co to nas teraz nawet zagazować nie chcą. A może z jeszcze wcześniejszych przygód dzielnego Kolargola na tropach Yeti. Teraz już nie wiadomo. Grunt, że równoważnik przeszedł do historii, a wyjątkowo z prawdą się nie mija. Czasem co prawda ciężko odróżnić ironię od sarkazmu, ale potrafi ten Polak jak mało kto. Jeden na przykład odkrył nową planetę. Ale tyle jego, co mu się przyśni, bo podejrzewam, że wycyckają go zanim się obudzi. Bo za młody na odkrycia i w dodatku zero zaplecza finansowego od bogatego sponsora. Albo choć od producenta kafelków. ‚Tośmy se poodkrywali’ – jak mawiał pan Rysiul z Królewskiej, gdy mu zabronili podglądać zagłębie seksszopowe przez ruderę starej piekarni. Za to inny słynny dziś Polak tak bardzo potrafił, że aż mu nie wyszło. Chciał powrotu do przeszłości i zabawy w dwunastolatka, a wrócił do policji. Tym razem jednak znalazł się po tej mniej przyjemnej stronie. A mówił mi Zdzich, jak byłam jeszcze małym chłopcem, że jak już coś chrzanić to porządnie. Panu byłemu policjantowi widać nikt nie mówił. Albo za rzadko miał na obiad wołowinkę w sosie chrzanowym. Trudno. Chciał alarmu bombowego – zrobił. A że go złapali. Cóż. Teraz przynajmniej Nadworny Kaczor Warszawski będzie musiał wyskoczyć z niezłej kasy, którą obiecał za pomoc w ujęciu Paralizatora Metrowego. Kaczorowi się przyda. I tak dobrze wygląda.
Z nowin osobistych a dziwacznych: śniło mi się, że byłam muchomorem i miałam czadowe żółto-czarne baletki, ale nie tańczyłam, tylko śpiewałam marsyliankę w wersji country. Nie mam pojęcia jak śpiewałam i skąd to wiem, bo marsyliankę znam tylko z nazwy, Francuzów nie lubię podobnie jak country, a z tym gatunkiem muzycznym kojarzy mi się wyłącznie niedogolony tłuścioch w kowbojsko paskudnym fafeluszu stylizowany na podstarzałego Elvisa z końskim akcentem, oddechem i cizią o końskiej szczęce uwieszoną u ramienia. Nie ma jak sny. Zygmuś Ef zabiłby się drzwiami od lodówki. Albo wpadł z wrażenia na grabie. A generalnie to by się utopił, byleby tylko się w grobie nie przewracać. A na marginesie to te przewroty pośmiertne są stanowczo przereklamowane. Za ciasno na zmianę pozycji. A jak się śpi w pozycji na załamanego psychicznie to łatwo dostać kolki.
Wniosek? Ostatnia czereśnia na talerzu to niechybny sygnał-znak, że gasimy światło.
Tak poza tym jestem całkiem normalna, nie doznałam trwałego poparzenia żelazkiem i nie wkładałam głowy do pralki by spytać czy był listonosz.
Dobranoc Państwu
a może to nie był twój sen tylko sen twojego synka lub połączenie waszych snów i z tąd te muchomory jak z bajki? 😉
PolubieniePolubienie
hmmmmm… czeresnia :))))
PolubieniePolubienie
Wywód, jak zawsze ciety, ze znaczną swadą przeprowadzony, z kilkukrotną zmianą wątków …
w której mały ludek w mojej osobie – chyba się nieco pogubił … chyba z powodu upadłu…
Mnie ostatnio się śni wściekła Iza, choć to może nawet jest jawa …
Dziś przywiozłem komodę dla – małego, zdrzemnąłem się na chwilę, bo mam wolno i … mam za swoje ……….
PolubieniePolubienie