Przeprowadzka wcale nie brzmi wspaniale. Wręcz kurde jego mol przeciwnie. Nie było mnie gdy bety przenosili bo musiałam wyjść. Po powrocie nic nie było już takie jak dawniej. Okno – owszem jest, ale mogę sobie popatrzeć bokiem ewentualnie, jak sie nauczę. Tylko żebym przy tym zeza rozbieżnego nie dostała. Pokój? Cóż – camera obscura by się tu wynudziła jak mops. Syfnie białe (dawno dawno temu) ściany, w które nie da się wbić pinezki bez użycia młotka i olbrzymiej dozy cierpliwości.
Uszkodziłam sobie mojego osobistego kciuka przy próbie zainstalowania nad biurkiem kalendarza z gołymi motocyklami. I w mordę jeża prędzej bym tę ścianę przewinęła na lewą stronę z cegłami i watą szklaną, niż by to się udało. Kalendarz wylądował w koszu a ja sapiąc na fotelu. Policzę do dziesięciu to może nie wyjdę na ulicę z siekierą i nie zacznę zabijać. Może tylko trochę podgryzę. O ile uda mi się liczyć nie zgrzytając zębami.
Brzydko, szaro, nijak i wybitnie mało ustawnie. Siedzę tyłem do drzwi (do pozostałych zresztą też ale jakoś mnie to nie dziwi…), więc każden jeden delikwent, co sobie zażyczy akurat przejść nieopodal, może mnie zlustrować dogłębnie w temacie pracy bądź innych czynności. Zwłaszcza w temacie innych czynności. Poza tym jak się otworzy okno i drzwi – a inaczej się nie da bo w przypływie dobrego humoru słońca robi się szwedzka sauna za free tyle, że bez Szwedek – to mam przeciąg aż miło. Poza tym obok mam też wentylator ale warknęłam mu na wstępie, że jak będzie działał to jest pierwszy w kolejce do przyspieszonej eksmisji przez to okno co to się tak krzywo otwiera. Na razie skutkuje.
Biurko to jest w ogóle inna historia. Ja nie wiem kto tu siedział przede mną ale chyba jego ulubionym zajęciem (poza byciem ostatnią żyjącą fleją i ogryzaniem nóg tegoż biurka) był skok z obrotowego krzesła obunóż do otwartej szuflady. Raz, że ten ktoś musiał być wybitnie wąskodupny bo szuflada mikra jak Koreańczyk w podziemiach i to po sezonie na skarpetki, dwa, że co to w ogóle do jasnej nieustającej ma być! Się pytam!
Szuflady bez dna to może i fajne są, ale w przenośni. W życiu codziennym to ja wolę takie funkcjonalne, w które mogę sobie (excuce mot) wsadzić zszywacz, długopisy, linijki, kalkulator, dziurkacz i inne narzędzia tortur + rafaello i kisiel ‚słodka kurde chwila’ bo tak. I może nawet taśmę klejącą bym zmieściła i korektor. A na kiego grzyba mi taka, przez którą mogę sobie popatrzeć na zachód słońca? I to jak rzucę okiem prawoskrętnie na odległość 5 metrów? No? Ma ktoś koncepcję co mam sobie z tą szufladą zrobić? Wiem, mogę ją sobie podpalić i upiec na niej żółwia-maskotkę, bo na moim ogrooomnym, olbrzymim, gargantuicznym wręcz biurku nic poza monitorem, klawiaturą, telefonem i myszką mi się nie mieści. Upchnęłam jeszcze kubek ale to łokciem.
Oczywiście muszę wspomnieć jeszcze o wuce, gdzie po wejściu trzeba się kłócić z umywalką (o ile coś tych rozmiarów da się nazwać umywalką) o pierwszeństwo do sedesu. Nie opracowałam jeszcze metody na mieszczenie się tam bez obijania sobie kolanami brzucha ale jak opracuję to napiszę poradnik. Pomieszczenie szumnie nazwane ‚kuchnią’ pominę milczeniem.
Myślę, że polubimy się z nowym pokojem. Taaak. Co za klimat i ta przestrzeń i ta szafa obok i ten dyskretny urok zapyziałego peerelu. Cud, miód i maliny. To wymarzone miejsce na realizację głęboko skrywanych i uśpionych dotychczas ambicji. Wreszcie mogę się spełnić.
Zostanę seryjnym mordercą.
spoko Bajka,kazdy sad Cie uniewinni,a ju never now, moze dobrze placa?
PolubieniePolubienie
…ale sufit jest?
PolubieniePolubienie
a co na to wszystko PIP? A może Sanepid powinien najpierw wizytę złożyć w tym przybytku?
PolubieniePolubienie
wprowadź zatem zasady wynikające z Kodeksu Pracy
4 h za komputerem, a reszta to spacery markujace pracę
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
może da się coś przykleić na taśmę dwustronną ???
PolubieniePolubienie
Szczęściara. Ja mam okno za plecyma. Muszę nosić kapelusz z wielkim rondem, żeby o niektórych porach dnia cokolwiek w monitorze widzieć, bo słomiane rolety to raczej tylko do ozdoby (a i tak wątpliwie) służą 🙂
PolubieniePolubienie
No to widze, ze Ci się spodobało, urocza klitka (zdjęcie by się przydało, a może lepiej nie). To idź pomorduj i wróć i pamiętaj – jesteś oazą spokoju @#^%$*!&*^#$ zajebistym kwiatem na tafli wody!!! 😛
PolubieniePolubienie
no! prawoskrętne zachody słońca są gut! poza opiekaniem żółwia szuflada z miłą chęcią posłuży za magazyn częsci składowych tych nieszczęśników napotkanych przez ciebie z siekierą na ulicy [ śliczne zdanie, nieprawdaż? zwięzłe i fikuśne]
PolubieniePolubienie
hehehe 🙂
Ja mam okno w pracy lewoskrętnie, nawet dość rozłożyste, ale nieotwieralne. A i wychodek mamy zussamen z kuchnią urządzony: po prawej kibelek, a po lewej półka z kubkami i czajnikiem. Na środku umywalka. A, pod półką znalazło się miejsce na zapasy akcesoriów typu worki na śmieci, czy Domestos. Nie, nic nie jest odgrodzone, jeno drzwi są na zameczek na szczęście. Mój szef to ma web do urządzania… ;-/
PolubieniePolubienie