Się dzieje

Dziś mamy przeprowadzkę. Opuszczamy nasz miły, ciemny, klaustrofobiczny pokoik (który bardziej spodobał się komuś innemu kto najwyraźniej stwierdził, że nasza czwórka to i tak nic nie robi, więc może spadać na bambus albo do wucetu) i udajemy się do budynku obok. Ponoć jest bardziej obskurnie ale twierdzę śmiało, że to plotki. Bardziej obskurnie przecież nie może być w centrumie bo by się robale na przedmieścia wyprowadziły. One też mają swoją godność. Zresztą zobaczę to ocenię sama.

Na razie wszystkiego dowiadujemy się pocztą pantoflową. Dobrze, że ktoś nas w ogóle poinformował, że nas przestawiają. Tak, umyślnie użyłam porównania do mebla przesuwnego. Poprzednio nas po prostu w ujkent przenieśli. Zorientowaliśmy się, jak w poniedziałek przyszliśmy do pracy i naszych rzeczy nie było a głucha pustka powiedziała nam dźwięczne heloł. Teraz to pełna kultura normalnie. Plotki krążyły od dwóch tygodni. Szef poinformował nas przedwczoraj. Żeby nie było, że nie wiemy. Poza tym teraz sami się będziemy przenosić, więc tym bardziej wypadało. Bo co. Sam ma dźwigać?

Z nowin absolutnie fantastycznych (przynajmniej jedna): ponoć jest OKNO, więc będzie nieco jaśniej, nieco mniej klaustrofobicznie pewnie i zawsze będzie przez co wyskoczyć w przypływie energii po Matki Boskiej Pieniężnej. Czad. Już zapomniałam jak to jest pracować przy dziennym świetle. W tej jaskini to tylko świetlówki i lampka. A kwiatki więdły na samą myśl o pokoju numer 5. A tu proszę. I widok będzie ładny. Na Orbis i jakąś knajpę. I spaliny świeże jak maliny. I drugie piętro. Niby tylko jedna winda jest i to mało fartowna ale zawsze to o dwie kondygnacje bliżej do dołu. Mniej biegania.

Co prawda jeszcze nie do końca sobie tę przeprowadzkę wyobrażam – no bo jak to? zasuwać z monitorkiem, komputerkiem, klawiaturką i myszką.. biureczkiem, krzesełeczkiem, szafeczką z otwierającymi się szufladeczkami.. pudłami z dokumentacją, stertą papierzysk pod pachami i własną torbą w zębach na dół, na zewnatrz i potem szu do innego budynku i na górę? i może jeszcze drukarkę na plecy? – ale chyba będę musiała.

W kwestii dźwigowej nieodmiennie liczę na płeć męską (ponoć). Zobaczymy czy się nie przeliczę. Najwyżej poczekam aż moje rzeczy za mną zatęsknią i same się przytachają. Może reagują na jakieś elektrowstrząsy? Albo przynajmniej widok nagiej Renaty od Kurwików? To bym się postarała o jakieś urocze fotosy dla nich i torebki podróżne nagłej potrzeby dla siebie. A może…

Już wiem – zacznę wierzyć w teleportację.

Mocy przybywaj!

Apdejt 18.26

Akcja społeczna KM!!!

15 uwag do wpisu “Się dzieje

  1. Ja ćwicze teleportacyje (z jakim wynikiem to….. prosze nie wnikać). Jesteś eksmitowana (nie mylić z ekshumacją) przymusowo z jednego lokalu do drugiego. Dzisiaj to życie jest parszywe, nawet mieszkania/pokoju nie można byc pewnym.

    Polubienie

  2. absolutnie popieram przedmówczynie w kwestii ołóweczka. No ewentualnie możesz jakies karteczki wziąć do niego – taki samoprzylepne. A resztę niech nosza sami. Pamietaj – masz władęe i nie wahaj się jej użyć!

    Polubienie

  3. Ja bym się nawet zastanowiła, skoro mówisz, że i Ciebie jak przedmiot przenoszą, czy przypadkie silne męskie ramiona nie powinny i Twojej osoby wziąć na ręce i grzecznie przenieść. Ewentualnie z tym ołóweczkiem w ręku 😉

    Polubienie

  4. te przenosiny to trwajom?
    Bo jak mamy przenosic, to ja proponuje mały hepening:
    umówić sie w kilka osób, wpaść spektakularnie do biura, odnaleźć bajkową, a następnie wynieść ją równie spektakulanie z towarzyszeniem okrzyków i spiewów wraz z całym potrzebnym inwentarzem i przetransportować w miejsce docelowe. To kto chętny? Parafrazująć zafijoła – niech podniesie rekę. 😉

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s