Wczoraj wyszłam z pracy tak kompletnie zmęczona i padnięta, jakbym co najmniej w kamieniołomach na trzy zmiany z taczką pełną gruzu zasuwała dziko. Jakiś dzień parszywy był czy cuś a w dodatku duszność mimo chłodu mię napadła i dżenerali nieszczególnie się czuliśmy z Obywatelem do spółki. Nie pomogły nawet truskawki.
Dopiero po terapii zyskaliśmy trochę pewności siebie i pozytywnych emocji, więc powrót do domu odbywał się już w miłej i dźwięcznej atmosferze dziewięćdziesiątki czwórki a autobusowe Baby Sapiące były uroczo i uprzejmie ignorowane. Nie będę przeca wstawać i prezentować wypiętego brzucha espeszaly, żeby ta czy owa się ode mnie odpierwiastkowała i przypięła astmatycznie do kogoś innego, z reguły młodszego, w dresie i rozwalonego na całą szerokość podwójnego siedziska. Zawsze to łatwiej do kogoś kto wygląda bardziej po ludzku i mniej zwyrodniale, nawet gdy jest w widocznej już bez wątpienia ciąży.
Obywatel jakiś czas temu się zbuntował i stwierdził, że jednak nie będzie piłkarzem. Po szeregu kopnięć pamiętnych z wyjazdu nad morze, które niewątpliwie zapowiadać mogły niezwykle udaną karierę na murawie zielonej a rozdeptanej, przerzucił się na nocne bulgoty. Teraz nie kopie. Teraz bulba. Ja sobie leżę i pachnę a On bulba. Nie ma co – udany duecik. Jak Go dobrze przetrzymam to może wystartujemy w przyszłorocznej Eurowizji, hę? Sądzę, że nawet mało subtelny Piard Fotelowy w wykonaniu mopsa pani Heli byłby lepszy od Delfina Fefnastego z Czarnymy Pazuramy.
Dziś odstawiłam piękny taniec zmokłej kury na warszawskich ulicach. Do pracy zaspałam – to raz. Dziesięć minut zaledwie ale zawsze. Jednak biorąc pod uwagę szybkość porannej toalety i przyodziewku wszelakiego to po prostu przeszłam samą siebie. Siedem minut. Mówcie mi Miszczuniu – to dwa. Przytomnie pognałam w stronę stacji kolejowej – to trzy. Zawsze to lepiej spóźnić się 15 minut niż godzinę. W pociągu pod koniec jazdy jakaś pani zorientowała się, że to coś co jej zakłóca widoczność na zatłoczony korytarz to nie pomarańczowa fatamrugana, tylko mój osobisty bębęnek – to sztyry. Ale z uśmiechem podziękowałam jej za ‚usiądź se dziewczyno może’ bo musiałam wysiadać.
No to wysiadłam. I stała się jasność, że parasol jak paszoł w choleru tak nie wrócił. Uczciwy jego w moim pokoju w pracy znalazca, co to sobie go przy szafce znalazł i pożyczył, jakoś dotychczas nie oddał. Chyba pora pogodzić się z faktem, że dalej będę mokła w deszcz. Ponoć zdrowo. Tak sobie tłumaczę. Tylko czy aby na pewno tak rano i w taki zimny.
Na poprawę humoru zaraz idę na dół zaatakować półki z pieczywem i owoco-warzywniak, a że raczej z pustymi ręcami nie wrócę, najbliższą godzinę spędzę na radosnej konsumpcji i jeszcze radośniejszym trawieniu. Ku chwale Ojczyzny i Obywatela. O Firmie nie wspomniawszy. Bo wiecie. Zadowolony pracownik to wydajniejszy pracownik. Tak rozgrzeszona z przyjemnością oddam się dzikiej żądzy i uwolnię jamochłona w ostrej gastrofazie wsobnej.
Smacznego
Ps. Mniej lub bardziej zainteresowanym jednostkom przypominam o dzisiejszym KONCERCIE
Dziś jestem jakaś niedookreślona…
A może poszli do lasu?
Miłego dzionka zatem ;-)mniej męczącego a już niedługo weekend!
Buziaki
PolubieniePolubienie
ja nie moge na koncercik a bardzo bym chciała.
PolubieniePolubienie
Ja też nie mogę na koncercik. Ale za to wczoraj widziałem truskawki za 4 zł! Pod Min. Fin.!
PolubieniePolubienie
u mnie som po 7. ale i tak nie mogę przez ten piiii piiii żołąd.
PolubieniePolubienie
Miszczuniu, z zaspaniem to dzisiaj jakaś plaga, mój brat do roboty, ja na konkurs, jeszcze ty…. MISTRZUNIU (i nie jestem żadnym lizusem ;P. a zmoknąć czasami lubię np. przez burzę, ale nie deszczem- sikawką w chłodny dzień. A u mnie pogoda nijaka jest ni to słońce, ni to deszcz, ni to wiatr, ni to cisza przed burzą.
PolubieniePolubienie
„Odpierwiatskowała”;)…- zabawne określenie. Spodobało mi się also zasłyszane kiedyś (w piosence kabaretu OT.TO);)…”Niech sie wreszcie ode mnie coca-cola od pepsi”!;))
Pozdrawiam słonecznie i zyczę miłego popołudnia
PolubieniePolubienie
Ja chciałam napisać słówko co do Twojego komentarza na moim blogu. „Mamut” brzmi znajomo i się absolutnie nie dziwnie. Wcześniej sama się zdziwiłam, ale po czytaniu dzień w dzień od prawie roku Twoich notek przeszło to słówko na mnie. A najdziwniejsze jest to, że pół Torunia teraz mówi o mamutach nie wiedząc skąd to słowo się wzięło 😉
Bajki potrafią zaskakiwać 😉
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
miało być: (głaszcze) 🙂
PolubieniePolubienie
też zaspałem 😐
PolubieniePolubienie
Fajnie tu
PolubieniePolubienie
Taaa… poszli do lasu ;p
PolubieniePolubienie