ona1
przytyłam bo wpierdalam jak dzika
ona2
a ja schudłam jeszcze
ona1
niedługo będę się turlać
ona2
dobrze ci w takim ciele jak masz
a nie jakaś zdechlizna
ze zwisłym suchym cycem
Taaa jest 😉
Zwisłym suchym cycom mówimy głośne ‚nie’
ona1
przytyłam bo wpierdalam jak dzika
ona2
a ja schudłam jeszcze
ona1
niedługo będę się turlać
ona2
dobrze ci w takim ciele jak masz
a nie jakaś zdechlizna
ze zwisłym suchym cycem
Taaa jest 😉
Zwisłym suchym cycom mówimy głośne ‚nie’
Jadę ja sobie proszę ciebie autobusem. No rozumiesz. 517. Jadę więc proszę ciebie, korek oczywiście jak stąd na Seszele, ale jadę. Co mam nie jechać. W końcu do roboty trza jakoś się dostać. I jakoś sie proszę ciebie duszno zrobiło, ale nic, stoję. Tyle ludu naokoło to co się będę wychylał. Niech inni się natrudzą i przewietrzą. Jeszcze mi potem jakaś starucha zaskrzeczy, że jej wieje. Poluzowałem se proszę ciebie palto i stoję. Obok jakaś proszę ciebie kobita stoi i sapie. Ale nic, stoję dalej. Posapie se to się zmęczy. Widzę, że jakoś tak mi się dziwnie przygląda to myśle – popatrze se na panoramę piękną warszawską za oknem – i proszę ciebie patrzę. Ale nic kurde mol nie widzę bo z tej proszę ciebie duchoty szyby całkiem zaparowały i tylko widzę jak jakaś laska coś na szybie paluchem smaruje. Nasmarowała proszę ciebie ‚bla’ i dalej stoi. Stoi i sobie ogląda jak kurde proszę ciebie kabaret ten cały autobus. Dziwna jakaś. Ale nic, stoję dalej. Kobita obok wysila się coś przy oknie. Otworzyć nie może. Zerkam na nią niepozornie. Z cicha pęk. Poczerwieniała proszę ciebie jak burak. I tak proszę ciebie stoję i stoję i myślę sobie – pomógłbym – czemu nie. Ja pomagać lubię i umiem. Ale bo ja wiem proszę ciebie kto ona ta kobita jest. Może to jakaś feministka wojująca i zamiast uśmiechnąć się i podziękować ładnie to ona mnie proszę ciebie czym sieknie przez łeb. I się skończy dżentelmeństwo a wyjdę na chama. Z tymi babami to nigdy nic nie wiadomo. Tu niby chcą proszę ciebie pomocy a za chwilę się oburzają jak im przysługę wyświadczysz i jeszcze gotowe w pysk przywalić jak człek nadgorliwy. A z drugiej strony jak nie pomożesz toś proszę ciebie dopiero cham, bo przecież mogłeś się domyślić, że jej akurat o to a nie co innego chodziło. Weź tu traf za taką. No i stoję proszę ciebie w tym dusznym, zatłoczonym, zaparowanym 517, sajgon jak nie wiem co, obok baba męczy się z oknem łypiąc na mnie wściekle. Oho – myślę sobie – teraz to ja już pomagał nie będę bo mnie dopiero we wściekliźnie zeżre. Bo się zaraz rozdziawi – czemu dopiero teraz? przecież ona się tu juz tak długo męczy a ja nic i stoję jak ten proszę ciebie kołek. Pewnie byłoby prościej jakby poprosiła ‚czy mógłby pan otworzyć okno?’ ale ona pewnie liczy na to, że ja sam się domyślę. A z drugiej strony proszę ciebie może wcale nie chce żeby jej pomóc. Może jest taka Zosia Samosia z niej i wszystko proszę ciebie musi sama ‚tymi ręcami’ bo inaczej to się wkurza i syczy? Tak proszę ciebie, ja znam takie syczące. Wyładowują się na nas jak im coś nie wychodzi. A już jak mają okres to w ogóle bez kija nie podchodź. I to najlepiej proszę ciebie w czym opancerzonym. W czołgu najlepiej. Zawsze znajdzie się proszę ciebie coś do czego można się przyczepić. Baby to talent mają do tego nieziemski. No i stoję sobie proszę ciebie i patrzę i myślę – pomóc? nie pomóc? Sam nie wiem. Biję się proszę ciebie z myślami i ciągle remis. Czekam i czekam a dogrywki niet. Bo jak pomogę to się ta kobita czepnąć może, że woli sama, albo, że ona wcale tego okna otwierać nie chciała, albo czemu dopiero teraz, albo inna kwik podniesie, że przeciąg… a z drugiej strony jak nie pomogę to proszę ciebie ta laska co to ‚bla’ nasmarowała na szybie i się z zaciekawieniem przygląda gotowa potem to wszystko opisać na tym no… jak mu tam… termosie radzieckim. Baby to wredne są jak proszę ciebie nie wiadomo co. Zero zrozumienia dla człeka co to się proszę ciebie stara i stara. I zero jakiejś takiej wdzięczności. Tylko pysk rozpuszczą. I tak źle i tak niedobrze. Normalnie mówię ci stary – dylemat mam taki, że chyba wysiądę…
To wysiadłem.
Ziuta
żyjesz?
Bajka
nie
Ziuta
na pewno?
Bajka
tak
Ziuta
aleś ty dziś elokwentna
Bajka
reglamentuję głoski
Ziuta
a poczemu?
Bajka
poczemu to stoi ta rzodkiewka
Ziuta
no to dlaczego?
Bajka
co by energii nie marnować po próżnicy
Ziuta
po co ci tyle energii? i tak zawsze masz za dużo
Bajka
otworzę elektrownię i reaktorem jądrowym będę świat straszyć
Ziuta
jesteś niespełnionym czarnobylistą?
Bajka
nie ale ponoć kobiety są zazdrosne o penisa więc ja pójdę dalej
Ziuta
tylko daleko nie odchodź
Bajka
średnioeuropejskie 16 cm to chyba nie mila morska
Ziuta
serio tylko tyle?
Bajka
noo
Ziuta
kiepawo
Bajka
ja też zawsze miałam nadzieję na więcej co by mi choć 20 cm linijkę wypełniło, rozczarował mnie ten durex
Ziuta
toż ja specjalnie kupiłam trzydziestocentymetrową
Bajka
wiesz, fantastyka nie sprzedaje się ostatnio najlepiej
Rozumiem, że może boleć. Rozumiem, że można nie móc zapomnieć o kimś, kto był w naszym życiu ważny… nierzadko ważniejszy niż my sami. Rozumiem to świetnie. Mam tak dwa razy w tygodniu. Raz przez dwa dni.. i raz przez pięć. Bywa. Człowiek nie maszyna, emocje jak ognisko – lubią tlić się miesiącami, latami czasem nawet. Już czasem wydawać by się mogło żeśmy zdrowi już całkiem, że zgasło co wypalić się miało… a tu klops – znów płonie. Rozumiem to bez słów nawet. Wytarczy spojrzenie.
Mogę wysłuchać, rad nie daję – nie ja od tego, od sądzenia też mamy innych, dużo potrafię zmieścić w granicach mojej tolerancji, pocieszać mogę kiedy trzeba a kiedy trzeba kopa dać na rozpęd. Bo człowiek, który chce kogoś wysłuchać i zrozumieć jest jak studnia.. taka bez dna… taka, z której czerpie się siłę jak wodę i wie się, że ona się nigdy nie skończy. Ale co wtedy gdy przestajemy rozumieć? Co gdy chcąc pomóc komuś cierpimy sami? A wiemy, że nikt inny tu nie pomoże. Nie dlatego, że mamy tak wysokie mniemanie o sobie, tylko dlatego, że widzimy to w cudzych oczach. Wóz albo przewóz, wszystko albo nic, czarno-biały świat. A pod skórą tysiąc odcieni szarości… dwadzieścia siedem synonimów łez.. Co wtedy?
Bo ja wiele rozumiem i wiele zmieścić potrafię ale gdy zapraszamy kogoś do domu i prosimy by usiadł w fotelu,w którym siedzi ktoś inny.. tego zrozumieć nie potrafię. Czyż najpierw, zanim coś oswoimy, zanim rozbudzimy nowe nadzieje, zanim pozwolimy komuś się w nas zadurzyć, nie powinniśmy wymieść starego kurzu spod szaf, rozwiązać nierozwiązanego i rozliczyć się z przeszłością? Bo po co niszczyć kogoś, kto sam dopiero co odbudowuje swój własny świat cegła po cegle, kamień po kamieniu? Największą zbrodnią jaką możemy popełnić jest odebranie komuś nadziei…
Nie wiem na jakie miano zasługujemy gdy pozwalamy by mimo bałaganu emocjonalnego w nas samych, mimo nie wygasłego ogniska, mimo ogromnego uczucia do kogoś innego, ktoś wprowadził się do naszego życia, obdarzył nas zaufaniem, oddaniem, przyjaźnią, miłością, sobą tylko po to by usłyszeć, że był tylko zabawką.. marionetką, która miała za zadanie wzbudzić czyjąś zazdrość, zabawić nas przez kilka chwil i… sama nie wiem co dalej. Jak taka osoba ma się czuć? Czy jest jakiś wykaz emocji? Bo ja chyba nie bardzo wiem. Nie bardzo radzę sobie w takich sytuacjach.
Chyba ciągle zbyt mało rozumiem…
ps. a już najmniej jeśli zaczynamy się z kimś spotykać tylko po to by wzbudzić zazdrość w kimś innym. Świadomie czy nie? Perfidia czy głupota? I tak robimy komuś straszne świństwo..
znow za smutno by spac…
Szaleje pożar. Z płonącego domu ewakuuje się małżeństwo. Żona do męża:
– Wiesz Wiesiu… po raz pierwszy od 15 lat wychodzimy gdzieś razem
‚Miałem straszną ochotę na canelloni szpinakowe, chodziło za mną od paru dni, ale jako, że dziś założyłem niebieski krawat i nie chciałem, żeby mi się kolory gryzły przy jedzeniu.’
Z początku sądziłam, że to zgryw. Przeczytałam kilka notek i czuję, że ziemniaki mi same czwórkami z piwnicy wychodzą.
Boże… spuść nogę i kopnij.. tylko się – ja cie proszę – nie pomyl.
Żorżyk
co ty robisz w pracy?
Bajka
no kurka siwa powariowaliście dziś z tymi pytaniami 😉 chociaż ty zmieniłbyś repertuar
Żorżyk
ok… a co ty robisz dzisiaj w pracy?
Bajka
jestem fetyszystką i podnieca mnie klawiatura mojego komputera a poza tym cierpię na agorafobię i tylko w tej klaustrofobicznej klitce czuję się bezpiecznie
Żorżyk
taak? a ja sądziłem, że pracujesz
Bajka
nie żartuj
zwyczajowo w soboty przychodzę do firmy wydepilować pachy i zasadzić trochę pieczarek w pojemnikach po tonerze… no czasami jeszcze pasam owce ale to tylko w trzeci wtorek tygodnia 😉
Żorżyk
zwyczajowo..? owce..? trzeci wtorek tygodnia..?
Bajka
dokładnie
i jeszcze korespondencyjnie uczę się chirurgii plastycznej
Żorżyk
myślałem, że tego nie da się nauczyć korespondencyjnie 😉
Bajka
hmm.. to by tłumaczyło brak postępów ;))
Wrrr. Nie lubię, nie lubię, nie lubię. Zwłaszcza gdy za oknem słońce aż się morducha cieszy do roweru i piękna jesień wylewa się kolorami ze wszystkich drzew i miejskich zakamarków. Ech. A tu kolejny las trzeba zrujnować przewalając tonę nikomu niepotrzebnej w zasadzie makulatury.
I na cholerę mi ta Arkadia co się otworzyła. Jakby się co innego otwierać nie mogło. Na przykład otwarcie złamany lenistwem piątek mógłby się przemieścić w otwarcie złamaną imprezowo sobotę a następnie zakotwiczyć w sennie i relaksacyjnie nastawionej niedzieli bosko zakończonej wonną kąpielą wannowo-migdałową. Tak tak… ujkent bardzo mógłby mi się kojarzyć z chirurgią urazową i to w dość przyjemny sposób. Ale nie. Kojarzyć mi się będzie z nowym Empikiem w tym nowym molochu, gdzie nowa grupa społeczna nudnych Polaków z potencjalnie nudnymi przyszłościowo pociechami spędzać będzie swój free-time na pogawędkach między kolejnymi sklepami, kawiarniami, salonami i pokojami zabaw. Oczywiście wszystko tylko najlepszej jakości. Żenada.
Ostatnio na angielskim czytaliśmy o tym w jaki sposób najczęściej Anglicy spędzają swój wolny czas i potem z ciekawości przerzuciliśmy się na Polaków. Wyszło nam po pierwsze wgapianie się w TV, po drugie drinkowanie (jakkolwiek by to nie ująć), po trzecie zakupy – w centrach handlowych właśnie. Potem były jeszcze gry komputerowe, spotkania ze znajomymi (ale to tylko młodzi ludzie) i grilowanie wszystkiego i wszędzie. Wygląda na to, że jesteśmy strasznie nudnym narodem. Nie da się ukryć.
Nie rozwijamy się, zapijamy, zasyfiamy i kapcaniejemy. Jeszcze trochę i nie zdziwi mnie, gdy ludzie zaczną się poznawać, spotykać, żenić, mieszkać i płodzić dzieci w supermarketach. Najlepiej jeszcze żeby to wszystko transmitowała na żywo jakaś stacja telewizyjna bijąc się o oglądalność z inną, pokazującą real-killing i promującą maniakalno-depresyjnych prezenterów o skłonnościach zoofilistycznych. Szfak.
Siedzę sobie i dłubię w tych papierkach, literkach, cyferkach, klawiszach… Szlag mnie trafia ale tylko taki standardowy. Bez udziwnień. W końcu zawsze mogło być gorzej.
A wczoraj zmęczyłam się jak dziki pies po trasie Berlin-Moskwa bez przesiadki ale dobrze mi było. Ale pocieszam się, że Basia zmęczyła się równie bardzo, jeśli nie bardziej nawet 😉 A jak mi się dobrze spało… Ech, wcale nie chciało mi się oczu otwierać… i jeszcze Stefan mruczała tak rozkosznie, że tylko wtulić się z jej puchaty brzuszek i spać dalej… do poniedziałku 😉 Mrrr…
No ale pora wracać do pracy. Przerwa się skończyła.
Tym co mogą – miłego weekendu
tym co nie mogą – tym bardziej 😉