Praca – przerwa na 'zjedz coś bo znikniesz'

Siedzimy z Markonim w kuchni.
Na blacie Kentucky Fucking Chicken i okłady z młodych piersi… idealne ponoć na przeziębienie. Czego nie można powiedzieć o zimnej pepsi. Aaa co mi tam. Będę dłużej zmysłowym basem nawijać. On wgryza się w kanapkę. Ja zagryzam frytkami. Grunt to zdrowa żywność…

Markoz lekka zdegustowany mierząc środek kanapki spojrzeniem bazyliszka – Ta sałata umarła
Ja zaglądając mu w drób– Noo… i to całkiem dawno sądząc po wyglądzie 😉
Markoz miną jakby połknął własną skarpetkę po tygodniu łażenia po górach w jednych onucach – Bleee
Jaz włączoną opcją Ciocia Dobra Rada – I właśnie dlatego zawsze proszę bez sałaty. Zobacz jaka oślizgła…
Markoz włączoną opcją Wujek Samo Zło – Bo jest martwa
Japocieszająco – Ciesz się, że się nie rusza. Sama nie wiem co by było gorsze: martwa sałata czy sałata, która zmartychwstała…

Smacznego 😉

14 uwag do wpisu “Praca – przerwa na 'zjedz coś bo znikniesz'

  1. khan – pan tu nowy widać to jeszcze nie wie – tego bloga nie da się czytac spozywajac albo chcac spozywac ;))
    pozdrawiam serdelecznie

    Polubienie

  2. małosolne – moja nieodwzajemniona miłość 🙂

    P.S. Nie godzi się problematyki fartów omawiać w towarzystwie chyba że towarzystwo w pełni renesansowe i wyznaje zasadę nic co ludzkie nie jest nam obce 😉

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s