Punkt widzenia, czyli o tym, kto ma gorzej

Grudzień przywitał mnie mokrym śniegiem prosto w oczy. Nie powiedziałam rozgłośnie co o tym myślę tylko dlatego, że bardzo spieszyłam się na SKM-kę. A razem ze mną postanowiła spieszyć się cała okolica. Niepotrzebnie. Pociąg przyjechał spóźniony 20 minut i tylko najbardziej zajadłe jednostki zdołały się do niego wcisnąć.

Z obłędem w oczach już miałam podstępnie wypchnąć z przejścia kombatanta, rencistę i kobietę w ciąży, na szczęście jednak moja wrodzona spostrzegawczość, mimo minus czterech dioptrii i zaparowanych okularów, pozwoliła mi dostrzec wolny fragment podłogi. Wczepiłam się więc dolnymi mackami w podłoże i wstrzymałam oddech. Drzwi litościwie zamknęły się, mogliśmy ruszyć. – Następna stacja Warszawa Wschodnia – wybrzmiał głos lektora. Czyli czeka nas pełne dziesięć minut w skrętoskłonów z oszczędzaniem tlenu.

Stłoczeni niczym sardynki w przyciasnej puszce ludzie zaczęli swoim zwyczajem narzekać. A to, że pociągów za mało i za spóźnione, a że do pracy za daleko, albo za blisko, a że rząd mamy bardziej niczym rozrząd i to w dodatku do wymiany, a że gdyby mieli samochód, nie ściskaliby się w SKM-ce, albo wręcz przeciwnie, bo paliwo drogie, a to, że pogoda, służba zdrowia, szkolnictwo, telewizja, uchodźcy, sąsiad spod trójki i nauczycielka bratanka. Pani tuż obok mnie przewracała wymownie oczami, Pan sapał zionąc szczypiorem a młodzież gimnazjalna badała, ile współtowarzysze podróży są w stanie znieść, zanim nie rąbną owej młodzieży parasolem w potylicę.

Już byłam blisko wydobycia telefonu i zapisania się w trybie pilnym na ochotnika na pierwszy wolny turnus do Tworek, gdy wtem w całym tym skłębionym tłumie rozległ się wysoką nutą dziecięcy głosik: – Mamo, kupę!

W tym momencie wszystkie sardynki, szczypiory oraz przewroty świata straciły na znaczeniu a nasza wspólna kolejowa udręka zbladła ustępując pola współczuciu. Wszyscy bowiem razem i każdy z osobna zdaliśmy sobie sprawę, że nasze niewygody i uzyskiwania są niczym, marnym pyłkiem w galaktyce marudzenia. W porównaniu z sytuacją matki tego dziecka było nam jakby luksusowo.

3 uwagi do wpisu “Punkt widzenia, czyli o tym, kto ma gorzej

  1. Bajeczko ja miałam podobną sytuację ale w autobusach. Ale już od dłuższego czasu jeżdżę między 8-9. Więc już nie ma tłoków, za to sami emeryci z wózeczkami pewnie na zakupy śmigającymi.
    Tej kobiecie faktycznie nie zazdroszczę. Pozdrawiam

    Polubienie

Dodaj komentarz