Jak powszechnie wiadomo uwielbiam wszelkiej maści porady. Zwłaszcza nieproszone. I jeszcze bardziej zwłaszcza od osób żyjących w innej niż moja galaktyce. Wprost przepadam i proszę o więcej. Ta siekiera w dłoni to z przyzwyczajenia.
– Przed powrotem do pracy koniecznie powinnaś znaleźć czas dla siebie – poradziła mi znajoma.
– Hmmm? – wyraziłam uprzejme zainteresowanie między jednym a drugim łykiem jaśminowej herbaty (błeee… mam jednak straszliwie plebejskie kubki smakowe i nie doceniam oczywistych walorów).
– No tak! Wybierz się do spa, albo chociaż na jakiś relaksacyjny masaż – zaordynowała – Zobaczysz jak szybko odzyskasz energię.
– Ależ mam mnóstwo energii – odparłam tłumiąc ziewnięcie.
(Och, spa od razu by mnie zelektryzowało. Zwłaszcza rachunek na do widzenia.)
– A może Ty masz kłopoty z tarczycą? I dlatego tak nie możesz schudnąć? – raziła mnie piorunem znajoma i z miejsca postanowiłam, że jeśli w końcu zostanę seryjnym mordercą, będzie trzecia.
– Schudłam. Od sierpnia 10 kg. – wycedziłam zdejmując z języka przeklęte jaśminowe fusy.
– Naprawdę? – szczerze zdziwiła się znajoma.
– Naprawdę – odpowiedziałam nadal nie warcząc – I mam czas dla siebie.
(Całe morze czasu. Codziennie pomiędzy 23.00 a 4.00)
– No i co wtedy robisz? – zaciekawiła się znajoma.
– Bezczelnie go trwonię – odparłam.
Znajoma zatrudnia Panią do sprzątania i Panią do opieki nad 6-letnią córką, jedynaczką. Znajoma środkami komunikacji miejskiej podróżowała ostatnio za czasów studenckich, a więc raczej dawno i nie pamięta. Znajomą zdumiewają moje nie do końca przystające do jej życia problemy.
Mnie nic nie zdumiewa. Wolę pamiętać znajomą jako Aśkę, która na egzaminach zrzynała ode mnie psychologię kliniczną a na zaliczenie psychiatrii obryła się nie z tego zakresu materiału i w 10 minut musiała przyjąć na klatę streszczenie dość obszernego fragmentu podręcznika. Co pozwoliło Jej uzyskać ocenę dobrą, gdyż gadane to zawsze miała skuteczne.
I ta moja Aśka uratowałaby mnie przed utonięciem w jaśminowej herbacie, poradach od najlepszej zaprzyjaźnionej dietetyczki i kuponach zniżkowych do miejsc, gdzie stać mnie na wodę. Bez lodu i cytryny.
Chyba wolę po swojemu. Bez zadęcia. Ze śniadaniem na kocu w kratę na trawie, a nie na targach śniadaniowych w Bardzo Modnym Miejscu.
Bardzo Modne Miejsca to ja mam wiadomo gdzie.
Jedn a z cech, którą w Tobie wprost uwielbaim – NORMALNOŚĆ
PolubieniePolubienie
też mam taką „Aśkę”!
i tylko grzecznie potakuję za każdym razem, kiedy wpatrując się we mnie dziwacznie skośnymi oczami w napiętej twarzy preoruje, że powinnam pomyśleć o botoksie 🙂
PolubieniePolubienie
a pogoń Ty tę aśke w cholerę…
na chyba, że to Twój prywatny kabaret ?
PolubieniePolubienie