Meg, programistka:
– Kiedyś o 3 w nocy w sobotę to się z imprezy wracało, a nie zamykało laptop po robocie.
Ja, aktualnie wielowątkowa wielomatka:
– Spoko, kiedyś to o 3 w nocy zdarzał się fajny seks, a nie zmiana pieluchy.
I usypianie w rączych podrygach do czwartej.
A rano Siostra zadzwoniła ze słowem na niedzielę, że śniłam się jej w nocy. Byłam w czwartej ciąży i właśnie przedstawiałam jej nowego narzeczonego. Nic dziwnego, że zatelefonowała natentychmiast z zagranicy. To przebija nawet reklamę herbaty Teekanne z Pittem i Emmą.
O nie! Żadnych dzieci, żadnych narzeczonych, nic. Będę teraz żyć w czystości i umartwiać się nad losem świata w klasztorze na Korsyce. Z dobrym winem i bez zasięgu. Taki mam sprytny plan.
Kategorycznie domagam się cysterny z kawą.
Dajesz radę z trójką, to czwarte to pikuś ;). Kiedyś widziałam w hotelu rodzinę mającą 6 czy 8 sztuk (tak się dwoiły, że nie policzyłam dokładnie). Wmaszerowali jak pułk wojska, usadzili się błyskawicznie – starsze dzieci usadzały młodsze, matka upychała w specjalnym krzesełku najmłodszego nacyckownika, ojciec zarządzał tą orkiestrą. Nakarmili się nawzajem, posprzątali i sprawnie wyszli. W tym czasie my we dwójkę usiłowaliśmy bezskutecznie opanować nasze jedyne wówczas niemowlę, zjeść się nam nie udawało, a syf w okół naszego stolika dążył do pochłonięcia wszechświata :D. Jak potem byliśmy z dwójką młodych – szło szybciej i sprawniej.
PolubieniePolubienie
Bo wszystko jest kwestią organizacji. Lub zażytych leków 😉
PolubieniePolubienie