…czyli senno-marudny początek wyprawy
Wolne piątki z reguły kojarzą się ludziom z weekendową labą, dłuższym czasem na sen i generalnym brakiem pośpiechu. Mnie też.
Powiedzmy, że wyjątkiem będzie od dziś ten ostatni, kiedy to po czterech godzinach snu zwlekłam się z łóżka o dzikiej i absolutnie barbarzyńskiej porze. No bo ustalny, że czwarta.trzydzieści to jest – z prawdopodobieństwiem graniczącym z pewnością – czas, kiedy to zwyczajowo wraca się z imprezy, nie zaś wstaje, zakłada oczy, zabija o własne odbicie w lustrze i ewentualnie wyrusza na wycieczkę komunikacją celem punktualnego napotkania autokaru i uniknięcia gniewnych spojrzeń reszty zaspanych chórzystów.
Zbiórka o piatej.czterdzieści.
Doprawdy. Świetny pomysł na początek weekendu. Gdyby nie fakt, że w perspektywie miałam wyjazd do Wilna, zdecydowanie mogłabym wystąpić w jakimś dreszczowcu w charakterze wściekłego psa, albo kota, albo dobrze oprawionej poręcznej siekierki. Finalnie i tak wyjechaliśmy spóźnieni o szóstej z minutami ale obecność innych nieprzytomnych mimo wszystko mocno dodawała otuchy i tonowała wszelkie wścieki. W końcu zawsze to lepiej cierpieć solidarnie niż w pojedynkę.
Pomijam już oczywiście wszelkie akcje i atrakcje w stylu:
– gdzie są moje buty?
– gdzie są moje nuty?
– gdzie jest mój plecak?
– gdzie ja jestem?
– o rety nie wziąłem kanapek?
– czy ktoś widział muchę biało-czarną, która co prawda nie była podpisana ale pachniała Hugo Bossem?
Zdecydowanym faworytem zawsze są jednak:
– brak bielizny osobistej
– brak szczoteczki do zębów
– brak paszportu oraz dowodu osobistego, a w zamian za to karta do biblioteki i żeton na bilard
Tym razem udało się bez tych trzech kwiatków. Reszta to evergreen.
W końcu jednak…
Wesoły autobus pełen starszej i młodszej młodzieży z oczyma na zapałki wyruszył w drogę. Deszcz siąpił, Warszawa była nieprawdopodobnie przejezdna a przytulne siedzenia mile kołysały w rytm inicjowanych niemrawo rozmów. Po pewnym czasie nie spał już chyba tylko kierowca. I dobrze. Po godzinie ocknęłam się i świat już wydawał się przyjemniejszy.
Jechaliśmy i jechaliśmy, rozmowy się toczyły, świat za oknem zmieniał odcienie szarości, książki się wyczytywały a konstelacje fotelowo-lokalizacyjne przyjmowały coraz to nowe figury geometryczne.
Postoje były chyba dwa. Nie marudziliśmy nawet bo utrudniał nam to bieg do toalety. Kto dobiegł pierwszy, miał jeszcze szansę na kabinę. Pozostałym został mocno upubliczniony pisuar albo siad skrzyżny i modlitwa. Do autokaru wracaliśmy naprawdę szczęśliwsi. A potem już była granica i miły Pan Celnik W Mundurku (prawie jak ziemniak ale jednak przystojniejszy), który co prawda nie chciał dać się uprowadzić przez chmarę rozszalałych feromonów ale i tak trochę się pouśmiechał oraz wyraźnie napuszył na supozycję, że taki macho. Myślę, że od tej pory miał bardzo dobry dzień. W końcu nie co dzień naście młodych kobiet pyta, czy by z nimi nie pojechał. Mam tylko nadzieję, że nie biegł później za nami. Trochę kałuż mijaliśmy.
Po krótkiej wizycie w przygranicznym sklepiki i nabyciu koperkowych chipsów oraz napojów gazowanych – niezbędnych jak wiadomo w każdej podróży – pomknęliśmy dalej ku przygodzie i innym takim.
ciąg dalszy prędzej czy później nastąpi
czekam więc na c.d. 😀
PolubieniePolubienie
Ja jestem z Wilna, i po przeczytaniu poprzedniej notki bardzo chciałam pójść na ten koncert, by zobaczyć żywą Bajkę (bo czytam, a jakże, chociaż odezwałam się może ze dwa razy). Dowiedziałam się, gdzie wystąpicie (w budynku Politechniki przy Trockiej, tak? ;-)), ale niestety, tego dnia miałam własne urwanie głowy. Pozostaje czekać na c.d. 🙂
PolubieniePolubienie
hihi. nie dalej jak dwa tygodnie temu wróciłam z litwy, na której też byłam z chórem. cudnie, mmm.
PolubieniePolubienie
dokładnie, śpiewaliśmy przy Trockiej a następnego dnia jeszcze w cerkwii 🙂
PolubieniePolubienie
czekam na cd.
zapowiada sie ciekawie XD
PolubieniePolubienie
Nie każdy potrafi tak pięknie władać słowami jak Ty 🙂
PolubieniePolubienie
…i?
PolubieniePolubienie
Obudziłaś się po godzinie? Ja pewnie obudziłabym się dopiero na miejscu, a sikała przez sen… ;-/
PolubieniePolubienie
miałem jechać kiedyś z przyjaciółką do Wilna. Się bujaliśmy okazjami, ale tak nam się granica spodobała, że pojechaliśmy wzdłuż i nie opuściliśmy w końcu naszego kraju..to kiedyś, kiedyś
PolubieniePolubienie
heloł?
PolubieniePolubienie
Is there anybody in there?
PolubieniePolubienie
no wiesz co!
PolubieniePolubienie
Baj,czy Ty jeszcze o nas pamiętasz?
PolubieniePolubienie
Gdzie jest nasza Bajeczka??? Czy ktoś wie???
PolubieniePolubienie
Bajko,
trochę niepokojące to Twoje milczenie… Trwając w nadziei, że u Was wszystko w porządku, korzystam z okazji, żeby złożyć Tobie i Lokatorowi serdeczne życzenia świąteczne.
PolubieniePolubienie