W tym mieście…

– W tym mieście nie ma najpiękniejszych miejsc – zaśmiał się kierowca taksówki – Są tylko mniej lub bardziej dziwne.

– Wobec tego proszę w najbardziej odludne. – zadycydowała cierpko.

Nie bardzo jej się podobał ten lekko drwiący ton. Całkiem jakby cofnęła się w czasie i wylądowała na lekcji geografii w podstawówce. Niemal zobaczyła swoje łokcie wsparte na odrapanym stoliku i usłyszała skrzypnięcie krzesła nauczycielki. Postanowiła nie reagować na przymilne zaczepki taksówkarza. Przegrał tym tonem. Tym jednym zdaniem. A u niej jak przegrywać to na całej linii. Bezszansie, jak mawiała czasem wyniośle.

Tak, była wredną zimną suką. I głaskała w sobie to uczucie jak ulubiony rudy golf po mankiecie. W końcu nie każdy może tak o sobie powiedzieć, prawda? Ludzie z reguły są letni, nijacy, mija się ich obojętnie i czasem spamięta się czyjeś imię albo wyraz twarzy, a czasem nie. Najczęściej to drugie. Ona była chłodna i ostra jak krawędź żyletki.

– Lata pracy – mawiała do lustra uśmiechając się ironicznie w cienki przecinek.

Przystanęli pod Dworcem. Brudny, szary budynek wyglądał jak kpina pośród okolicznych stalowo-szklanych wieżowców. Miało się wrażenie, że wejść tam można tylko na własną odpowiedzielność. Bo albo cię zabiją, albo przynajmniej okradną. I ten budynek wszystko wchłonie. Nie zostanie najmniejszy nawet ślad po nowym przybyszu. Wszystko było lepkie, odrapane i cuchnące mieszaniną, której składu nawet nie chciała się domyślać.

– Miało być najbardziej odludnie… – zauważyła z wyrzutem i wymownie zawiesiła głos.

– Nie znam bardziej odludnego miejsca. – zapewnił kierowca

– No nie wiem…

– Jeśli po wejściu tam nie poczuje się pani najbardziej samotną na świecie osobą, proszę wrócić. – powiedział ze spokojem – Pojedziemy gdzie indziej na mój koszt.

Nie wróciła. Wiedział, że nie wróci już gdy zapalał papierosa. Odprowadził ją wzrokiem. Nigdy nie wracali. Po jej wyjściu wybrał dobrze znany numer. Nie musiał nawet nic mówić. Wszystko było ugadane. Bez niedopowiedzeń i zbędnych ruchów. Jak w filmie. Miły dreszcz czegoś złego i zakazanego przebiegł mu kręgosłup. Zawsze wtedy przypominał sobie jak starszy brat topił koty w rzece. Bo kotka dwa razy do roku uszczęśliwiała ich ślepo-piszczącymi kluchami. I wtedy zawsze matka wysyłała starszego brata nad rzekę. I starszy brat płakał ale karnie szedł nad tę rzekę, wypełniał brudny jutowy worek kamulcami, wrzucał te ślepo-piszczące kluchy, wiązał rzemieniem i wrzucał. I płakał.

On nie płakał.
Tylko czekał na kolejny odcinek.
Jak w filmie.

Potem pojechał do domu i przy kolacji opowiedział Żonie, że miał dziś dobry dzień. W końcu kwestia dobra to bardzo względne pojęcie.

Czyż nie?

73 uwagi do wpisu “W tym mieście…

  1. Drogie 64.208.49.22, otóż ja na ten przykład mam dupę znacznie bardziej wymagającą od głowy 😉 Głowę tylko umyję, uczeszę co tam mi wyrośnie i od czasu do czasu czapkę przyodzieję. Z tyłkiem zawsze większy problem bo nigdy nie mam co nań włożyć – taki odwieczny damski problem 😉

    pozdrawiam z podłogi ;))

    Polubienie

  2. Widzisz, gdybyś nie był tak zaślepiony złością, to zauważyłbyś, że już dawno zamieniłeś głowę na d..ę. Tak właśnie działa agresja. Tkwi się we własnej dupie.
    Może najwyższy czas z niej wyjść, co? Ale wiesz, jeśli czujesz się w niej tak dobrze i komfortowo to nic na siłę, zrozumiem. 🙂

    Polubienie

  3. 62.23.212.28,
    aaa, to zazdrość Cię tak zaślepia. Teraz rozumiem skąd te Twoje reakcje!
    No cóż, pozostaje mi nadal tylko współczuć…

    O! A może Was chłopaki trzeba przytulić, co? Co się będziecie tak sami miotać w tej swojej „wrażliwości”? 🙂

    Polubienie

  4. A, to tu jest ta awantura, co się wkleja w jej środek zdjęcie dziecka. A mnie się wydawało, że to zdjęcie jest w osobnej notce… Poza tym, to nie jest Bajki awantura, tylko komentujących.

    Polubienie

  5. Wiesz, jak jej/mu chodzi o tę kasę, to już lepiej niech pyta o to wprost pod każdą notką. Ale z obserwacji wynika, że nie tylko o to chodzi.

    Polubienie

  6. mnie to już zaczyna wkurzać. Panie szanowny,bądź Pani szanowna – było wszystko napisane na stronie co się stało z kasa i że ewentualne pytania to DO MNIE, nie tu. Bo to ja tę akcję prowadziłam, o czym tez było jasno i wyraźnie napisane, do cholery. Była kwestia, ze jak ktos się czuje pokrzywdzony mogę kasę zwrócić, jak potwierdzę, ze taka wpłynęła. JA, do wurwy nędzy, nie Bajka, czy to jasne?
    PS. O co zakład, żeś, ksywo, czy jak ci tam, nie wpłacił/a na ten cel ZŁAMANEGO GROSZA, a teraz odstawiasz obrońcę ludzkości? Ludzkość nie głupia i obroni się sama, wierz mi.
    Mail do mnie ; halucinda_gonzalez@gazeta.pl Oczekuję na RZECZOWE pytania, jeśli masz wątpliwości.

    Polubienie

  7. fiu fiu, zaczęło się od „ą” „ę” komentarzy, przemyśleń z górnej półki, a skończyło na inwektywach i szukaniu sensu życia w zadkach – własnych i cudzych. Jakież to życie zaskakujące być potrafi. (;

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do sam się zajmij sobą Anuluj pisanie odpowiedzi