Sytuacja pierwsza wygląda tak, że nie mam kiedy się po tyłku podrapać i chyba niedługo zacznę potrzebować w tej kwestii pomocy. Myślicie, że telefon do przyjaciela załatwi sprawę?
Na odpisanie czeka list od Lennki. Na napisanie czeka bajka dla Maćka. Na wypisanie czeka całkiem miły długopis znaleziony rano w parku.
Bo znów szłam przez park. Żaden skrót. Na około nawet i zupełnie inny azymut. Ale przyjemniej. W parku o tej porze dyżurują tylko ptaki i ludzie pospiesznie przemykający obrzeżami. Do swoich spraw. Do swoich prac, światów i priorytetów.
Takie roboty wielozadaniowe.
A ja lubię poranki w parku. Wtedy cały jest tylko dla mnie. Samolub taki jestem.
Sytuacja druga wygląda tak, że miotam się i początki z końcami pogubione sztukować próbuję. Tu chwycę, tam złapię, pociągnę. Czasem pasuje, częściej nie.
W sytuacji drugiej mamy kulisy sceny, na której rozgrywa się Zwyczajne Życie i aktorzy ze swadą recytują wyuczone dowcipne scenariusze. Gag za gagiem, oklaski i kurtyna. Kurtyna i oklaski. A pod spodem kurz, stęchły aromat konopnych sznurków i skrzypoty podłóg. Taka teatralność, tylko prawdziwa.
W sytuacji drugiej jest On i Ona, którzy próbują być Dwojgiem ale każde przez ładnych kilka lat żyło w pojedynczo. Oczywiście, że nikt nie mówił, że będzie łatwo, oczywiście powinno im się udać i oczywiście są na świecie większe kataklizmy niż rozmowa do trzeciej trzydzieści dokładnie o tym samym a prowadzona jakby jedno mówiło po chińsku.
Ważne, że o pół do czwartej spotkali się na jednym wniosku.
Sytuacja trzecia wygląda tak, że Piąty Element naszej układanki mocno nie pasuje. Nie dość, że nie pasuje to jeszcze burzy, niszczy i zwyczajnie psuje mozolnie ścibolony całokształt. Zupełnie jakby czerpał z tego organiczną przyjemność.
Nie za bardzo rozumiem ludzi, którzych świetnie charakteryzuje określenie pies ogrodnika… co sami zrezygnowali dawno dawno temu i wybrali całkiem inną dróżkę i całkiem innego po niej przewodnika, ale komuś na szczęście nie pozwolą – dla zasady.
Ale nie zmienia to faktu, że są tuż obok nas.
W sytuacji czwartej nie dzieje się nic.
Staruszek wstaje z ławki by nakarmić łabędzie. Białe szyje z gracją płyną w powietrzu choć potrafią też, gdy strach, przeciąć je jak ostrze miecza. Tafla wody marszczy się na wietrze. Jest stalowoszara a mimo to sprawia wrażenie ciepłej i miękkiej. Jeszcze rześkie powietrze zwiastuje ciepły, słoneczny dzień. Choć może jakaś burza wiosenna po południu? Kto wie.
Lubię burze.
Park też. Zwłaszcza o poranku. Na wyłączność.
Taki samolub jestem.
Bo w życiu piękne są tylko chwile…
…i dla tych chwil warto żyć.
Taką dedykację kiedyś dostałem wraz ze zdjęciem.
W podstawówce.
Ale chyba pasuje ?
PolubieniePolubienie
Psy ogrodnika mają to do siebie, że z czystej zawiści nie zostawią w spokoju. A czasami nie z zawiści, tylko… No po prostu nie zostawią. Bo nie chcą tak całkiem dla siebie, ale nie chcą oddawać, bo poczują się jak okradzione.
Paskudne są takie psy ogrodnika.
PolubieniePolubienie
sytuacja numer trzy-tak no bardzo reane to co napisałaś,nawet znane rzekłabym…
PolubieniePolubienie
Taaa… Psy ogrodnika są wszędzie.. A czasem nawet podłe jaszczurki ogrodnika…
PolubieniePolubienie
Na psy ogrodnika jest taki sposób: PRZEROBIĆ NA HOT-DOGA!!!
PolubieniePolubienie
jestes niebanalnie usytuowana, oho. mowil ktos, ze niewanze, gdzie sie znajdujesz, tylko jak sie tam znajdujesz – i to jest zdecydowanie Twoja mocna strona 😉
sorki za brak polskich fontow, tu sie nie da.
PolubieniePolubienie
ładna parabola punktowa. A który punkt najwazniejszy? i czy da się pociągnąc jakies linie pomiędzy punktami? a moze któras postara się być prosta?
współczuję
PolubieniePolubienie
Ten wspólny wniosek jest krzepiący. Zwłaszcza o tak nieludzkiej godzinie 🙂
Ściskam Was mocno.
PolubieniePolubienie