Napisałam.
Kontrolnie. Żeby oczywiście nie było, że mi zależy albo co. No i to, co napisała Lumpiata:
no i na wszelki wypadek wolisz uciec, zanim się okaże, ze to mogłoby coś z tego być.
Cóż. Sedno.
Zatem parę minut temu nacisnęłam wyślij. I poszło.
Jak tam było na Słowacji?
Udał się urlop?
A.
Teraz zrobię sobie okop i poczekam na rozwój wydarzeń.
___________________________
Ps. Nie wiem jak mam nauczyć się żyć bez pieczywa. I to aktualnie mój wielki życiowy dramat. Nie żebym nie miała ważniejszych zmartwień. Ale te najmniejsze czasem najbardziej uwierają. Bo takie banalne niby a tu proszę. Zonk.
No i brawo.
(nie żebym ja mądra taka była z teorii, robię dokładnie to samo co Ty. To się podobno nazywa strach przed zaangażowaniem. Dodajmy jeszcze do tego daleko idące marzenia małej dziewczynki, że tym razem to już będize książe. i mamy komplet)
A jak nie odpowie, to jego strata. Ty postąpiłaś jawnie i przejrzyście.
PolubieniePolubienie
„jawnie i przejrzyście”, hmm, chyba w to nie wierzę, słowa to tylko próba zapisu myśli i odczuć, chyba zawsze opaczna i niezrozumiała…
co do pieczywa: na dobry początek polecam przerzucenie się na pełnoziarniste 😀
PolubieniePolubienie
Brawa dla tej pani! 😉
Czekam na rozwój wydarzeń…
PolubieniePolubienie
popieram brawa, słusznie zrobiłaś. trzymam kciuki!
PolubieniePolubienie
ja bez pieczywa mogę, ale czasem kiełabasę w rączkę też lubię wziąć:)
a zaokrąglona jestem w kilku miejscach:(
PolubieniePolubienie