… czyli dla Agnieszki i nie tylko.
Co prawda nieczęsto zdarza mi się stołować na mieście, bo z różnych względów wolę zjeść w domu to, co sama przyrządzę, ale jeśli ktoś chciałby a nie wie gdzie, to poniżej wpiszę kilka miejsc, w których można najeść się do syta i nie wydać przy tym fortuny.
Swego czasu studiując, często podczas tak zwanych ‚okienek’ korzystałam z miejskiej gastronomii, ale to głównie na Ochocie. Teraz trochę się pozmieniało ale nie znowu az tak. Nadal są lokale, gdzie żurek kosztuje dwa złote i zapewne jest tak samo dobry jak ten co gdzie indziej wyczyściłby nam poł portfela. Nie przerywając snu.
W samym tylko Śródmieściu jest trochę takich miejsc:
* Bar Mleczny ‚Bambino’ na Kruczej 21 (żurek po 2 zeta, mielony po 4, ziemniaki po 2 i kompot za złotówkę)
* Bar Mleczny ‚Złota Kurka’ na Marszałkowskiej 55/73 (barszczyk czerwony po 1.20)
* Bar Mleczny ‚Prasowy’ na Marszałkowskiej 10/16 (pieczarkowa po 2.37, żurek 2.50, klopsiki w pomidorach 5.50)
* Bar Mleczny ‚Familijny’ (mój ulubiony) na Nowym Świecie 39 (grzybowa po 2.10, ziemniaki 1.20, bigos 3.50 lub kotlet za 4.30)
* Bar Mleczny Uniwersytecki ‚Karaluch’, Krakowskie Przedmieście 20/22 (pomidorowa za 1.23, pierogi z mięsem 3.26, bigosik 3.26)
* Bar Mleczny ‚Szwajcarski’, ul. Nowy Świat (bliżej Pl. Trzech Krzyży) – ale trzeba się upewnić czy jeszcze jest bo w necie nie podają cen, może więc franca się był zamknął
* Stołówka pracowniczo-studencka, Krakowskie Przedmieście 26/28, wejście od Oboźnej (obiad do 10 złotych)
* Stołówka na Polibudzie, plac Politechniki 1 (gdzie jest pysznie, tanio i jeszcze raz pysznie ale nie wiem jak wytłumaczyć jak tam wleźć)
* Bar Studencki ‚Eufemia’, ASP, Krakowskie Przedmieście 5 (obiad do 10 złotych możliwy choć nie tak tanio już jak w innych barach)
* sieć Green Way – pyszne jedzenie wegetariańskie, na które czasem wyskakuję z pracy (za 10 złotych można się napchać po sufit i to z ciastem) – Hoża 54, Krucza 23/31, Plac Bankowy 4, Szpitalna 6 (ulubiony i blisko), Świętokrzyska 30
* obiadowy Oscar w Alejach Jerozolimskich tuż przy Rondzie De Gauille’a (dawna Redakcja), w którym wciąż trwa urodzinowa promocja a wraz z nią wielki talerz rozmaitości z grilla za 5.90.
Voila
Nie wiem jak Wy ale ja z całego jedzenia na mieście, które pamiętam z czasów akademickich, najbardziej lubię właśnie mleczne bary. Za stołówkową atmosferę, zaglądanie sobie w talerze z wzajemnością, nawoływania Pani W Czepku znad parującego klopsami i wielkim zupnym garem bufetu i tych ludzi, z których każdy po kawałku tworzył tych miejsc historię. Choć niósł też swoją własną.
Na pewno znalazłoby się jeszcze trochę takich smakowitych i niedrogich obiadowni (zwłaszcza, że tu tylko te w centrum wypisałam), ale tyle wyszperałam na gorąco. Miejsca pamiętałam a co do dokładnych adresów (których nigdy nie pamiętam, ale przecież nie będę tłumaczyć, że ‚za zielonym kioskiem trzecie drzewo w lewo’) upewniłam się w necie. Jak widać – da się. Trzeba tylko poszukać. A najlepiej mieć zaprzyjaźnionych studentów na podorędziu – podpowiedzą, polecą a może nawet podprowadzą 🙂
no, chyba se wydrukuję, na wypadek, gdyby mnie tam zagnało! dzięki!
ja raz z autochtonem jadłem w jakiejś wojskowej stołówce jeszcze, spokój, smacznie, kulturka i tanio. i gdzieś po drodze z ministerstwa środowiska na stadion gwardii, tyle że to była piwna droga, więc mogła być niezbyt prostolinijna 😉
PolubieniePolubienie
🙂 Ciekawe, że mnie też dziś obiadowo natchnęło, ale domowo raczej.
PolubieniePolubienie
widzę, że Koleżanka bywała w lokalach publicznych:)
dobrze wiedzieć…kto wie, może się przydać w przyszłości!:)
PolubieniePolubienie
Zasiałaś barowo-mleczną nostalgię – i zdaje się słychać krzyk pani z okienka: po leniwe i ruskie raz prosżę! Pomidorowa bez śmietany! Rewelacyjne smaczki i barywy folklor… ach te typy dojadające resztki, pani zgarniająca do prywatnego naczynia to co niedojedzone z talerzy. Kiedyś memu kumplowi zjdzono ledwie zaczętą zupę w czasie gdyu się udał do okienka po okraszoną kaszę gryczaną…
PolubieniePolubienie
O rany, tyle wspomnien przywolalas!! z czasow Lo i pierwszych 2 lat studiow… 🙂
PolubieniePolubienie
Jejku, jak dawno nie byłam w barze mlecznym! Pamiętam Karalucha z moich lat studenckich (wczesne siedemdziesiąte). Poszłam kidyś z koleżanką na barszczyk czerwony i kasze gryczaną. Pani Barowa podała nam kubki z barszczykiem mocnym gestem, rozchlapując część zawartości. Ja, jako pokorne cielę wzięłam swój, ale moja koleżanka, istota przebojowa, zażyczyła sobie, żeby pani Barowa wytarła jej kubeczek. I prośba jej została spełniona bez słowa – pani wyjęła spod lady ścierkę w kolorze ciemnoizabelinowym i wytarła kubek. Do dziś pamiętam minę mojej koleżanki!
PolubieniePolubienie
O, a mnie mama wczoraj zaprosiła na mielonego z buraczkami i kompotem do baru „Puchatek” 🙂
PolubieniePolubienie
Swego czasu był organizowany Rajd Zupy Mlecznej, którego celem była lokalizacja barów mlecznych i tanich knajp wege w całej Polsce.
Przyznaję się,że jestem smakoszem barów mlecznych. Te w Wawie nie są wcale tak rewelacyjne. Raczej poniżej średniej krajowej.
PolubieniePolubienie
zgadzam się, bo nie ma jak krakowskie (czyt: najlepsze) ale kilka znajdzie się także powyżej 🙂
PolubieniePolubienie
Bajeczka, dzięki! Ale mi ułatwiłaś zadanie 🙂 Zawsze w wakacje mam zamiar się wybrać tropem mlecznych barów, ale jakoś nigdy mi nie wychodzi.
Familijny znam i Prasowy też (kluchy śląskie, WIELKA porcja – przynajmniej jak na mój żołądek).
I nie jestem niedowiarkiem, tak tylko z ciekawości spytałam ;P
Niezależnie od wszystkiego, strasznie się wzruszyłam, że napisałaś notkę espeszyli for mi 🙂
Wielka buźka dla Ciebie :*
Być może kiedyś będę mogła się jakoś odwdzięczyć (nigdy nie mów nigdy :))
Pozdrawiam gorąco i znikam na miesiąc w miejscu bez netu 😦
Trzymajcie się 🙂
PolubieniePolubienie
Oj, fala nostalgii… Jedna tylko nieścisłość (chyba) – o ile mi wiadomo Szwajcara już dawno nie ma. A w Familijnym to najlepiej brać paszteciki barowe 🙂 A na Krakowskim Przedmieściu – kotlety z fasoli w sosie pomidorowym.
PolubieniePolubienie
Smaczny obiadek w postaci pierogów, bigosiku albo placka po węgiersku można zjeść w Zapiecku. Ceny nie za wysokie a jedzenie smaczne:)
PolubieniePolubienie
To ja jeszcze dodam od siebie wyjątkowe miejsce znajdujące się na Białołęce, a mianowicie Gospoda Zbójnicka 🙂 Do tej pory śnią mi się po nocach placki zbójnickie, które tam jadłam przy okazji rodzinnego obiadu. Świetne miejsce, naprawdę polecam 🙂
PolubieniePolubienie
A jeżeli chcecie dobrze zjeść do kawki to polecam Dom Kresowy 🙂 Zobaczcie sobie na ich stronie 🙂
PolubieniePolubienie