Dostałam tłuczek do mięsa. Kurcze, ten Mikołaj to mnie czasem zaskakuje. Ale czy to znaczy, że w święta pod choinką znajdę najwyżej kilka mandarynek? Oby nie. Cholera, mogłam napisać ‚cadillac’ zamiast ‚śrubokręt’.
W drodze do żłobka Młody wydawał się być nieco zgaszony. Zagadywałam doń z wysokości wózkowej rączki i obserwowałam żółtą chustkę uprzednio zawiązaną na łysawej głowie ale nawet się nie poruszała. Zaczęłam się nawet zastanawiać czy Ludzki aby nie zachorował ale na szczęście dotarliśmy na miejsce. Dopiero przy próbach wpakowania Orlando Bruma w stosowny właz (odkryłam nowy sposób aby się zmieścił i o dziwo nie był mi do tego potrzebny kilof) zorientowałam się, że ktoś tu chrapie. I bynajmniej nie jest to Orlando. Ludzki ostatnio bowiem ma zwiększone zapotrzebowanie na sen. Phi, nic dziwnego skoro o czwartej piętnaście zaczyna śpiewać a kończy przed piątą. Synu, masz rację – cztery godziny snu matce w zupełności wystarczą. Dzięki temu ja też mam zwiększone zapotrzebowanie. Na topory, tasaki, tomahawki i inne siekierki. Nic tak dobrze nad ranem nie wpływa na człowieka jak wyrób wykałaczek ze stołowej nogi. Albo dwóch. I doprawdy nie wiem kto twierdzi, że brak snu generuje agresję. Doprawdy.
Młody wygląda podczas snu jak najwpanialsze dziecko świata i każdorazowo rozczula mnie ten widok. Teraz też najchętniej uwaliłabym się obok na chodniku i przyłączyła się do sennych pomruków ale praca choć nie zając i nie ucieka, wiąże się z pewną odpowiedzialnością. Między innymi taką, że pracownik rano ewentualnie śpi na biurku, nie zaś na chodniku przed żłobkiem. Niby prawie to samo bo i tu i tu marnotrawimy cenny poranny czas. Ale jak ogólnie wiadomo prawie robi czasem dużą różnicę.
Chcąc nie chcąc wypakowałam więc śpiocha z karety – sarkając przy okazji na tę odpowiedzialność przebrzydłą – i już miałam go zanieść na górę gdy zza uchylonych drzwi korytarza najstarszej grupy moich uszu dobiegła przedziwna rozmowa…
– Mamo, a co to znacy bącie powaleni?
– Powaleni??
– Ksiąc tak mówił. Słysałem.
– Pochwaleni. Yyyy… to znaczy synku, że ktoś się z kimś wita i go pozdrawia i jest to bardzo ważny ktoś.
– Znacy mówi mu ceść?
– Tak, właśnie to znaczy.
Chwila zadumy.
– To ja nie rozumie pani cioci…
– A dlaczego nie rozumiesz?
– Bo jak wcoraj zjadłem całą zupę to pani ciocia powiedziała, że mnie do ciebie pochwali a dziś nie powiedziała ci ceść tylko dzień dobry.
🙂
u-cha-cha:))) oglądasz czasem „Duże dzieci”? tak ewentualnie zamiast filmu, który widziało się 15 razy 😉
PolubieniePolubienie
młotkiemtłuczkiem też można odkorkować butelkę! a co.
PolubieniePolubienie
no to jeszcze tylko trzy prezenty i zrób nowa liste – bardziej konkretna:-))
PolubieniePolubienie
Ciekawe, czy Straż Miejska by Cię odholowała, gdybyś się ułożyła do snu na chodniku… ;-/
PolubieniePolubienie
swietna ta historia z „powalonym” a co do dzieci to rzeczywsicie roznie maja z tym spaniem,pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
w związku z tym, że nie mam co wchłonąć na śniadanie (na razie), wypowiadam, zadumana, życzenie w przestrzeń… może jakąś poranną leguminkę?…
mam nadzieję, że będę mogła za chwilę napisać radosny, acz nieco siorbiący komentarz! [patrzy z naciskiem w przestrzeń]
PolubieniePolubienie
„wpadkowania Orlando Bruma w stosowny właz”? co ty za bezeceństwa uskuteczniasz?..
PolubieniePolubienie