Z pracy wróciłam jak zwykle pełna sił i energii do rozwijających wyobraźnię gier i zabaw dla mego maluszka. Moje kochane dzieciątko spędza teraz całe dnie z babciusią a jak wraca mamusia to dzidzia strzela kupę, z której mama bardzo się cieszy. Ha ha.
Brrr. Wróć. To brzmi jak jakieś nawiedzone forum dla odmóżdżonych rodziców. Swoją drogą to wlazłam na takie cuś dwa razy w życiu i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że te wszystkie szczęśliwe i rozmiękczone mamusie to wciągają co rano proszek do prania zamiast go sypać do pralki. I te inteligentne mikrogranulki są chyba tak ekspansywne, że aż zwalczają resztki inteligencji dotychczas w tych ich ‚główeczkach’ obecnej. Bo nie wierzę, że mamy tylu głupich ludzi na świecie. I że ta głupota to razem z macierzyństwem przychodzi.
Nadal nie rozumiem jak wytłumaczyć sens zmiękczania każdego słowa do imentu i sposobu wypowiedzi, który nieodmiennie przypomina mi czasy zamierzchłych początków przedszkola. Tylko, że ja miałam wtedy lat trzy i pół a nie trzydzieści, jak one. Dlatego też twierdzę, że niektórym fakt bycia rodzicem wybitnie nie służy. Następuje taki regres, że aż trudno się dziwić potem wynikom wyborów i temu, że połowa społeczeństwa to debile. Wystarczy zajrzeć na takież forum. Tu pozostawiam miejsce na oburzenie tej połowy, która poczuła się dotknięta. Ja tak lubię prosto z mostu na łeb. Nie pasuje to nie czytać. Dużo innych ‚blogasków’ dookoła.
(I żeby była jasność nie chodzi mi o zdrabnianie w ogóle – bo też nie mówię do Syna ‚mój Ty Igorze’ – tylko o przesadne drobienie już rozdrobnionego. Taka maślana papka bez treści.)
No. To wróciłam z pracy z.. zmęczona jak dziki pies dingo po kwietniu i zastałam Lokatora w objęciach przerażonego Mamuta:
– On robi KUPĘ! – przywitało mnie od progu.
– No cześć, też się cieszę, że was widzę – wysapałam rozplątując się z szalika.
– On robi KUUPĘ, mówię! – zaalarmował Mamut dobitniej i z nieco większym przerażeniem.
– No wiem, słyszę. Robi. Nawet często całkiem. A to coś nowego? Myślałaś, że upycha gdzie czy jak? – zdziwiłam się nieco tym późnym przez rodzicielkę odkryciem własności fizjologicznych dziecka (w końcu sama dwie larwy wychowała i chyba też dobre wróżki za nas sprawy nie załatwiały).
– Ale On robi CAŁY DZIEŃ!! – spojrzała na mnie z naganą, że nie przejmuję się zaistniałym faktem dostatecznie bardzo.
– Jedną? – zdziwiłam się.
– Nie no, nie jedną. Ale ciągle robi i robi – wyłuszczyła sprawę Krycha i poirytowana sapnęła w garść.
– No od tygodnia nie robił a żarł to teraz nadrabia, nie? – proste.
– No ale tyle aż?? – teraz zdziwiła się ona.
– Co chcesz. Świnka morska też je mało a sra jak stado koni…
Ps. Notka miała być właściwie o tym jak bardzo się cieszę, że dostałam od Kiszczuna i Lenn i reszty wesołej gdańskiej ferajny paczkę żywnościowo-chemiczno-higieniczno-tekstylną. A ściślej mówiąc dwie paki wielkie jak cały Wąchock, których to zawartością mogę wykarmić, oprać i odziać połowę ludności Kambodży w wieku niemowlęcym. A resztę napoić herbatą i wspólnie z nimi opędzlować konserwy i dżem z czarnych porzeczek. Ale chyba zanadto skupiłam się na tematyce naturalistycznej i już mi się przerwa kończy. Ale cieszę się niezmiernie bardzo i jestem po prostu wzruszona. Wszystko co tam odkryłam witałam z wielkim ‚Oooo!’ i nie wiem już co powiedzieć, więc powiem po prostu… dziękuję. Jesteście kochani. I w ogóle. Się popłakałam nad tym budyniem czekoladowym.
A w makaronie i ryżu to faktycznie mogę się teraz tarzać.
Ilość powala.
🙂
rozmiary,kolory,zapachy,konsystencje kupek dopadają każdą mamuśkę…prędzej czy później….
czy ona rockowa czy rozkosznie disco-polowa…nie ma znaczenia…
ale to mija…z wiekiem potomka…potem pojawiają się problemy większego kalibru i typu…..”dlaczego znowu wracasz gówniarzu o 4 nad ranem”…hehehe
PolubieniePolubienie
oburzony to może nie, ale to machanie szabelką w wykonaniu rockandrollowej matki (bo nie napisz „mamusi” przecież, hehhe) na tle rzesz odmóżdżonych zdrabniających, miejscami mi zalatuje czymś, co kumpela określa mianem „działania tanim kontrastem”. trochę za tanim jak na wysoką półkę, na której zawsze stawiam radziecki termos 😉
PolubieniePolubienie
szczerze: zgadzam się z pepegi.
A swoją drogą, od kiedy w mojej rodzinie jest z nami Boska Łucja (7 miechów) wszyscy zdrabniamy na maxa, ale nie oznacza to, że nagle cała rodzina zmieniła się w grupę debili czy może łagodniej ćwierć inteligentów.
PolubieniePolubienie
termos> eno, bez przesady! to była przecież lekka krytyka jednego małego aspektu, a nie pojechanie po całości! miejsce na półce bez zmian, żadnego zapominania. choć jeśli chodzi o niegeneralizowanie, to może po prostu różnie je pojmujemy i finito.
PolubieniePolubienie
ta pogarda dla innych w życiu?
PolubieniePolubienie
…ja chcę cię zobaczyć, jak się już wytarzaszw tym ryżu i makaronie. 🙂
PolubieniePolubienie
eee? oooo? yyyy? pogarda? Zapewniam, że jeśli chodzi o autorkę to na okazywanie pogardy ma ona inne środki literackie. O wiele bardziej dosadne.
PolubieniePolubienie
szczerze mówiąc bardziej mnie dziwi wyrażanie się o swoim dziecku per „larwa” (spotkałam na jakimś blogu) niż „kotusieniek”.
Cieszę się, ze już jesteście zdrowi 🙂
PolubieniePolubienie
Ja zajmę stanowisko w tej sprawie, jeśli i o ile jeśli poznam to na własnej skórze. Na razie każda odpowiedź może być sprzeczna z przyszłością.
PolubieniePolubienie
zlot wrednych starych panien ;P
PolubieniePolubienie
Bajka 3 razy tak 😉
I w ….. konwenanse :-*
PolubieniePolubienie
Hehe, zlot wrednych starych panien, no jak nic! Kurna cos w tym jest. :)) Pozdrawia Wredna (yhys) Stara (podobno to juz po 24ce wedlug prawa kanonicznego czy cos? dobrze gadam Bib?) Panna (pierscionka ani widu ani slychu) ;)))
PolubieniePolubienie
a ja uwielbiam, jak taka jedna kolezanka mowi: czekaj, musze konczyc, bo mi sie juz oba dra…
nie kocha swoich syneczkow najsliczniejszych? kocha, ale zdrowy dystans ma i rzeczy nazywa po imieniu 🙂
PolubieniePolubienie
no, ja tam pochwalam zdrowy umiar, kupsko to kupsko, a śliczniusie faflunie to śliczniusie faflunie. nie róbmy z dzieciara tylko i wyłącznie sroły oraz wrzeszczoły. swoją drogą, najbardziej to chyba lubię w wypowiedziach okołodzieciowych połączenia konwencji tiutiutiu z konwencją błeeee.
PolubieniePolubienie
Jakby to śmiesznie nie brzmiało, ale znów napiszę : zgadzam się z pepegi.
PolubieniePolubienie
gówniana 😉
PolubieniePolubienie
Koledze z pracy żona porodziła syna. Tak na marginesie, babka jest dla mnie święta, bo odciążyła brać kawalerską z jednego brontozaura, którego bym nie dotknąła za dopłatą.
No więc kolega, szczęśliwy jak prosię, wszystkim którzy zadadzą nieostrożne pytanie o dziecię prezentuje odgłosy jakie wydaje jego syn w pieluchę!
Rano, w czasie lunchu, przed szesnastą. Ciągle!!!
Albo go zabiję albo zapakuję do kufra z tymi bleblającymi z netu 🙂
PolubieniePolubienie
skromnie dodam, że świderki we włosach dodają uroku.
my też jesteśmy wzruszeni:)
PolubieniePolubienie
poprosimy potem Twoją fotkę z tym makaronem we włosach:)))
buziaki dla Ciebie i Igora.
PolubieniePolubienie
zgadzam sie w 100%! „tatus posiedl a placi?” i „a dlowko” w wykonaniu mojej mamy do mojej 6 miesiecznej corki to juz bylo troche za duzo… zmiekczanie – ok, ale zmiekczanie zmiekczonego – bleeee!!!
PolubieniePolubienie
W kwestii świnki morskiej – potwierdzam. Wiem, bo posiadam 😀
PolubieniePolubienie
Baj! wiesz przecież, że głupich rodzi się więcej i wcale mamusiowanie nie wpływa na IQ i innego typu inteligencję, czego jesteś dobitnym przykładem 🙂
PolubieniePolubienie
e, Baj, Ty też zmiękłaś. Możesz się zżymać, ale to widać. A że warunki początkowe w Twoim przypadku były porównywalne z czubkami dobrej jakości glanów, to do kleiku z budyniem nie doszło.
I wiesz… nawet do twarzy Ci z tymi próbami udawania, że wcale nie.
PolubieniePolubienie
Zgadzam się w całej rozciągłości. Ogłupienie macierzyńskie to coś, czemu sama wydałam stanowczą walkę i jak na razie przegrywam stosunkowo rzadko 🙂 A wszytkie te tiutiania wynikają chyba z idiotycznego przekonania, że dzieci są od dorosłych gorsze czy coś. Że nie zrozumieją świata, jak im się go nie poda w formie słodkiej papki. A one, zanim się ich oczywiście do szkoły nie pośle, są piekielnie inteligentne, bystre, ostro i wyraziście postrzegają świat i wcale im nie trzeba go owijać w watę.
No, ale to jest niestety całkowicie bydlęca fizjologia i odruch wobec dzieci, z którym bardzo się trudno walczy.
PolubieniePolubienie