Nie mogę spać. Od trzeciej przewracam się z boku na bok i liczę na to, że jestem wystarczająco aktywna fizycznie, by się zmęczyć. Bo psychcznie to się nie wypowiem. Ostatnio męczy mnie nawet założenie, że jeszcze posiadam jakiś iloraz w tych zwojach. Liczenie baranów nie pomaga. Mam za dużo rzeczywistych skojarzeń. Poza tym myśli same schodzą na te ‚problematyczne’ tory i wtedy to już umarł w butach. Morfeusz strzela focha i z objęć wyrzuca na stałe. A do tego, jakby jeszcze przygód było mało, jakiś zbłąkany nawigacyjnie i klimatycznie komar ugryzł mnie w oko. Tak, w oko. Świetnie! Kurza stopa! Wyglądam jakbym całkiem przypadkiem napotkała czyjąś pięść. Opuchlizna prezentuje się nader okazale i znacznie ogranicza pole manewru. Świat widziany jednym okiem też ponoć może być wspaniały ale do jasnej i gwałtownej na kiego grzyba mi takie porównanie nocą. No i mam teraz ślip jak śliwkę, spać nie mogę, nikt mnie nie kocha i nawet lodówka za daleko. Szfak!
jest dobrze! i będzie!
PolubieniePolubienie
Przestaw lodówkę bliżej łóżka, niech mruczy do snu, albo pociesza zawartością. I już lepiej.
PolubieniePolubienie