Byłam wczoraj na ognisku. Ot tak. I nie byłoby w tym nic dziwnego, bo byłam w życiu na tak wielu ogniskach, że pewnie mam na sumieniu niejeden las w odpowiedzialności zbiorowej. Ale to ognisko było wyjątkowe. Postanowiłam bowiem wziąć sprawy w swoje ręce i zwołałam akcję o wdzięcznie brzmiącej nazwie ‚Bajkonur’. Cała zabawa polegała na tym, że na ognisku nagle znalazła się równo dwudziestka osób płci obojga prezentująca mniej lub bardziej (z przewagą opcji numer dwa) okazałe brzuchy ‚ciążowe’. Taki happening w ramach integracji ze mną i Lokatorem z Dolnego Piętra. Żebyśmy nie czuli się osamotnieni, wyobcowani i przy okazji żeby także inni mogli poczuć na własnej skórze jak to jest posiadać własną oswojoną lustrzycę i nie móc sobie z dawną werwą bezproblemowo zawiązać sznurówek. Albo bez zbędnej ekwilibrystyki podnieść coś z podłogi. Wybornie wyglądały takie męskie ‚mamuśki’ z trzydniowym zarostem i puszką piwa w dłoni. Panie znacznie lepiej to zniosły. Panom przprzeszkadzało znacznie więcej – począwszy od ograniczenia wzrokowo-ruchowego a na uwierających stanikach wypełnionych skarpetkami skończywszy. Jednak znieśli to dzielnie i po rycersku. Ogłaszając akcję ‚Bajkonur’, będącą jednocześnie konkursem, napomknęłam, że liczę na pomysłowość. Nie sądziłam jednak, iż będę miała do czynienia z aż tak olbrzymią inwencją twórczą. Patentów na brzuch i wygląd rasowej ciężarówki było wiele. Od balonów, plecaków i swetrów podwiązanych fachowo bandażami po plastikowe miski kąpielowe i dziecięce koła do pływania w kształcie żuczka z czułkami. Panowie przywdziali olbrzymie ogrodniczki i zwiewne peniuary, panie zaś obszerne podomki i urocze sweterki. Śmiechu było co nie miara. Zwłaszcza gdy posapując i postękując wtoczyliśmy się watachą na ognisko domagając się od zbaraniałych nieznajomych ogniskowiczów miejsca dla ciężarnej. Na koniec jako pomysłodawca i organizator rozstrzygnęłam konkurs na brzuch, który mnie zachwycił. Wybrałam kilku finalistów bo decyzja była naprawdę trudna i żeby było jeszcze trudniej wyznaczyłam trzy konkurencje. Pierwszą była scenka tramwajowa, w której delikwent-brzuchacz ma za zadanie przekonać dwie zatwardziałe a dziarskie plotkujące staruszki do ustąpienia im miejsca w tym dusznym i przepoconym środku komunikacji miejskiej. Było to o tyle trudne, że jedną ze zgredziałych pań byłam ja a moja towarzyszka równie świetnie robiła minę wściekłego pekińczyka. Opcji było wiele i każda bardziej pomysłowa i zabawniejsza od poprzedniej. Druga konkurencja polegała na zaprezentowaniu najlepszej metody na niemowlęcą kolkę. Prezentacje odbywały się na balonie i dodam tylko, że jedna zakończyła się sukcesem tak dużym, że wyżej wymieniony nie wytrzymał i… pękł. Mam nadzieję, że Krzyś opracuje jednak nieco mniej drastyczny sposób. Trzecią konkurenją była runda honorowa z bólami krzyża i tańcem rozmaitym. Doprawdy nie jestem pewna czy z takim prawdziwym brzuchem dałoby się tańczyć break-dance z takim powodzeniem ale jestem pełna podziwu. Wyobraźnia finalistów nie znała granic a mnie i resztę publiczności do dziś bolą ze śmiechu mięśnie brzucha. Reakcja na nagrody też była boska. Nie mogłam się zdecydować – tak wysoki był poziom uczestników – więc po głosowaniu za pomocą natężenia oklasków wybrałam dwoje zwycięzców. Kasia w hipisowskiej sukience i z plastikowym brzuchem ‚miednicowym’ dostała rękawki z rybkami do pływania a Pączek z ciążą plecakową i najlepszą metodą na borostwory tramwajowe otrzymał niebieskie wiaderko i łopatkę. Sama radość. A i przy okazji bardzo wychowawcze i rozwojowe ćwiczenie. Na dobranoc wszyscy zgodnie stwierdzili, że bawili się świetnie. Ja również. Niesamowicie było obserwować tyle przyszłych ‚mamuś’ w akcji.
Bardzo lubię ogniska. Takie z kiełbaskami pieczonymi na długich badylach, z gitarami i śpiewami do późnej nocy. I z brzuchami też 😉
Wiesz, Bajko, Ty jesteś… no, jesteś i tyle. ;-*
PolubieniePolubienie
Jak widać Bajkom nawet w ciąży poziom kreatywności nie spada, a może nawet wręcz przeciwnie;)))
ledwie trzy dni temusłyhać było o różnicach w traktowaniu Bajek, a wynikających ze stanu odmienno-błogosławionego, a już znalazła rozwiązanie. podziw budzące;)))
lęki ludzi trza oswajać. zresztą większości z nich pewnie manewry powyżej opisane kiedyś się przydadzą, a na pewno ćwiczenia dotyczące środków komunikacji miejskiej;)))
PolubieniePolubienie
i tym oto prostym sposobem
chórowicze wiedzą, jak to jest z przodem. :)))
PolubieniePolubienie
cieszę się bardzo, ze odmienił się stan odmienny 🙂 i męśnie bolą od nadmiaru wesołości. Oby tak dalej!
PolubieniePolubienie
Gratulkuję pomysłu:) Nie, no zabawa musiała być świetna, zazdroszczę:D Ja też uwielbiam ogniska, zwłaszcza takie z gitarami:D
PolubieniePolubienie
Bajko, jesteś bossska, zawsze to wiedziałem, ale wstydziłem się powiedzieć wprost.
masz u mnie „whisky moja żono” i „wish you wre here” na żywo unplugged na spontan.
PolubieniePolubienie
Konkursy na „Maciusia” to jest to:)
PolubieniePolubienie
Świetny pomysł!
PolubieniePolubienie
masz niesamowitą wyobraźnię 🙂 z takimi ludźmi to konie można kraść 🙂
PolubieniePolubienie