– Co mam założyć?
– Co chcesz. Jak dla mnie możesz nawet iść nago. Byle szybko.
– Ale no serio pytam. Co mam założyć…
– Nogi na szyję. Jak dasz radę to będę ci mówić laska 😉
– To już możesz i bez tych nóg.
– Wiem ale to był taki chłit mańketińdody.
– Dobra, widzę, że od ciebie nic się nie dowiem. Założę kieckę.
– Załóż. Życie to sztuka wyborów.
– A którą reklamówkę wziąć?
– Najlepiej pojemną, plastikową i z uszami.
– I pewnie jeszcze bez dziur?
– No tak… Pazury to już domena Stefana. Nie patrz tak na mnie.
– To twój kot.
– Ale twoje reklamówki. A w ogóle to kotka. I chyba znów za parę miesięcy przekonamy się o tym dobitniej niż zazwyczaj 😉
– Nie rzutuje. To którą?
– Na pewno nie tą różową.
– Dlaczego?
– Bo wyglądasz jak wściekle siwa nastolatka w chirurgicznych klapkach. Poza tym mam alergię na różowy.
– Ale ta biała jest za duża.
– To weź różową.
– Ale…
– To weź białą. Tylko już przestań marudzić…
Oczywiście wzięła obie.
taa. Chocham te wasze dyskusje. zwłaszcza na żywo.
PolubieniePolubienie
po prostu kobieta
PolubieniePolubienie
chcialam tylko powiedziec: lubie Twojego Mamuta 🙂
PolubieniePolubienie
No i to się nazywa kompromis. Jak nie jedna i nie druga, to obie 😉
PolubieniePolubienie
Jak ja się cieszę, że mnie Matka nie pyta, w co ma się ubrać… ;-/
PolubieniePolubienie
Sama to robię… i rwę włosy z głowy, bo nienawidzę tego słuchać.
PolubieniePolubienie