– Masuj, masuj, bo ci zwiotczeją – ostrzega Mamut nie powiem w związku z jaką częścią ciała bo mnie tu zaraz posądzą o nie wiem co.
– Wcieraj, wcieraj – apelują rozliczne billboardy i ulotki, co z kolorowych babskich pism się nawet do dziecięcych przeniosły – potem zawiń się w folię śniadaniową, wytarzaj w brokułach, zakop na trzy tygodnie pod ziemią i wtedy obwód głowy zmniejszy ci się o 2.5346 milimetra.
– Smaruj się, smaruj, bo będziesz miała rozstępy – grzmią koleżanki i koleżaneczki.
A wtedy to już amen i kaplica. Lepiej od razu strzelić sobie w nos z dubeltówki. Nikt cię nie zechce, na plażę nie wyjdziesz bo cię zlinczują młode i jędrne, czeka cię klasztor, płacz i zgrzytanie zębów mądrości. Zupełnie jakby kobieta z rozstępami traciła nagle kontakt z grawitacją i znikała na wieki w czarnej kosmicznej otchłani. Koszmar. I weź tu człowieku bądź mądry i nie zwariuj. No to i ja zwariowałam.
Najpierw dostałam takie cuś co wygląda jak smutna listopadowa breja i podobnie pachnie. Na opakowaniu wyczytałam, że zawiera błocko z Morza Martwego. Możliwe, ale jak na mój gust, to toto umarło w tej tubce zanim sie nawet z daleka z Morzem Martwym przywitało z tirowej naczepy. Ale dostałam. Miałam się smarować i wcierać paskudztwo a wówczas moje problemy (zwłaszcza te wyimaginowane) miały zniknąć jak ręką odjął a drugą przyłożył.
No to smarowałam. Sumiennie. Przez pierwszy tydzień. Potem standardowo zapomniałam. Bo to zawsze tak jest, że baba SE nakupi i nadostaje tych mleczek, balsamów, żelów, lotionow, srotionów a potem to wszystko stoi na półce i dziczeje. Bo się nie zapomina, bo się ma w zadzie, bo nierzadko człek po wieczornym prysznicu już tylko marzy o randce z poduszką i zwyczajnie nie ma siły rozbełtać na sobie już niczego poza pastą do zębów w okolicach żuchwy.
No i jak zapomniałam… tak na trzeci dzień blady strach padł na mnie padem prostym a ciężkim a oczy wytrzeszczyły się z lekka gdy spostrzegłam swe uda. Na udach bowiem malowały się dziwne pionowe linie. Takie w stylu sino_brąz_koperek tylko bardziej. O ile da się bardziej.
Nigdy nie widziałam rozstępów z bliska – przecież nie będę się wgapiać w babskie nogi z odległości 10 centymetrów bo jeszcze po pysku od męża, żony lub kochanki dostanę – ale jakimś cudem sobie ubrdałam, że to właśnie są owe rozstępy i czekałam na koniec świata. No bo niechybnie powinien on, ten koniec, nastąpić. Zwłaszcza po tych boleściwych opowieściach i przestrogach wszelkich żeńszczin wokół. Czekałam minut pięć, potem jeszcze pięć, a potem to już poszłam spać bo mi się chciało. Za to czekać już mi się nie chciało. Z rozstępami czy bez pójść do roboty trzeba, a niewyspana to i tak za często łażę. Zapakowałam wobec tego do łóżka się i swoje nowo odkryte zdobycze i nie poświęcając zbyt wiele owej nowinie myśli – poza jedną brzmiącą ‚szfak’ – zachrapałam rzeczowo.
Na tyle rzeczowo, że rano czekała na mnie na stole kartka od Mamuta, że strasznie gadam przez sen i im spać nie daję i żebym na drugi raz zjadła zupę bo może to z głodu. Jasne. Wróciłam od Siostrzycy przed północą nabąblowana jak Kajko i Kokosz w jednym i jeszcze miałam wchłaniać rosołek? Chyba osmotycznie. Ale nad gadaniem popracuję. Jeszcze wygadam jakieś ważne tajemnice państwowe albo gdzie wsadziłam swoje perfumy, żeby mi się nie utleniały szybko zbyt 😉
Grunt to bunt – jak głosił plakat pewnej z pewnej wystawy sztuki współczesnej. Zbuntowałam się wobec tego rano i wstałam pół godziny za późno. Z tego wszystkiego zapomniałam zdziwić się… gdy na swoich udach o poranku pod prysznicem nie ujrzałam już rozstępów. A już zdążyłam się z nimi zaprzyjaźnić. Psia kostka.
Okazało się, że jestem na tyle przytomna i na tyle logiczna w swoich osądach i wnioskach, iż w swoim geniuszu nie odróżniłam złowrogich pęknięć kolagenowych włókien od… śladów szwów, które czasem zostawiają spodnie o bardzo grubych przeszyciach. Jak na przykład dżinsy. Od razu przypomniał mi się dowcip o panu, któremu amputowano oba jądra a poniewczasie lekarz odkrył, że niefortunnemu pacjentowi tylko dżiny farbowały. Cóż. Czasem się cieszę, że nie jestem mężczyzną.
Jestem bezwzględnie inteligentna.
Od dziś mówicie mi Geniusz.
Ps. Czy już wspominałam, że Podziemny Krąg to jeden z moich ulubionych filmów? Nie? Bo z tego co usłyszałam to wczoraj był w tiwi. Szkoda, że nie odejrzałam po raz 77 😐
czyli to znaczy, ze trzeba smarowac tym blotem spodnie zeby szwy zniknely? 😉
PolubieniePolubienie
bajulko i tak jesteś piękna, zwłaszcza jak się uśmiechasz! a rozstępy no cóż prawda jest taka, że każda je ma i jakoś żyje i nawet niektóre o zgrozo są szczęśliwe i mają je gdzieś. Zawsze uważałam, że to jest jakiś spisek firm kosmetycznych coby napędzać koninkturę i wmówić nam że bez kolejnego cuda nie przetrwamy kolejnego dnia.
PolubieniePolubienie
o! a może mój mięsień piwny też się okaże schowanym pod koszulką mapnikiem?
PolubieniePolubienie
a moze byc GIENIO? ;)))
PolubieniePolubienie
Gienia, jeśli już:)
PolubieniePolubienie
…i stanął M
PolubieniePolubienie
Ja tylko w sprawie peesa. Właśnie dzisiaj z kolegą dysputowaliśmy dlaczego jest żal przegapić w tiwi ulubiony film skoro można znacznie wygodniej obejrzeć na komputrze, nie wnikając w reklamy jednocześnie? Nie znaleźliśmy odpowiedzi 🙂
Inna sprawa, to intryga. Otóż intryguje mnie taka rzecz, że gdy wchodzę w komentarze do tej notki, to w samej treści nie widać rzeczonego peesa. Tylko ja tak mam?
PolubieniePolubienie
Kurdę, już nawet ja tak nie mam. A taka dobra intryga była
Podejrzewam, że pees był dopisywany.
PolubieniePolubienie
bo trza odświerzyć ze 3 razy, to będzie widać
PolubieniePolubienie
Teraz już wiem. Ale boję się, że mnie o jakiś konstar posądzą czy cuś 🙂
PolubieniePolubienie
…kurcze, zmasakrowało mi poprzedni komentarz, a było o Mojżeszu i rozstępowaniu się…W ten piątek?:) Do niedzieli?:)))
PolubieniePolubienie
hiehie, fajne masz te notki – tak sobie podczytuję czas jakiś 🙂
PolubieniePolubienie
eeee, taka wielka notka, a tylko post scriptum ciekawe, reszta taka jakaś dziewczyńska
PolubieniePolubienie
naprawdę musiałaś być śpiąca
>> albo to światło tak..
czy jego brak? 😉
PolubieniePolubienie
hih – bo ja jestem dziwczyńska… i to mocno… jakbys jeszcze nie wiedzial ;PP
PolubieniePolubienie
a dziny przed pierwszym założeniem dobrze jest zamoczyc… wtedy nie ma obaw o kolor skory
PolubieniePolubienie
muody – one pierwsze zalozenie to mialy wieki temu… a szwy i tak sie fajnie odciskaja ;))
PolubieniePolubienie