Jeśli ktoś przez przypadek jeszcze nie wie kto jest największą gapą na świecie i dla kogo poniedziałkowe ranki są równie fartowne co miesięczny zapas puszek Whiskas dla wygłodzonego kota… tyle, że zamkniętych… to można już krzyknąć:
– Ja wiem! Ja wiem! Wybierz mnie! Ja wiem!
Otóż z pełną świadomością mogę się pod tym tekstem podpisać.
Nie dość, że w nocy śniła mi się mielonka (tak… mielonka… taka konserwowa) a nie lubię jej jak jasny gwint i rano wlazłam czystą, suchą skarpetką w kałużę (o której pamiętałam jeszcze wieczorem i miałam plan pamiętać o niej również rano, gdy wstanę) to jeszcze bardzo mądrze nie założyłam okularów i lazłam tak pół śpiąc przed siebie.
Mój pokażnych rozmiarów guz ma na imię Zenon.
Cóż… ponoć w każdej sytuacji należy szukać pozytywów… przynajmniej nie czuję się samotna 😉
pozdrownienia dla Zenona 😉
PolubieniePolubienie
ha! to ja kontratakuję. Nie ma guzów. Nie ma także innych (poważniejszych) obrażeń;)
PolubieniePolubienie
szesc zenon!
PolubieniePolubienie
siedem
PolubieniePolubienie
Od kiedy mam szczeniaka wszystkie kałuże kojarza mi sie z jednym:))))
PolubieniePolubienie
byłaś już z zenonem?? nie kaszle??? a na kałużę trzeba uważać, sama wlazłam w pon ranek w jedną z nich.. ciekawy zbieg okoliczności, prawda;-P
PolubieniePolubienie