Przeczytałam notkę u Pechy…
Zabolała… bo nie znalazłam słowa, linijki, pod którą nie mogłabym się podpisać… bo dopiero teraz szukam i na siłę pewnie znajduję… bo całe życie było takie, że chce się zapomnieć… bo tylko z fragmentów buduje się świat, który chce się pamiętać. I wierzymy, że te odłamki wystarczą by załatać dziury po tym, co zepchnięte w podświadomość… na wieczne ‚nigdy’…
Powinnam być z siebie dumna. Obraz szczęścia przewija się przez termos, rodzina, dom, uśmiechy, ciepły sweter i kakao z pianką…
Przecież tak właśnie miało być.
Ten blog miał być pogodny… dla odmiany. Żeby zacząć odbijać się od dna, żeby zachciało się w końcu żyć…
Tu miały gromadzić się te wszystkie okruchy na później… kiedy już nie będzie nawet siły na ból.
Tu… bo tylko w wierszach widać całą prawdę. Tu tylko te dobre okruchy. Zbierane pieczołowicie, żeby nie ominąć żadnego. Bo przecież jeśli położymy jeden bardzo blisko drugiego i kolejny i nastepny… to nawet jeśli ich niewiele… kiedyś będzie chleb.
I może dlatego wiersze… żeby zaszyfrować, ucieć, zapomnieć, uwierzyć w marzenia. Przecież jeśli powtórzę ‚jestem’ miliardy razy to kiedyś muszę poczuć… nie będę musiała się szczypać żeby czuć cokolwiek gdy chce się tylko zasnąć… nic więcej.
Dzięki temu co w termosie miałam uwierzyć, że potrafię znaleźć szczęście na dnie piekła, mały kamyk w którym będzie cała siła i moc, że kiedyś będzie lepiej… że kiedyś będzie dom…
Oddzielanie emocji to terapia.
Dwa blogi to terapia. Ta sama prawda widziana z dwóch stron. Ten sam świat w dwóch rzutach… z prądem i na taśmę. Dyskusja z samą sobą. To nic, że jest źle… przecież we wszystkim można zobaczyć tęczę… jeśli się odpowiednio zmruży oczy.
Jestem wielowymiarowa. Jak pryzmat. Łapię słońce i zamykam oczy. Nie wypuszczam łez. Ranię… tylko do wewnątrz. Przytrzymuję te dobre obrazy pod powiekami.
Czasem pomaga. Łatwiej je przekonać by chciały się otworzyć na kolejny budzik.
Czasem przeszkadza…
że inni wiedzą tak mało… że widzą tylko… nie aż…
Udało się. Powinnam być z siebie dumna. Znalazłam sobie dom. Prawdziwy. Nie tylko z okruchów.
Ukryłam się w lodówce.
Tylko czasem żal… że nikt nie potrafi jej otworzyć.
a termos wciaz pełen gorącego, słodkiego i pachnącego niedzielnym śniadaniem kakao 🙂
PolubieniePolubienie
bo ‚czasami czepiamy sie jednego slowa… jak nadziei’
PolubieniePolubienie
no i ten drobny kamyk dla mnię to właśnie humor Twoj 🙂
PolubieniePolubienie
jak to nikt?
PolubieniePolubienie
bo patrzy się tylko na uśmiechy przypięte magnesem do drzwi… kolorowe, pogodne, zatrzymane na całą wieczność… patrzy się… i nie widzi
PolubieniePolubienie
twoja ‚lodowka’ to moja aktoreczka..tylko, ze.. swoich okruszkow nie wymyslilas przeciez, nie przejaskrawilas, one byly, mozliwe, ze mniej ich niz chcialas, ale byly.. wspominajac o nich u siebie, mialam na mysli ich klimat, nie czestosc.
Rozumiesz?
PolubieniePolubienie
rozumiem… i bez tego rozumiem ale zawsze boli gdy ktos pisze o czyms o czym sami chcemy zapomniec… gdy ktos mysli naszymi myslami ktore sa takie trudne i tak bardzo chcielibysmy widziec tylko te usmiechy, nie czuc tego zimna… a jednoczesnie tak bardzo potrzebujemy by ten sam ktos pomimo spuszczonych oczu zobaczyl ze zbiera nam sie na placz
PolubieniePolubienie
napisz cos wesolego, ja tez napisze, niech te kawalki sie zsuna nizej.
PolubieniePolubienie
takie podejśći to ja rozumiem
przytulam mocno dziewczyny:*
haluta
PolubieniePolubienie
racja… 🙂
PolubieniePolubienie