Niedziela.
Rodzinny obiad.
Mamut, Zdzich i ja.
Rosołek, ziemniaczki, mięsko, suróweczka, kompocik – smakowita sielanka.
Siostrzycy brak bo brzuszysko jej urosło znacznie i komisyjnie ustaliliśmy, że więcej nie będziemy jej dokarmiać… przynajmniej do czasu rozwiązania w kwietniu 😉
A tak na serio to nie chciało jej sie przyjechać – wcale się nie dziwię… z takim bagażem…
Siedzimy przy stole i pałaszujemy z apetytem.
Zza drzwi dobiega przeciągłe ‚miaaaauuuu’.
To kot Dudusław pieszczotliwie zwany Dudusiem poczuł woń obiadową i instynkt żerny pobudził.
Otworzyłam drzwi, bo jakże to tak stworzenia głodnego nie wpuścić, a ten skubaniec momentalnie zajął miejce na moim osobistym obiadowym krześle i z lubością spoglądnął w optymistycznie zabudowany spożywczo talerz.
Zapłonęłam gniewem nagłym jak jasna cholera.
Ja – Osz ty bestyjo niewdzięczna i wredna – oburzyłam się na ten czyn niecny kota wzmiankowanego – To ja cię tymi ręcami głaskanego na salony wpuszczam a ty mię bezczelnie podsiadasz? Bydlaku ty…
Dudek – ostantacyjnie spod wąsa – Miau
Mamut – ignorancko – Mlask
Zdzich – olewczo – Siorb
Ja – lekko zagotowana – No nie! Żeby mnie w moim własnym domu przy moim własnym stole z moim własnym obiadem jakiś kot wykolegował to nie może być!
Dudek – butnie – Miau
Emocje mna targnęły straszliwe ale z pomocą przyszedł Mamut…
Mamut – przychodząc z pomocą stanowczą i władczą – Wszystkie obecne przy stole koty WON! – dla podkreślenia swoich słów chlapnęła łyżką w kierunku drzwi na co Dudusław tylko niuchnął nozdrzami czy warto się fatygować bo a nóż widelec z łyżki coś skapło… ale widocznie uznał, że nie warto i oblizał się nieznacznie wyciągnąwszy pyszczek w kierunku mego osobistego talerza.
Mamut – wytoczywszy imperatyw kategoryczny – Myszy łapać!
Dudek – nieśmiało oponując – Miau
Ja – targana uczuć nagłym porywem i sumienia wyrzutami – On ma rację… Zima jest – myszy poszły w siną dal…
Zdzich – nie mieszając się – Mlask
Dudek – podłapawszy żałosny ton – Miau
Mamut – wyjaśniająco – On już dziś tyle wszamał w kuchni, że jeszcze kęs i sie ocieli przecież…
Dudek – zaprzeczając prędko – Miau
Zdzich – wtrącając rzeczowo – Zawsze chciałaś mieć cielaka.
Mamut – odwarknąwszy – Ale niekoniecznie z kota… i po namyśle dodała niepewnie chociaż…
Dudek – broniąc się przed ewentualnym wykorzystaniem w charakterze bydła rogatego- Miau
Ja – ugodowo – No dobra. Wezmę go na kolana i będzie po kłopocie.
Dudek – ugodowo – Miau
Zdzich – ugodowo – Siorb
Mamut – zaperzając się gniewnie – Nie ma mowy. To darmozjad. Nie dość, że nic nie robi to jeszcze zeżarł mi całego ogórka… a taka miałam na niego ochotę…
Tu narrator czuje się w obowiązku pospieszyć z wyjaśnieniem, że kot Dudusław normalny – w każdym rozumieniu tego słowa – nie jest i pała szczególnym uwielbieniem do zielonych ogórków-węży, surowych ziemniaków, bananów w głębszym lub mniejszym poważaniu mając na ten przykład kiełbasę
Dudek – tłumacząc się – Miau
Ja – starając się załagodzic sytuację – Bo lubi. Poza tym on sie nam za to dobre serce i ogórki odwdzięcza…
Mamut – gderliwie – Tia wiem. On sie stale wdzięczy, łasi i plącze pod nogami. Szkoda tylko, że nie płaci…
Zdzich – wtrącając z szelmowskim uśmiechem znad talerza – … w naturze 😉
Bajka zbita z tropu
pojedli, popili, pogadali… 😉
PolubieniePolubienie
Zdzich najlepszy do konwesacji 😉
PolubieniePolubienie
no, Dudoslaw to chociaz pogada, a kot zwany Glutem, to nic tylko z wiecznie zdziwiona mina sie patrzy… Albo spi, bo to jego glowna funkcja zyciowa. No, a jak nie spi, to patrzy…
PolubieniePolubienie
bo koty to juz tak maja… albo śpią, albo patrzą… a czasami jeszcze pomiauczą kapkę 😉
PolubieniePolubienie
kurcze….:-))))))
zaprosze Cie kiedys do mnie do domu, przy pieciu takich gagatkach jak Dudus dopiero bedziesz miala temat na bloga 😉 a i ja przy okazji powod do smiechu …
PolubieniePolubienie
chętnie skorzystam 😉 temat jak widac zawsze się znajdzie ;)) proza życia też może byc przyjemna do opisania ;)))
PolubieniePolubienie
Kocham koty!!!A mnie kotek jadł z talerza i to nic, ze niehigienicznie…Ja tam byłam zachwycona!
PolubieniePolubienie