W ramach nie dawania (się)

Postanowiłam zadziałać. Nie będę siedzieć i się martwić bez końca, bo to i tak nikomu nie pomoże. W tajemnicy doła pospolitego rezerwuję na najbliższe miesiące, więc mam przewagę. Dobra nasza.
Czytanie smutnych wynurzeń nie cieszy się zazwyczaj wielkim powodzeniem, bo każdy woli jak jest miło i przyjemnie – choćby literkowo. Miło i przyjemnie nie jest ale udawajmy, że wszystko jest w porządku – przynajmniej póki jeszcze udawać możemy.
Pecha mówi, że jak wygra w totka to pierwsze 10 tysięcy jest moje. Hmmm… nie to żebym ją chciała wykorzystać czy cuś ale kto wie kto wie. Dziś zatem wszyscy połączmy nasze siły i „na potęgę posępnego czerepu – mocy przybywaj” chuchajmy na telewizory podczas losowania. Zobaczymy jak w Waszymi płucami 😉
Nic mi się nie chce. Nawet beznadzieja i zwątpienie się przez tego leniwca mentalnego nie przesączą. Najchętniej znalazłabym sobie jakąś przytulną niedźwiedzią gawrę i przegalopowała zimę chrapiąc miarowo misiowi do uszka. To tyle tytułem codziennej bajki-marudki.
Od wczoraj możecie mnie nazywać wyjcem stulecia. Poszłam na próbę do Chóru Akademickiego Politechniki Warszawskiej i… przyjeli mnie. Mimo chorego gardła i chęci mordu w oku, bo musiałam sie przebiec z Kruczej na Koszykową w kilka minut w trybie pilnym. Autobusy i tramwaje stały jak jeden mąż w przecudnej urody korku, a to za sprawą naszych kochanych panów policjantów, którzy zamknęli skrzyżowanie by sobie trochę pogwizdać przed kolacją. Wyłączyli sygnalizacje i machając rękami udawali, że wiedzą o co chodzi. Nie wiedzieli. Korek-gigant trwał i powiększał się w najlepsze a ja musiałam ścieżkę zdrowia w spalinach uskuteczniać. Dotarłam. Miała na mnie czekać Malinka ale czekał Łukasz. Nie powiem, że mi sie ta zamiana podobała nawet bo jak zajrzy tu Dżejkob to będzie foch i trzęsienie ziemi ale płakać nie płakałam – sorry Mal. Luki był przygotowany na moje spóźnienie, bo wysłałam mu w biegu esesmana a poza tym jak stwierdził „kobiety zawsze się spóźniają” (tiaaa). Z włosem rozwianym (oboje) wpadliśmy do budynku i ciężko dysząc (tylko ja) przywitaliśmy się z tymi, którzy byli pod ręką. Potem było przesłuchanie (chrypienie i kaszel udało mi się w jakimś stopniu przekonać by sobie przerwę na kawę zrobiły) i w kilkanaście sekund dowiedziałam się, że jestem drugim sopranem (mezzosopranem). I tu niespodzianka – całe moje śpiewające życie przewyłam jako alt a tu w sopranach mam kwiczeć. Przy górach odwalę kitę jak nic oczyma przewracając rzewnie i będę się zagryzać w sobie by nie słyszeć pisku współwyjców. Kilka szyb też pewnie pójdzie ale to się wliczy w koszta. Łukasz i Mal wcale ni byli zaskoczeni – On jest basem lirycznym (ale nazwa ja cię kręcę) a Ona kwiczy ze mną. Nie macie pojęcia jak śmiesznie wygląda wyciągający górne partie wokalne koleś śpiewający tenorem – te podskakujące brewki mnie po prostu powalają. Dobrze, że tenory stoją za sopranami. W czwartek kolejna próba. Trzy godziny piłowania kota-kastrata tępym obierakiem do jarzyn. Coś czuję, że będę miała niezły kabaret do opisania. Fakt jest faktem – uczę się Requiem Verdiego i idzie mi całkiem nieźle. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwage fakt, że nie czytam nut i słyszałam to wczoraj pierwszy raz w życiu.

Dbajcie o uszy 😉

15 uwag do wpisu “W ramach nie dawania (się)

  1. a ja wiem! ja wiem! w jaki sposob bas moze robic za tenora (przy braku tenorow) – powiedzial mi jeden znajomy bas, a moj owczesny narzeczony blady na przemian blady i czerwony na licu stwierdzil, ze to chyba jednak dobrze, ze slon mu na ucho nadepna :PPP

    Polubienie

  2. Aniu toż to ja właśnie liczyłam na to że będziesz i dlatego tak szybko przyszlam a tu takie buty… tloku duzego nie zrobie – gabarytowo nie podolam 😉

    Polubienie

  3. Na spiewaniu sie nie znam, a co do gier liczbowych to uprzejmie donosze, ze nie chuchali, bo kicha:( Jakby nie wiedzieli, ktore pileczki hipnotyzowac, to podaje do wiadomosci, ze 13,21,32,38,44,48 obstawione sa do 3 grudnia. 🙂

    Polubienie

  4. A ja jeszcze w psrawie poprzedniej notki… Co się dzieje ??? Mam się martwić, trzymać kciuki ??? Napisałaś to tak, że wszystkie czarne scenariusze wydają mi się prawdopodobne… Napisz chociaż ogólne…

    Polubienie

  5. od martwienia sie to ja jestem – to wystarczy, o kciuki poprosze i to bardzo mocno… co jest? jakby tu powiedziec – chujowo jest! to odpowiednie okreslenie – niby moje zycie nie jest zagrozone i niby bede mogla dalej sie nic cieszyc ale nie do konca niestety. jesli w trybie pilnym nie zbiore pewnej dla mnie chyba malo osiagalnej poki co sumy (mimo wszystkich pokaznych oszczednosci) to moje zycie zmieni sie diametralnie i to na gorsze… nie chce pisac wiecej, to zbyteczne – wystarczy ze ja mam tego swiadomosc…
    poprzednia notka powstala bo pomimo calej mojej sily i pogody ducha czasem po prostu puszczaja mi wszelkie wiezadla i wyc sie chce… wybaczcie

    Polubienie

  6. fiu fiu…. jak mawial wrobelek elemelek (czy to byl ten sam co przygod kilka wrobla cwirka czy mi sie znowu miesza??),pogratulowac:)A z pekaniem szyb,to uwazaj.Ja zawsze myslalam ze to niemozlwie az dopoki sama zobaczylam na pewnym sylwestrze jak kolezanka malo ze pokonala szybke w oknie to i butelke od absoluta kuranta,ktora jest z grubego szkla…duza rzecz;)

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s