Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda…

Zaprawdę powiadam, że rodzinna wyprawa z trojgiem dzieci do stomatologa, to osobny i bardzo urozmaicony krąg piekła.

A podróż w godzinach porannego szczytu na Stare Miasto, gdyż na Miodowej mieści się poradnia przyszpitalna, która zajmuje się nimi z racji DI (dentinogenesis imperfecta), to już w ogóle niezła ekstremalna przygoda. Wiadomo, trzeba komunikacją, bo samochodem, to szkoda czasu i nerwów.

Zatem samochód i pierwszy wkurw z parkowaniem pod stacją, a następnie już tylko pociąg, tramwaj, ruchome schody + jeszcze trochę z buta. Ruchome schody są super. Gdyby nie one, położyłabym się na torach i łkała rzewnie w oczekiwaniu na miłych panów z wdziankiem z długimi rękawami.

Z pociągu Panna Lena nie wychodzi, gdyż ma akurat piękny widok. Gdy w końcu udaje się wyjść, jest dramat w ciapki, bo otóż odjechał nasz tramwaj. Tłumaczenie, że za dziesięć minut będzie następny, nie trafia zanadto do czterolatki. Trzeba to powtórzyć 1372 razy. Tramwaj przyjechał, alleluja i hosanna, jedziemy. Prawie zostawiamy w nim Syrenkę, a to już ciężki kaliber, ponieważ bez ulubionej – aktualnie – zabawki nie da się funkcjonować. Trzeba natychmiast umrzeć w mękach, drąc się przy tym niemiłosiernie i tocząc łzy jak grochy. Wysiadamy jednak nadludzkim wysiłkiem z tramwaju w komplecie i z Syrenką. Panna Lena jest zmęczona i dalej nie pójdzie. Czyli Książę Małżonek ćwiczy marsz z obciążeniem. Janek tymczasem odmawia wejścia na ruchome schody. Bo mu zgrzytają, a On nie lubi zgrzytających. Igor odmawia zapewne funkcjonowania z nami jako rodzina, bo daje dyla do przodu. Ja w myślach odmawiam parę litanii, ale niecenzuralnie.

Współpasażerowie tłumiąc chichoty odnosili się do wszystkich sytuacji z dość dużą dozą czułości. Widziałam również spojrzenie w stylu: „ja ich tu czymś zajmę, a Ty wiej”. Doceniam 🙂

Po tym wszystkim sama wizyta (godzina dziesięć) to już był pikuś i puszek okruszek. Do domu wróciliśmy chyba tylko siłą woli. Za trzy miesiące powtórka. Wynajmę chyba lektykę. Albo polecimy balonem.

W tej sytuacji musiałam odreagować.
Wypielęgnowany paznokć plus dużo wina.
Zawsze pomaga.

3 uwagi do wpisu “Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda…

Dodaj komentarz