Książę Małżonek wrócił z pracy i już od progu roztoczył po mieszkaniu woń Hugo Bossa i aurę tajemniczości. Trochę wyglądał niczym kot po spałaszowaniu pęta podwawelskiej. A trochę jak Książę Małżonek po dobie spędzonej w aucie.
– Co jest? – zagaiłam rzeczowo.
– Jestem – oznajmił zadowolony – i mam coś dla Ciebie.
– Coś do jedzenia? – podchwyciłam z nadzieją
– Nie, kwiaty – wyjawił
– Kwiaty? – nie, żebym nie dowierzała, ale kwiaty dostaję najwyżej trzy razy w roku i żadna data akurat nie pasowała.
– Widzisz jakiego masz romantyka za męża?
Akurat wiele różnych cech mogę przypisać Księciu Małżonkowi, lecz żadna z nich nawet przez chwilę nie stała obok romantyzmu.
– Patrz jakie piękne – dodał i wysypał zawartość obu kieszeni na kuchenny blat.
Zaiste. Piękne były to nasiona. Obiecująco mieszkały sobie w uroczych torebeczkach wprost ze sklepu ogrodniczego i czekały na bardziej sprzyjające okoliczności.
Ktoś tu chyba myli romantyzm z reumatyzmem 🙂
Pięknie, bardzo pięknie i jak oryginalnie. Zazdroszczę tak wyjątkowego i pięknego prezentu.
PolubieniePolubienie