Wejść bez pomocy i bez opcji „skoczę wysmarowana masłem z szafy a Ty je tak trzymaj” w szorty sprzed pięciu lat i dwójki dzieci.
Oraz wystąpić w nich na urodzinach Księcia Małżonka, przy ludziach a nie tylko w towarzystwie lustra w łazience.
A do tego złowić jadowite spojrzenie Takiej Jednej Flądry, która w zeszłym roku z satysfakcją sugerowała, że może jeszcze mi tam lekarze jakieś dziecko przypadkiem pozostawili, niczym chustę chirurgiczną, albo nożyczki.
Bezcenne.
🙂
Graululuję 🙂 Znam ten rodzaj sarysfakcji 🙂
PolubieniePolubienie
Tak trzymaj! Ja też wiem, jak doskonale smakują takie chwile. Również mam „przyjemność” mieć w towarzystwie jedną taką flądrę, która z kolei już kilka razy robiła przytyk do stylu mojej garderoby. Jednak mina jej zrzedła, gdy ostatnio przyprowadziła nowego chłopaka. Ten jednak szczerze skomplementował mój ubiór, po czym zaproponował jej, byśmy wybrały się razem na zakupy, bo fajnie umiem dobierać dodatki. Ha! 😀
PolubieniePolubienie
Brawo! Też pamiętam taki moment 🙂
PolubieniePolubienie
oj chciałabym chciała …musiałabym mieć jakąś fladrę gdzieś blisko !
PolubieniePolubienie