Dzieci śpią i wyglądają jak małe słodkie aniołki. Rzeczywistość pokazuje, że to jak ktoś wygląda we śnie nijak się ma do faktu, czy jest ostatnim bydlęciem i dziadem cmentarnym, czy też nie.
Śpią te moje dziateczki aż cisza dźwięczy w uszach. Nader rzadkie zjawisko.
O! Teraz powinnam ich obudzić, zażądać mleczka, przytulenia, towarzystwa do siedzenia na nocniku w łazience, Przygód Kota Filemona na płycie, wspólnego układania puzzli i bagietki z serem albo takiego jogurtu, którego akurat jako jedynego nie ma w lodówce.
A to wszystko w odstępach dziesięciominutowych, żeby na krótką chwilę zdążyli wrócić do łóżek i się tym faktem ucieszyć.
Powinnam.
Oni mi tak robią codziennie bladym świtem. Moja rozespana faza REM ma już nerwowe tiki.
Tymczasem otulam kołdrą, głaszczę po głowach, przykrywam wystające stópki i stopy. Kosmyk niesforny ogarniam. Całuję w czoła trzy.
I ostatnia wyłączam lampki.
Ojj… to takie urocze! Ja każdego ranka mam ochotę zakneblować wszystkich mieszkańców i zdrzemnąć się parę minut dłużej. Wieczorem za to mogłabym patrzeć bez końca na małą buźkę wystającą zza kolorowej kołderki i męża przewracającego się z boku na bok i szukającego dogodnej pozycji do snu… Wszystko po to by rano znów opanowywać nerwy zanim wstanę z łóżka 🙂
PolubieniePolubienie
No…..
🙂
Miłego dnia.
PolubieniePolubienie
Korzystać i spać;) chociaż wizja kusząca;)
PolubieniePolubienie
Cóż, taka już rola rodziców.. 😉
PolubieniePolubienie
nie martw się i oni za 20 -30 lat będą w tym samym miejscu 🙂
PolubieniePolubienie