Bardzo smutny dzień

Umarła dziewczynka z klasy Igora. Wczoraj.

W pierwszej klasie w dniu rozpoczęcia roku szkolnego trafiła z gorączką do szpitala. Akurat wrócili z rodzinnych wakacji, szczęśliwi, opaleni. Diagnoza przygniotła wszystkich. Od tamtej pory toczyła nierówną walkę z białaczką. W zeszłym roku wróciła do szkoły. Na chwilę, bo po dwóch tygodniach znalazła się z powrotem w szpitalu. Dzieci pisały do niej listy, przekazywały rysunki, zbieraliśmy pieniądze na leczenie. Do końca wszyscy żyliśmy nadzieją.

Niestety Ewie nie udało się wygrać ze śmiercią.

W kuchni wciąż wisi laurka od Niej dla Igora. Nie jestem w stanie pozbierać rozsypanych myśli. Bardzo smutne i niesprawiedliwe to wszystko.

W poniedziałek na cmentarzu spotkamy się wszyscy by pożegnać Ewę, przed którą powinno być całe życie. Nie wiem jak zdołam spojrzeć w oczy Jej rodzicom.

Śmierć dziecka to coś niewyobrażalnego, potwornego, czego wydaje się nie można przetrwać. Nie myślimy o tym dopóki nie zdarzy się gdzieś blisko. Bo to przecież tak irracjonalne. Prawda? Dzieci są po to, by je kochać i by żyły długo i szczęśliwie.

Dziś mam w gardle wielką gulę i myślę, że mam potrójnie wielkie szczęście, bo moje dzieci mogą oddychać wiosną, bawić się na dworze, być niegrzeczne i zetrzeć sobie kolano na rowerze. Mają szansę na mniej lub bardziej szczęśliwe miłości, rozterki, marzenia, wybory. Mają szansę na to, co wydaje się takie oczywiste, że nawet się nad tym nie zastanawiamy.

Nie wszystkim dzieciom jest to dane.

Jakoś nawet nie przeszkadza mi, że moje dzieci są pyskate, mają zawsze coś do powiedzenia, nie bardzo i nie zawsze chcą się nas słuchać i trudno byłoby nazwać je grzecznymi. W końcu to nic nowego. Zawsze takie były. Codziennie przytulam je kiedy tylko są w pobliżu. I mówię jak bardzo kocham. Bo są. I jutro też będą. I pojutrze.

A Ewy już nie ma.

4 uwagi do wpisu “Bardzo smutny dzień

Dodaj komentarz