Farelka w sali lustrzanej

Dziś na treningu poprosiłyśmy instruktorkę o włączenie klimatyzacji. Już wiosna, chętnych na ćwiczenia zrobiło się więcej a powietrza na sali niestety nie.

Włączyła, owszem… gorący nawiew. Bo jej się guziczki pomyliły. A potem przez całe zajęcia nie można było tego zmienić.

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

Po godzinnej saunie (!) ze stepem i sztangami w przysiadach, padach, wykrokach i przeskokach wracałam do domu mokra i purpurowa, z rozwianym włosem i wywieszonym na wiatr językiem. Stanik powiewał mi radośnie ciągnąc się za torbą, butów nie zawiązałam, bo uznałam to za oczywistą stratę czasu oraz trochę nie mogłam się schylić i ogólnie byłam jak z żurnala. Żywcem i bez obróbki graficznej. Nawet efekt czerwonych oczu pozostał. Haute couture szalonego projektanta z tachykardią. I wieloma nałogami.

Z pewnością kilku mijanym osobom przemknęła przez myśl wątpliwość, czy aby jestem szczepiona, czy też czeka ich seria bolesnych zastrzyków w brzuch. Oraz czy rzucę się im do gardła czy będę chciała porozmawiać o Bogu.

Na szczęście nikt nie wezwał ekopatrolu, straży miejskiej, ani Greenpeace. Może dlatego, że najbliższy akwen wodny to Wisła a tam niewielkie szanse na wieloryba. Gdyby jakiś uciekł i to tak hojnie obdarzony wścieklizną, z pewnością trąbiłyby o tym wszystkie media.

Musiałam zatem być po prostu kobietą wracającą z treningu.

7 uwag do wpisu “Farelka w sali lustrzanej

  1. haha ;p przed drugą ciążą chodziłam na zumbę i z pewnością wyglądałam tak samo za każdym razem jak wracałam do domu. Mimo wszystko zawsze z uśmiechem na twarzy i poczuciem, że zrobiłam coś tylko dla siebie!!! 🙂

    Polubienie

  2. A ja widzę dobre strony tej sytuacji! I Ty też powinnaś ich trochę poszukać zamiast wciąż narzekać. W większej temperaturze więcej się spociłaś i więcej spaliłaś, ot i cała filozofia! A to chyba dobrze, prawda?

    Wiosna jest – więcej optymizmu! 🙂

    Pozdrawiam,
    Justyna

    Polubienie

  3. )))))))))))))) się ubawiłam,
    piszesz doprawdy soczyście z dużym dystansem do siebie ))
    co uwielbiam. Nie nazywam tego brakiem optymizm czy narzekaniem
    w przeciwieństwie…
    pozdrawiam wiosennie-srennie z zaćmieniem słońca w tle

    Polubienie

  4. Oesu. Ale przypomina mi się, że jest taka odmiana jogi, którą koniecznie trzeba ćwiczyć przynajmniej w 40 stopniach gorączki. Może zatem pani celowo pomyliła guziczki? ;>

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~Monika Anuluj pisanie odpowiedzi