Nawiedzony dom

Siedzę w kuchni, zabieram się za kawę. Błogość rozlewa się aż po końce palców.

Wtem słyszę przeciągły a stłumiony jęk.

Wstaję z westchnieniem, idę do pokoju, podchodzę do łóżeczka Leny i… oczywiście stwierdzam jej brak. Przecież od ponad godziny jest w żłobku.

Wracam do kuchni i mówię dzień dobry lodówce. To ona tak czasem pojękuje. Agregatem.

Potrzebuję kawy znacznie bardziej niż przypuszczałam.

5 uwag do wpisu “Nawiedzony dom

  1. U mnie nie lodówka, a piec gazowy. Trzeszczy, stęka, sapie i warczy cały dzień. I całą noc. Na okrągło. Od lat.

    Moja kuzynka miała kiedyś w pokoju dodatkową lodówkę. Stała nieszczęsna koło jej łóżka. I co? I oczywiście w nocy się włączała. Nie muszę chyba dodawać, że całe łóżko wtedy się trzęsło? Koszmar…

    Polubienie

  2. haha, moje sprzęty też czasem żyją swoim życiem 🙂 Zdarza się tak, że jestem sama w domu i coś buczy, a ja nie wiem co!! 🙂 Tysiące obejrzanych horrorów, robi swoje ;p

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~Jagoda Anuluj pisanie odpowiedzi