Sobotni poranek.
Młoda jest podejrzanie cicho i sapie z kąta pomlaskując. Ostrożnie zaglądam, a tam… konsumpcja jankowego kapcia. Czerwony piankowy ZygZak Mc Quinn w starciu z pierwszym zębem niemowlęcia.
Przy pierwszym dziecku pewnie już bym biegła wyszorować mu otwór gębowy z przyleglościami, wyparzyć kapcia i zdezynfekować mieszkanie zahaczając o klatkę schodową. W panice oraz zamawiając w aptece aphtin przez telefon.
Przy drugim dziecku zabrałabym kapcia, złoszcząc się, że brat odstawi wielopłaszczyznową histerię z przytupem i chórkiem z Mazowsza z powodu zniszczeń i obślinienia. Nigdy nie wiadomo co gorsze. Wydzieliny rodzeństwa są jak wiadomo najbardziej toksyczną substancją w galaktyce.
Przy trzecim dziecku spokojnie wycofuję się z pokoju i postanawiam dokończyć śniadanie. Oceniając stan kapcia – z kawą i gazetą.
Spokój.
Towar reglamentowany i nie do przecenienia.
Ps. Mamuśki na forum już by mnie poszczuły amstafem, księdzem proboszczem, wybraną chorobą weneryczną i Faktem.
Bajeczko dawno mnie nie było u Ciebie. Poczytałam pośmiałam się. Wiesz stwierdzam, póki jestem zdrowa na ciele i umyśle, że mi dobrze robisz na samopoczucie. Masz prześliczne dzieci i wychowujesz je naprawdę super. Wiele matek ma fioła na tle swoich pociech a Ty raczej patrzysz na nie nie z obłoków a realnie. I to Ci się chwali. Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
Brawo:)……twoje dzieci kiedyś ci podziękują :)…a ja dziękuję za wiarę w normalne matki 🙂
PolubieniePolubienie
Kocham twoje podejście do dzieci! Trzymaj się matko! 😀
PolubieniePolubienie
Eee, to ja tak juz przy pierwszym…. #zlamatka
PolubieniePolubienie