Milutki kaftanik bezpieczeństwa poproszę, na polarku

Jan przechodzi załamanie nerwowe, gdyż Majeczka zaniemogła i nie chodzi do przedszkola. On jest wierny jak papużek nierozłączek i odmawia nawet deseru.

Igor przechodzi załamanie nerwowe w co drugim bezpośrednim kontakcie, gdyż albowiem nikt go nie rozumie, oraz nie pozwalamy mu poświęcić się wyłącznie piłce nożnej i wywieramy nacisk na jakąś tam przereklamowaną edukację. Pffff. Też coś doprawdy.

Lena przechodzi załamanie nerwowe gdyż jest głodna i ma katar, ergo oddychać musi, a jeść nie może.

Ja przechodzę z pokoju do łazienki z naręczem ciuchów, z łazienki do kuchni z zapomnianym kubkiem, z kuchni w czwarty wymiar. Ze spokojem. Gdyż jestem zen i już się dziś wydarłam przy lekcjach, więc nie mam siły ani czynnej krtani.

Zen. Lotos. Jezioro.

Cholera! Namoczyłam pranie! Rano!

W przyszłym tygodniu Książę Małżonek wyrusza na tydzień zagramanicę.
Chyba będę potrzebowała wiadra melisy.
I jednak kupię ten młot murarski w Castoramie.

#zarazodwioząmniedotworek

4 uwagi do wpisu “Milutki kaftanik bezpieczeństwa poproszę, na polarku

  1. Aaaaa…znam to ja znam. Mój synek, kiedy ja przygotowałam obiad, wymalaował cały swój pokój czarnym markerem. Z mebli, zabawek, kaloryfera – zeszło. A ze ścian – już nie…:( Zen?

    Polubienie

Dodaj komentarz