Po umyciu włosów mam 30 sekund na ich osuszenie ręcznikiem i następne 30 sekund na ich rozczesanie. W przeciwnym razie wyglądam jak kupka nieszczęścia pod tytułem piorun dupnął w rabarbar. Albo jak mistrz Penderecki przy forte fortissimo.
Dzisiaj jakoś mi ta oczywista oczywistość umknęła.
Weszłam do pokoju i powalił mnie na kolana dziki rechot, dobiegający z łóżek chłopców.
– Spać dziady cmentarne, bo odpytam z tabliczki mnożenia! – zabrzmiałam złowrogo.
– Jeden, dwa, pięć, osiem! – zaprezentował z dumą rozległą wiedzę matematyczną syn Jan, lat trzy i dwie dwunaste.
– Chrrrrrrrr – zachrapał posłusznie i rozgłośnie syn Igor, lat dziewięć i cztery dwunaste.
No. Mnie straszył tym osobisty Ojciec i nadal świetnie działa.
Nikt nic nie widział – nic nie zaszło.
Dobranoc.
Dobranoc – bo tak pusto jakoś tu bez komentarza
PolubieniePolubienie